Nie warto wracać do Polski

Krzysztof Kozłowski

|

Posłaniec Warmiński 18/2013

publikacja 02.05.2013 00:15

Można powiedzieć, że tamta ziemia nie jest już pustynią, że tam jest żywy Kościół.

Historię Kościoła katolickiego w obwodzie kaliningradzkim ks. Jerzy Steckiewicz opisał w swojej książce pt. „Kościół katolicki w obwodzie kaliningradzkim w latach 1945–2009”. Zawarł w niej również wspomnienia z czasów, kiedy zaangażował się w dzieło odnowy duchowej mieszkańców obwodu Historię Kościoła katolickiego w obwodzie kaliningradzkim ks. Jerzy Steckiewicz opisał w swojej książce pt. „Kościół katolicki w obwodzie kaliningradzkim w latach 1945–2009”. Zawarł w niej również wspomnienia z czasów, kiedy zaangażował się w dzieło odnowy duchowej mieszkańców obwodu
Krzysztof Kozłowski

Dość często możemy przeczytać artykuły dotyczące obwodu kaliningradzkiego i jego mieszkańców, szans, jakie daje nam mały ruch graniczny. A jak wygląda kwestia Kościoła katolickiego w obwodzie kaliningradzkim? O tym mogli dowiedzieć się uczestnicy spotkania z ks. Jerzym Steckiewiczem, które odbyło się w Instytucie Kultury Chrześcijańskiej im. Jana Pawła II w Olsztynie. Ks. Steckiewicz od czerwca 1991 r. pracuje w Kaliningradzie. Tworzy szereg parafii na terenie całego obwodu, w tym m.in. parafię św. Wojciecha (Adalberta) w Kaliningradzie, gdzie buduje kościół i duże zaplecze parafialne.

Połączone kontenery

Początkowo, aby odnaleźć katolików, jeździł na cmentarze, zaczepiał ludzi i pytał o nazwiska. Jeżeli brzmiały po polsku, nawiązywał kontakty. Tak zebrała się pierwsza grupa katolików. Od samego początku też starał się również o odzyskanie kościołów katolickich, co okazało się praktycznie niemożliwe. Dlatego wraz z wiernymi modlił się przy ścianie kościoła Świętej Rodziny. Rozpoczęto również naukę katechezy i języka polskiego, w co włączali się mieszkańcy Olsztyna, w tym szczególnie Alina Stępniewska. W końcu udało się stworzyć pierwsze centrum katolickie. – Zrobiliśmy je z połączonych kontenerów, które normalnie służą na budowach. Były trzy kontenery mieszkalne, jeden biurowy, w którym były Caritas, kolegium teologiczne i biuro parafialne. Z trzech kontenerów zrobiono również kaplicę – wspominał ks. Jerzy Steckiewicz. Grupa katolików rosła. Jednak zmiana trybu życia związana z przeniesieniem się do Kaliningradu nie była dla ks. Steckiewicza łatwa. Wielokrotnie zastanawiał się, czy warto było tam przyjeżdżać. Wątpliwości rozwiało życie, stawiając mu na drodze potrzebujących chrześcijan.

Ostatnia spowiedź

Pewnego wieczora zjawił się u niego mężczyzna, który poprosił, aby pojechał wyspowiadać jego umierającą matkę. – Dobrze, jutro przyjadę – odpowiedziałem mu. – On jednak nalegał, aby jechać od razu – mówi ks. Jerzy. Kiedy jechali, mężczyzna mówił, że jest ateistą, żołnierzem zawodowym, że ma żonę Rosjankę i dwójkę dzieci. Jego mama jest bardzo wierząca. Dziesięć lat temu przyjechała do nich w odwiedziny, ale na dzień przed wyjazdem dostała wylewu. Lekarze stwierdzili, że zostało jej najwyżej kilka dni życia. A ona, zamiast umierać, odzyskała mowę i powiedziała: „Jestem katoliczką, a katolicy nie umierają bez spowiedzi”. Było to wówczas dla niego czymś nierealnym, dziwnym. Po pewnym czasie jego mama odzyskała władzę w rękach. Od razu sięgnęła po swoje modlitewniki i cały czas się modliła. Co jakiś czas powtarzała, że katolicy nie umierają bez spowiedzi. W dniu, kiedy wysłała syna po kapłana, przeczytała w gazecie informację, że w Kaliningradzie są kapłani, którzy chcą pozbawić ludzi dostępu do kultury, że jest ksiądz z Litwy i Polski. Wtedy powiedziała do syna: „Jedź do Kaliningradu i przywieź mi księdza, tego z Polski”. – Tak dojechaliśmy do domu. Ta pani się wyspowiadała. Odprawiłem Mszę św. przy jej łóżku. Później rozmawiałem z nią bardzo długo. Recytowała mi z pamięci poezję Konopnickiej. Wróciłem do domu, kiedy świtało. Koło południa zadzwonił do mnie ów mężczyzna z informacją, że jego mama właśnie umarła. Wtedy dostałem odpowiedź na moje wątpliwości. Czy wracać do Polski do tysięcy ludzi, czy być dla kilku osób, które w tak heroiczny sposób czekają na kapłana – mówi ks. Steckiewicz.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.