Dwadzieścia lat małych kroczków

Krzysztof Kozłowski

|

Posłaniec Warmiński 50/2013

publikacja 12.12.2013 00:15

Lidzbark Warmiński. Często dziś słyszymy, że „prawda cię zabije” lub że „prawda cię zniszczy”. Ale to nie jest tak. Prawda wyzwala. Daje pokój i radość. Daje możliwość poznania siebie.

 Obecnym opiekunem wspólnoty jest  ks. Paweł Rzosiński Obecnym opiekunem wspólnoty jest  ks. Paweł Rzosiński
Krzysztof Kozłowski /GN

Kiedy rozmawia się z członkami Odnowy w Duchu Świętym w Lidzbarku Warmińskim, można sobie uświadomić, że Duch Święty wieje tam, gdzie człowiek otwiera się na Jego działanie. I choć wielu z nas uważa, że nie ma potrzeby należności do żadnej ze wspólnot, ich świadectwo dowodzi, że prawda jest zupełnie inna, że właśnie we wspólnocie z innymi ludźmi człowiek może odnaleźć oparcie, zrozumienie i pomoc w trudnych chwilach życia, które przecież nie omijają nikogo z nas. A kiedy ma się przy tym do dyspozycji charyzmaty, dary i owoce Ducha Świętego, a fundamentem staje się sam Jezus, to nawet zupełne ciemności nie są straszne, gdyż jest je w stanie rozświetlić Boże światło. I to zarówno ciemności duchowe, jak i te, które znamy z nocnych spacerów, choćby po własnym mieszkaniu. Jak to się dzieje? Tylko Bóg to wie.

Moje gaworzenie

Ewa, odkąd pamięta, czuła w sobie jakąś tęsknotę. W dzieciństwie nienazwaną, jednak z wiekiem jakby dojrzewającą. To z tego okresu pamięta, że chciała być blisko ołtarza, chciała być blisko Boga. – Gdzieś w sercu modliłam się swoimi słowami. Aż w końcu Bóg odpowiedział na moje pragnienia. Kiedy ksiądz podczas czytania ogłoszeń duszpasterskich przeczytał, że w parafii odbędą się rekolekcje REO – a była to jesień 1996 r. – poczułam w duszy radość, pomyślałam, że to jest właśnie coś dla mnie – wspomina Ewa, obecna liderka wspólnoty. – To był dla mnie życiowy zwrot. Mój wewnętrzny świat wartości uległ zmianie. Jednak dziś wiem, że moje nawrócenie będzie trwać całe życie. Jeden krok do przodu, dwa do tyłu. Jestem po prostu słabym człowiekiem. Ale wiem, że pomimo tego, to jest i będzie szczęśliwe życie. Bo Jezus Chrystus mnie kocha – wyznaje. Podkreśla, że aby wytrwać, potrzebuje wspólnoty, bliskich w Bogu ludzi, rozmów z nimi, modlitewnego wsparcia. – Myślę, że nieraz więzy rodzinne nie są tak silne, jak te łączące członków wspólnoty, członków Kościoła. To jest radość bycia z sobą – mówi. Kiedy przyszła na pierwsze spotkanie i usłyszała wspólnotową, jednoczesną modlitwę językami, z lekkim przerażeniem wpatrywała się w to, co się dzieje. – Po prostu słuchałam. Co oni wyprawiają? Gdzie ja trafiłam? A może to wariaci? Jeden się śmieje, inny płacze, ktoś klęczy, obok inny unosi wysoko ręce. Przestraszyłam się tego. Ale myślałam, że skoro mnie tu, Boże, zaprosiłeś, to ja wytrwam. Kiedy sama otrzymałam dar języków, poczułam ową niezwykłą swobodę dziecka Bożego, takiego prawdziwego dziecka, bo Bóg nie wymaga od nas przemyślanych wykładów. On chce prostej postawy dziecka, z otwartymi ramionami i sercem. Pragnie naszego niemowlęcego gaworzenia – śmieje się.

Już nie dziwi

Aleksandra uczestniczyła w rekolekcjach REO w 1998 r. – Czułam, że potrzebuję zmiany w życiu. Ale nie wiedziałam, co mam zmienić, nie wiedziałam, o co mi chodzi. Usłyszałam na Mszy św., że mają się odbyć rekolekcje Odnowy w Duchu Świętym. I to słowo „odnowa”, zrobiło na mnie ogromne wrażenie – opowiada Aleksandra. – We wspólnocie nauczyłam się prawdziwej mojej prywatnej modlitwy. Pokochałam Pismo Święte. Na naszych spotkaniach mogę się podzielić swoimi problemami, mogę się nawet wypłakać – wyznaje. Wspomina pierwsze spotkania, uczestnictwo w modlitwie jednoczesnej. – Były to nieciekawe wrażenia. Szczególnie modlitwa językami. Jak oni się modlą? Co oni mówią? Ale kiedy otrzymałam ten dar, pojęłam wszystko. Nie dziwi mnie taka modlitwa, podnoszenie rąk, klaskanie, skakanie – mówi. – Jedni się boją Boga, inni po prostu Go kochają. Myślę, że bez Niego życie nie ma żadnej wartości, a człowiek żadnej przyszłości – podkreśla Anna, która wstąpiła do wspólnoty w 1996 r. – Dla mnie Bóg jest przytuleniem – dodaje. Podobne odczucia mają również osoby, które od niedawna należą do wspólnoty. – Jezus mnie tu przyprowadził. Miałam pewne przeszkody, myślałam „nie idź tam”, coś mi dokuczało. Ale czułam też, że potrzebuję ukojenia. W końcu zdecydowałam się na rekolekcje REO. Okazały się dla mnie niezwykłym czasem. Po wylaniu darów Ducha Świętego, po rekolekcjach, wróciłam do domu. Nawet nie zapalałam światła, choć była już noc. A w mieszkaniu było jasno. Chodziłam po pokojach, po cichu, żeby to światło się nie rozproszyło. Rozmyślałam. I wszystkie moje obawy i złe myśli się rozpłynęły. Do dziś coś od Boga otrzymuję – ukochanie Eucharystii, uzdrawiającą moc modlitwy. Odczułam bezinteresowną miłość do Boga – wyznaje Alina.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.