Król Popiel w koloratce

Krzysztof Kozłowski

|

Posłaniec Warmiński 08/2014

publikacja 20.02.2014 00:15

- Nam chodzi o „Balladynę” i o wymowę tego dramatu, a nie o wywoływanie tanich sensacji - przekonuje Zbigniew Głowacki.

 Po zrobieniu jednego zdjęcia pracownicy teatru (choć wiedzieli, że jestem dziennikarzem piszącym na temat spektaklu) zabronili mi wykonać kolejne ujęcia. Szkoda, bo oprócz księdza z kieliszkami, było wiele innych ciekawych scen Po zrobieniu jednego zdjęcia pracownicy teatru (choć wiedzieli, że jestem dziennikarzem piszącym na temat spektaklu) zabronili mi wykonać kolejne ujęcia. Szkoda, bo oprócz księdza z kieliszkami, było wiele innych ciekawych scen
Krzysztof Kozłowski /GN

W tym roku Olsztyński Teatr Lalek obchodzi jubileusz 60-lecia. Na tę okazję przygotowano „Balladynę” Juliusza Słowackiego. – Kiedy koleżanka zadzwoniła do mnie i zapytała, czy pójdę z nią na tę sztukę, bez wahania się zgodziłam. Do tej pory byłam na wszystkich sztukach adresowanych do dorosłych i byłam zawsze pod ogromnym i pozytywnym wrażeniem. Z takim nastawieniem poszłam do teatru – mówi pani Bożena.

Czar prysł

Pani Bożena wspomina początek sztuki. Oczom widzów ukazuje się wnętrze gospody. Wchodzą do niej, po kolei, aktorzy ubrani w zwykłe neutralne stroje, czarna sukienka, marynarka, długi płaszcz. Na scenę wchodzi również aktor wyraźnie grający osobę pijaną. Karczmarka nalewa mu dwa kieliszki wódki. On je wypija. – I czar prysł. Bo chwiejący się i pijący aktor ubrany jest jak ksiądz. Pod szyją ma koloratkę, dużą, by rzucała się w oczy. To był dla mnie szok – wspomina. – Mój syn po sztuce przyszedł do domu i nie krył zdziwienia, że króla Popiela III, który został wygnany z pałacu i mieszka w lesie jako pustelnik, pokazano jako księdza alkoholika. Nie podobało mu się to – dodaje pani Ania. Po pierwszych spektaklach do Olsztyńskiego Teatru Lalek urażone osoby zaczęły wysyłać mejle z prośbą o wyjaśnienia, dlaczego w tej sztuce, skierowanej przede wszystkim do młodzieży szkolnej, utrwala się kreowany w mediach negatywny obraz osoby duchownej. – Jaki cel ma ubranie aktora grającego króla Popiela III w koloratkę? Jaki cel przyświeca temu, że wchodzi on do gospody pijany i pije wódkę? Nie mogę tego pojąć – mówi oburzona pani Bożena.

To nie tak

– Myślę, że to wynik artystycznego nieporozumienia. Faktycznie aktor wchodził na scenę, grając osobę pijaną. Zwróciłem na to uwagę i teraz wygląda to inaczej. Postać sceniczna wchodzi i nie jest pijana. Zarzucano nam, że ta postać jest kapłanem. Ten zarzut jest chybiony. Teatr, operując pewnymi znakami, niekoniecznie te znaki chce odnosić do współczesności, do sporu toczącego się obecnie na temat osób duchownych. Nasza sztuka nie wpisuje się w te dyskusje i nic w niej nie sugeruje, że się do nich odnosi. Bo nie ma określonego czasu akcji, stroje są pozornie współczesne. Istotne jest to, że aktor od pierwszych wypowiedzianych słów nie kreuje postaci księdza, ale Pustelnika, którym w „Balladynie” jest król ukrywający się w lesie. On marzy o tym, żeby przywrócić w kraju moralny porządek. Jest to ktoś, kto strzeże wartości moralnych. Reżyser wpadł na pomysł, że koloratka wyróżni tę postać, podkreślając w ten sposób jej wyjątkowość. Tak się to powinno odczytywać, jeśli spojrzy się na całość spektaklu. W spektaklu nie ma żadnych sygnałów, że reżyser w swojej koncepcji próbuje się wpisać w dzisiejszość, w świat medialnej zawieruchy i ataków na księży. Jeśli ktoś tak to odczytuje, to po prostu przychodzi do teatru z bagażem tych codziennych sporów. A „Balladyna” to podróż w mityczne czasy, w baśń, to metafora kondycji ludzkiej, wartości ludzkich – wyjaśnia Zbigniew Głowacki, dyrektor Olsztyńskiego Teatru Lalek.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.