Ewangeliczna refleksja

Krzysztof Kozłowski /GN

publikacja 05.10.2013 23:10

Bez serca będzie to śpiew samouwielbienia, kręcenia się wokół siebie.

Ewangeliczna refleksja Wspólna refleksja nad naszą więzią z Bogiem i bliźnim była okazją do rozmów o modlitwie Krzysztof Kozłowski /GN

"Miłość bezwarunkowa jedynym źródłem ludzkiego szczęścia i ostatecznego powołania” – to główna myśl, która przyświecała spotkaniu w Karmelu w Spręcowie w ramach dnia duchowości karmelitańskiej, który prowadził o. Marek Kępiński OCD.

Na długo przed Eucharystią niewielka kaplica w klasztorze sióstr karmelitanek wypełniła się wiernymi, dla których duchowość św. Teresy od Dzieciątka Jezus jest inspiracją do ciągłego wzrastania.

– Święta Tereska od Dzieciątka Jezus miała i ma misję uniwersalną w Kościele, a jej przesłanie skierowane jest do wszystkich ludzi. Dlatego jak najbardziej uzasadniona jest nasza obecność w dniu dzisiejszym. Jej najważniejszym zadaniem nie jest nauczanie dróg modlitwy wewnętrznej. Mała Teresa ma coś ważnego do powiedzenia agnostykom i ateistom, ludziom wątpiącym, miotającym się, jeśli chodzi o swoją wiarę. Dlatego Jezus pozwolił, aby święta poznała od środka świat duchowej pustki, bezsensu istnienia, wszelkie konsekwencje, które niesie za sobą niewiara w bezwarunkową miłość Boga wobec człowieka. Panie Boże, kochasz mnie..., ale zawsze za coś – mówił o. Marek.

W wygłoszonej homilii mówił o osamotnieniu współczesnego człowieka. Podkreślał, że jest to bolesne doświadczenie, tym bardziej paradoksalne, im więcej jest wokół nas ludzi. Zauważył, że obecnie możemy mówić o panującej epidemii samotności, która jest konsekwencją zerwania więzi z Jezusem Chrystusem. A przecież każdy człowiek ma w sobie naturalną tęsknotę za tym, by być kochanym miłością bezwarunkową. – Syn Boży przyszedł na świat, aby objawić nam prawdziwy obraz Boga i przywrócić wiarę w to, że Bóg pokocha człowieka dla niego samego. Odpowiadając na Jego miłość, potrzebujemy czasu i – nieraz – wielu bolesnych przeżyć, aby zrozumieć i przekonać się osobiście, że poza miłością miłosierną Boga nasze życie straci swój sens i znaczenie – podkreślał o. Marek. I apelował, aby zapytać samego siebie, jak bardzo jest interesowna nasza miłość wobec Boga i innych. – Chodzi o ewangeliczną refleksję, pełną pokory i serca. Chociaż w tej refleksji można odkryć bolesne aspekty swojego życia duchowego. W jaki sposób ja, na dzień dzisiejszy, pragnąłbym, aby mnie Bóg kochał, aby kochał mnie drugi człowiek? – pytał.

Po Eucharystii i konferencji był czas na poczęstunek. Wielu dyskutowało i wymieniało swoje spostrzeżenia na temat usłyszanej nauki. Następnie odbyło się spotkanie – wspólna refleksja nad naszą więzią z Bogiem i bliźnim. O. Marek opowiadał o swoich doświadczeniach związanych z pracą duszpasterską w Argentynie. O posłudze w szpitalach, gdzie co dzień umierały osoby chore na AIDS, o zmaganiach z sektami i okultyzmem, które odbierają człowiekowi poczucie miłości Boga, miłości bezinteresownej. Mówił też o zranieniach i ich wpływie na postrzeganie Boga jako Miłości Miłosiernej. – W życiu, etapami, dochodzimy w końcu do momentu, kiedy atak przeciwko wierze i nadziei zawsze będzie skłonieniem nas do tego, aby spojrzeć na nas samych nie oczyma Boga, a człowieka. Własną, genialną inteligencją. I na to czeka zły duch. Bo w tym momencie włącza w dialog swoją inteligencję, która jest wyższa od naszej, która ma nas doprowadzić do upadku. Chodzi mu o zerwanie więzi, naszych więzi z Bogiem. O utratę wiary w miłość – mówi o. Marek, jednocześnie podkreślając, że modlitwa jest źródłem prawdy, którą przekazuje nam w rozmowie Bóg.

– Ale my często słyszymy od księży, że nie umiemy się modlić. Ale ja już nie wiem, jak powinnam się modlić. Bo ojciec powiedział piękne zdanie, że "my nie powinniśmy prosić Boga o coś konkretnego, tylko że powinniśmy używać sformułowania: »Jezu, proszę za wszystkich ludzi, których spotykam na swojej drodze«”. Proszę coś więcej na ten temat powiedzieć – padła prośba z sali.

– Dzielimy się tym, czego doświadczamy. Ale ja, będąc karmelitą, mam mieć chęć uczynienia wszystkich karmelitami? No, nie.Kardynał Ratzinger napisał kiedyś, że "modlitwa w chrześcijaństwie jest darem.” A św. Rafał Kalinowski powiedział, że "swoją przeszłość odzyskał na modlitwie”. Pierwszym, który nas zaprasza do modlitwy, jest Pan Jezus. Nie ja. To jest właśnie łaska uprzedzająca. Modlitwa jest łaską. Ja nie umiem się modlić. Zgadza się. Bo ona jest darem. Ale jak odpowiadać na ten dar? Mamy różne formy. Ważne, aby za formą modlitwy było moje serce. Jeżeli go zabraknie, choćby techniki modlitwy były nieprawdopodobne, to nie będzie dialogu. To będzie jakiś śpiew samouwielbienia, kręcenia się wokół siebie. Bo co mam Ci do powiedzenia podczas adoracji? Czy będzie to milczenie, czy Różaniec, cokolwiek? To ma pomagać mi trwać przy Tobie, chociaż Ciebie nie rozumiem. Ale chodzi o to, że miłość odnosi się do woli. Na Golgocie Jezus zawalczył o nas. Jaka jest modlitwa Jezusa? Zawsze wracajmy do źródła, z którego czerpała św. Teresa i wszyscy święci. Jak się modlić? Tak, jak Pan Jezus – wyjaśniał o. Kępiński. Podkreślał, że bez miłości modlitwa nie ma sensu, jest to wyłącznie doskonalenie techniki. A trzeba się powierzać Bogu, codziennie, kiedy nadzieja umiera, kiedy czujemy, że jesteśmy sparaliżowani. „Rób ze mną, co chcesz” – powiedzmy wtedy.

Po spotkaniu odbyła się adoracja Najświętszego Sakramentu. Następnie o. Marek Kępiński OCD poświęcił róże. – Dobrze znamy całą historię, kiedy św. Teresa mówi, że "spuści deszcz róż z nieba po swojej śmierci”. Chodzi o jej wstawiennictwo, jej modlitwę za nas, a zwłaszcza w tej intencji, abyśmy poprzez naszą słabość i niedoskonałość, zamiast wpadać w jakąś rozpacz, otwierali się na Bożą obecność i wszechpotężną Miłość Miłosierną – podkreślał o. Marek. Po zakończonym spotkaniu każdy mógł wziąć do domu poświęconą różę – pamiątkę z dnia skupienia, dnia duchowości w Karmelu w Spręcowie.