Bóg wciąż coś zmienia

Krzysztof Kozłowski


|

Posłaniec Warmiński 12/2014

publikacja 20.03.2014 00:15

Wspólnota Odnowy w Duchu świętym „Kanaan”. Włączają się nie tylko w dzieła w parafii. Służą podczas Wieczorów Chwały w kościele Chrystusa Odkupiciela Człowieka, prowadzą spotkania w areszcie śledczym, współtworzą wspólnotę odnowy w Bartągu, angażują się w prowadzenie rekolekcji ewangelizacyjnych w archidiecezji. Już od 20 lat.


Podczas czuwań modlitewnych Odnowy prowadzone są rozważania i śpiew Podczas czuwań modlitewnych Odnowy prowadzone są rozważania i śpiew
Krzysztof Kozłowski /GN

Wszystko zaczęło się od rekolekcji ewangelizacyjnych odnowy (REO), które odbyły się w Stoczku Klasztornym. Po nich grupa młodych ludzi, wróciwszy do Olsztyna, przynaglona przez Ducha Świętego, postanowiła przy parafii utworzyć wspólnotę Odnowy w Duchu Świętym „Kanaan”. Jej członkowie od 20 lat wzrastają w wierze.
– Wspólnotę zakładała ta ponoć straszna młodzież, rozbrykana, podobno będąca daleko od Boga, ale którą Bóg powołał do tego dzieła. Ówczesny proboszcz ks. Julian Żołnierkiewicz bez wahania zaufał założycielkom i przydzielił duszpasterza. Zaczęły od ewangelizacji opiekuna duchowego, który miał problem, żeby zobaczyć w nich osoby napełnione Duchem Świętym. Wiem, że rok później zorganizowano w parafii pierwsze REO. Przyszło na nie tak wiele osób, że założycielki musiały prosić o pomoc osoby z innych miast – mówi Paweł, który 17 lat temu wstąpił do Odnowy.


Mądrość Ojca


Paweł trafił do wspólnoty po trzech latach jej istnienia. – Byłem na drodze powrotu do Boga, poszukiwania. W kościele ogłoszono, że rozpoczynają się rekolekcje. Pomyślałem, że pójdziemy z żoną, nic nie mamy do stracenia. Nie wiedzieliśmy, że pakujemy się w 8-tygodniowy cykl rekolekcji ewangelizacyjnych. Od tego momentu zaczęło się moje odkrywanie Jezusa, Jego działania. Nie zapomnę katechezy o sensie życia. Byłem w kiepskim stanie, i fizycznym, i duchowym. Alkohol… Bóg mnie przywołał. Zacząłem się nawracać. Przestałem pić. I to był cud. Bo nic nie musiałem robić, wysilać się, walczyć. Po prostu przestałem – wspomina.
Początkowo starał się analizować katechezy rozumem, racjonalizował każde słowo. W końcu jest inżynierem. Kiedy słyszał, że trzeba prawdę przyjąć sercem, nie dowierzał, wątpił, zestawiał to ze swoim sposobem widzenia świata. – Pozostałem we wspólnocie i do dziś nieustannie się nawracam – mówi.
Podczas kolejnych REO był już po drugiej stronie, świadczył o działaniu Boga w jego życiu. – Ludzie szukali Boga. Przychodziło po 300 osób. Nie mieścili się w sali. Zaczęła się moja posługa. Na początku entuzjastycznie, później z trudem. Ale droga nawrócenia, którą rozpocząłem 17 lat temu, trwa. Cały czas widzę, że mimo myśli, że się wypaliłem, że się cofam, wiem, że to są doświadczenia, które Bóg dopuszcza. Ostatnio padła mi firma. To trudne doświadczenie. Ale jestem w dobrej formie. Bóg mnie podźwignął. Ciągle z podziwem patrzę na mądrość Bożą. Wiem, że kiedy miałem pieniądze, brakowało mi rozsądku – śmieje się Paweł. – Krzyczę codziennie do Boga, że się nie zawiodłem. Bo przecież nie jestem sam. Bóg jest ze mną, jest ze mną wspólnota. To mój fundament życia – dodaje.


Małymi kroczkami


– Pan Bóg się o mnie upominał. W końcu posypały się moje wyobrażenia o moim życiu. I to ja zaczęłam Go wołać i szukać odpowiedzi, jaki sens ma moje życie. Fakt, że trafiłam na REO, to była jedna z Jego odpowiedzi. Co dziś jest dla mnie ważne, przeszłam przez te rekolekcje bez żadnych fajerwerków, był to czas spokojnego działania Boga, wręcz z wrażeniem, że nic się nie dzieje. Ale tak działają krople, które z niezwykłą cierpliwością drążą skały – mówi Marta, która w 2001 r. wstąpiła do wspólnoty. – Wtedy było nas znacznie więcej. Najchętniej siadałam w drugim rzędzie, żeby nikt mnie nie widział, nic ode mnie nie chciał i żebym nic nie musiała mówić. Bo przecież do niczego się nie nadaję. Po spotkaniach zostawałam, aby poustawiać na miejsce krzesła. Zostałam zauważona przez odpowiedzialnych za wspólnotę. Czasami popychali mnie do niektórych zadań. To była Boża mądrość, Bóg mnie wychowywał, drobnymi lekcjami uczył, jak mam współpracować z łaską. Pokazywał: patrz, na to cię stać, to potrafisz. Za każdym razem były to większe dzieła – mówi Marta. Z czasem została jedną z odpowiedzialnych za wspólnotę osób, później liderem. – To, że wyznałam Jezusa jako Pana i Zbawiciela nie spowodowało, że z mojego życia zniknęły problemy. One są, ale jako doświadczenie, miejsce, w które szczególnie powinnam wpuszczać Boga. Był czas, kiedy nie miałam pracy. Ale dzięki temu mogłam włączyć się w posługę w olsztyńskim Areszcie Śledczym, wśród osadzonych. Bóg pokazuje, że to, co się wydarza, nie jest pozbawione sensu. Tylko my tego często nie zauważamy – dodaje. Poprzez doświadczenia zaznała również siły wspólnoty, która wspólnie nie tylko się modli, ale wspiera w trudnych okresach życia, pomaga, wypełniając biblijne wołanie Jezusa, że byłem głodny, spragniony, nagi, chory, a wy przy Mnie byliście, pomogliście, daliście nadzieję. – Bóg działa przez innych ludzi. To ogromna łaska wspólnoty – podkreśla.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.