W takich trudnych chwilach widać, że Kościół jest, trwa i ma się dobrze.
Na końcu, kiedy wszystko wyniesiono z kościoła, strażacy zdjęli zabytkowy krucyfiks i wynieśli Ukrzyżowanego ze świątyni Krzysztof Kozłowski /Foto Gość „Płonie kościół pw. św. Antoniego w Braniewie” - taka informacja obiegła w niedzielę archidiecezję warmińską. Media z całej Polski podawały wiadomości o pożarze.
- Po piętnastej ktoś dzwoni, jakiś mężczyzna, i mówi, że dym unosi się znad kościoła. Chwyciłem klucze i biegnę. I rzeczywiście, widzę z wież dym się unosi. Wszedłem do kościoła, a już w jednym miejscu widzę żywy ogień. Zadzwoniłem na straż pożarną, „ratujcie, kościół płonie!”. Szybko przyjechali. Zaczęli gasić… - wspomina proboszcz, ks. Edward Woliński.
- Po otrzymaniu zgłoszenia szybko przyjechaliśmy na miejsce. Próbowaliśmy dotrzeć do źródła ognia, ale kościół był zadymiony, co utrudniało działania. Pożar rozprzestrzeniał się w drewnianej części poddasza. A warunki były trudne. Niska temperatura powodowała utrudnienia w zaopatrzeniu wodnym. Pękały węże gaśnicze, zamarzały nasady przy pojazdach pożarniczych. Jeśli przestawaliśmy lać wodę, ta zamarzała nawet na urządzeniach końcowych. Niektórzy strażacy chodzili z butlami z gazem i palnikiem rozgrzewali nasady. Ludzie przynosili nam ciepłą herbatę. Stali, płakali, byli zszokowani - opowiada st. kpt. Ireneusz Ścibiorek.
Kiedy ogień jeszcze nie rozprzestrzenił się, za zgodą strażaków ludzie wbiegali do kościoła, chwytali ławki, konfesjonały, zdejmowali pospiesznie obrazy ze ścian, ktoś wziął szaty liturgiczne, inny księgi i ciężki mszał. Wynosili na zewnątrz, pospiesznie stawiali gdziekolwiek, gdzie było miejsce, i znów wbiegali do środka, jeszcze lekcjonarz, może obrus z ołtarza i koniecznie Najświętszy Sakrament. Odkręcili tabernakulum. Kilku silnych mężczyzn chwyciło je, wyniosło z kościoła, na mróz - a tej niedzieli było prawie minus 15 stopni Celsjusza.
Strażacy ugasili ogień około 21. Jednak całą noc dogaszali pożogę. Następnego dnia zaczęto porządkować rzeczy. Te, które zostały w świątyni, wyniesiono na plac przed kościołem.