Tylko zapusty ci w głowie

Ks. Piotr Sroga

|

Posłaniec Warmiński 10/2014

publikacja 06.03.2014 00:15

Tradycja warmińska. Historia Warmii jest związana z Kościołem Katolickim i jego kalendarzem liturgicznym. Ten związek naznaczył przeżywanie poszczególnych pór roku i zwyczaje, jakie utrwaliły się na wieki wśród Warmiaków.

 Wielki Post dla Warmiaków łączył się z intensywniejszą modlitwą Wielki Post dla Warmiaków łączył się z intensywniejszą modlitwą
ks. Piotr Sroga /GN

Tak też było z Wielkim Postem, który przeżywany był bardzo rygorystycznie. Zanim się jednak rozpoczął czas poszczenia, były zapusty – tak nazywano trzy ostatnie dni przed Środą Popielcową, które zastępowały Warmiakom karnawał.

Bugeltanc

Jedno z przysłów dotyczących tego czasu mówi: „W zapusty kurak tłusty”. Był to czas intensywnej zabawy, która nie zawsze się kończyła dobrze. W XVI wieku jeden z proboszczów w Dywitach narzekał, że wierni zaniedbali swoje obowiązki religijne w Środę Popielcową z powodu intensywnej zabawy w zapusty. Z relacji ks. Mańkowskiego wiemy, iż w dawnych czasach aktywni w wydobywaniu grosza od córek gospodarzy byli parobkowie. Komplementowali je i wychwalali, a te w podzięce obdarowały ich pieniążkami. Tak zebrane sumy przeznaczano na zabawę. W czasie zapustów grano w karty, organizowano zabawy i spotkania. Znany był „bugeltanc” – taniec podobny do poloneza, w którym pląsano przez całą wieś. Ten czas był jednocześnie wolny od dodatkowych prac, wykonywano tylko te konieczne w gospodarstwach. Związany dziś z tłustym czwartkiem zwyczaj smażenia pączków, u Warmiaków odbywał się w zapusty. Wtedy też prawie w każdym domu przygotowywano pączki. Zabawa kończyła się we wtorek o północy. Michał Lengowski przytoczył pewną opowieść, związaną z zapustami. Oto proboszcz przepytuje pana młodego: „Jakie są najważniejsze święta w roku?”. Ten odpowiada: „A no zapusty proszę jegomościa”. Wtedy zdenerwowany ksiądz stwierdza: „Tak, tak, u ciebie tylko zapusty tkwią w głowie, bo masz głowę pustą”.

Jajko dla chorego

Rozpoczynająca Wielki Post Środa Popielcowa, nazywana też na Warmii Suchą Środą, zaczynała się podobnie jak dziś, od posypania głów przez kapłana ubranego w ornat w popielatym kolorze, popiołem przygotowanym ze spalonych zeszłorocznych palm. Potem szło się na śniadanie, złożone z kapusty z burym grochem, zupy mlecznej lub chleba maczanego w oleju. Po śniadaniu gospodynie szorowały popiołem wszystkie garnki, żeby nie zostały w nich resztki mięsa lub zwierzęcego tłuszczu, patelnie wyrzucały do ogrodu, albo na strych, a gospodarze wytaczali beczki z solonymi śledziami. W kościele zawieszano fioletową „Płachtę pokutną”, ozdobioną haftami przedstawiającymi sceny i symbole Męki Pańskiej, oddzielającą ołtarz od wiernych, co symbolizowało oddzielenie ludzi od Boga przez grzech. W późniejszym okresie płachtę zastąpiła chorągiew pokutna. Podczas Mszy płachta była nieco unoszona do góry, a zdejmowano ją w Wielki Piątek, nawiązując do słów pasji „zasłona została zerwana”. W czasie całego okresu Wielkiego Postu nie jadano mięsa, tłuszczu zwierzęcego, źle widziane były cukier, miód i nabiał. Warmiacy najczęściej bardzo rygorystycznie stosowali się do wielkopostnych przepisów. Żywiono się głównie żurem postnym, kartoflami, gotowaną i surową kapustą kiszoną, śliwkami suszonymi, gotowaną brukwią, śledziami, chlebem polewanym olejem lnianym. Nie palono tytoniu i nie zażywano tabaki, ograniczano alkohol. Niedozwolona była muzyka, ustawały śpiewy, wszelkie zabawy, spotkania i poczęstunki, a dzieci nie mogły się nawet śmiać i krzyczeć. Poświęcano także czas na modlitwę i czytanie Biblii. Pamiętano o obowiązku dawania jałmużny i spełniania dobrych uczynków. I tak na przykład chorych i biednych obdarowywano masłem, jajkami, rybami, grochem, a chłopcy biegali po wsi z kobiałkami zbierając jajka na rzecz szkoły.

Witkami w księdza

W Niedzielę Palmową przed kościołem ustawiany był namiot, z którego w procesji przenoszony był do kościoła krucyfiks owinięty w płótno. W kościele kapłan kładł się krzyżem na ziemi, a wierni okładali go wierzbowymi witkami wołając: „chcemy pasterza uderzyć, aby owce się nie rozproszyły”. Święcono palmy wykonane z bazi, zazielenionych gałązek brzozy, jałowca, barwinku lub borówek i przybrane kolorowymi wstążeczkami, suszonymi lub sztucznymi kwiatami. Poświęcone w Niedzielę Palmową bazie miały moc magiczną: połykane chroniły od bólu gardła, uformowane w małe krzyżyki gałązki wierzbowe umieszczane na polu chroniły przed klęskami żywiołowymi, wieszane nad wrotami obory chroniły bydło przed chorobami, a domowników ochraniały umieszczone za świętymi obrazami. Po Niedzieli Palmowej rozpoczynał się Wielki Tydzień, zwany też „cichym”. W Wielką Środę nie robiło się nic w polu, w ogrodzie ani w domu. Wierzono, że i tak by z tego nic nie wyszło. Za to tego dnia – a nie w poniedziałek – oblewano się wodą. W Wielki Czwartek biskup we fromborskiej katedrze święcił oleje potrzebne do chrztu i innych obrzędów chrześcijańskich, wybierano też z różnych wsi 12 starców, którym biskup obmywał nogi, po czym zapraszał do siebie na kolację i wręczał podarunki. W dawniejszych latach także ojciec rodziny obmywał nogi domownikom. Od południa ustawały wszelkie prace w polu, a po wsi biegali chłopcy z kołatkami, nawołując do modlitwy.

Palony krzyż

Nie był to jednak dzień do końca smutny, bo właśnie w Wielki Czwartek odbywały się przedświąteczne targi, na których gospodynie zaopatrywały się w produkty potrzebne na święta, a dla dzieci wypiekano obwarzanki. W Wielki Piątek obowiązywał ścisły post. Śniadanie jadły tylko dzieci i była to kromka suchego chleba. Na obiad podawano kluski ze śliwkami, na kolację czarną kawę i chleb polany olejem. W kościołach modlono się przed grobami Pańskimi, a w domu zbierano wszystkie krzyże i wkładano „do grobu” – zawijano w białą chustę lub obrus i kładziono na eksponowanym miejscu. W Wielką Sobotę na Warmii nie święcono pokarmów. W kościele święcono ogień i wodę. Ogień trzeba było przynieść do domu i rozpalić nim pod kuchnią. Woda święcona miała wielką moc: dawano ją do picia chorym i kropiono dom i zagrodę. Po obrzędzie święcenia ognia i wody spalano najstarszy we wsi drewniany krzyż przydrożny. Węgle pozostałe po spaleniu tego krzyża zabierano do domu. Uchodziły za niezawodny środek przeciw bólom, w postaci okładów na bolące miejsce. Wielki Post kończył się ostatecznie, gdy chłopcy, biegnąc przez wieś, wołali: „Żur do lasu, mięso do wsi!” Potem już rezurekcyjne dzwony zapowiadały nadejście świąt.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.