Przełamany kordon

Posłaniec Warmiński 36/2012

publikacja 06.09.2012 00:15

Niemcy zaskoczeni uciekali. Polscy kawalerzyści na dobę opanowali miasto i wzięli do niewoli jeńców. Wszystko wydarzyło się w pierwszych dniach wojny.

Kościół św. Andrzeja Boboli w Białej Piskiej, gdzie znajduje się epitafium Kościół św. Andrzeja Boboli w Białej Piskiej, gdzie znajduje się epitafium
Antoni Górski

Najczęściej rozpoczęcie II wojny światowej kojarzymy z przekroczeniem granicy polskiej przez armię niemiecką. Jest jednak miejsce na Mazurach, gdzie nasza kawaleria zaatakowała terytorium III Rzeszy.

Zgoda Śmigłego

– Nie znam drugiego takiego przypadku, by działania zbrojne w pierwszych dniach września 1939 r. były przeniesione na teren III Rzeszy. Pożogę wojenną odczuli w tamtych dniach również obywatele Niemiec. Do akcji doszło w Prusach Wschodnich pod Białą Piską (niemieckie Bialla) w dniach 2–5 września 1939 roku – mówi Antoni Górski, historyk amator. Pan Antoni interesuje się historią regionu i wojskowości wynajduje wydarzenia, które są mało znane, lecz ważne dla dziejów Warmii i Mazur. Z dokumentów historycznych wiemy jednak, że pierwsi otrzymali rozkaz ataku na III Rzeszę żołnierze Wielkopolskiej Brygady Kawalerii, dowodzeni przez gen. Romana Abrahama. Celem był Fraustadt – dziś Wschowa w Lubuskiem, wtedy oddalone o osiem kilometrów od granicy kilkutysięczne miasteczko. Przy granicy z Prusami Wschodnimi stacjonowała Samodzielna Grupa Operacyjna „Narew” gen. Młota-Fijałkowskiego. Głównym zadaniem była chęć rozpoznania sił nieprzyjaciela w rejonie Biała–Drygały. 3 września generał telegrafował do naczelnego dowództwa: „Chcę rozpoznać rejon Bialla–Johannisburg całą Podlaską Brygadą Kawalerii. Proszę o aprobatę”. Marszałek Rydz-Śmigły wydał zgodę i 4 września ruszyło natarcie na miejscowość Bialla, które wdarło się kilka kilometrów w głąb terytorium Rzeszy, zajmując między innymi wsie Sokalen, Kowalen i Klarheim.

Grenzschutz w niewoli

Zaskoczenie wśród Niemców było tak duże, że stawiając słaby opór wycofali się, a wraz z nimi miejscowa ludność. Polacy utrzymali pozycje przez niemal dobę. Jak pisze poseł i historyk Arkadiusz Czartoryski w swym opracowaniu na temat SGO „Narew”, straty Polaków wyniosły zaledwie pięciu ułanów zabitych i dziewięciu rannych. Zdobyli za to cztery samochody, kilka motocykli, dwa moździerze oraz sporo broni. Jak stwierdził gen. Kmicic-Skrzyński: „Nie osiągnęliśmy nakazanych celów terenowych, ale rozpoznanie dało dostatecznie dobre wyniki.” W czasie tej akcji wzięto również do niewoli kilkudziesięciu jeńców, którzy pochodzili z Grenzschutzu i pułku Landwery z Ełku. – Przed opisaną akcją, 4 września, prowadzono inne wypady rozpoznawcze. Pododdziały w sile patrolu, a nawet szwadronów kawalerii, wdzierały się na głębokość ok. 6 km, zdobywając jeńców i trochę broni. Między innymi 2 września został wysłany patrol w kierunku Skarżyna. W nocy z 2 na 3 września zorganizowano wypad do miejscowości Rogallen. W nocy z 3 na 4 września dwa szwadrony wyruszyły z Ławska w kierunku granicy z Prusami Wschodnimi, a pluton wzmocniony dwoma cekaemami wkroczył do wsi Sokollen, w pobliżu której rozpędzono niemiecką placówkę graniczną – opowiada historyk hobbysta.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.