Karolina - dar Boży

ks. Piotr Sroga

publikacja 08.04.2014 10:37

Był czas, gdy Asia i Przemek pytali Boga "Dlaczego?". Jednak wiara i modlitwa za wstawiennictwem papieża Polaka zaowocowały życiem - tak bardzo oczekiwanym.

Karolinka rozwija sie i jest zdrowa Karolinka rozwija sie i jest zdrowa
ks. Piotr Sroga /GN

 „Pod dębami Mamre za rok o tej porze twoja żona Sara urodzi syna(...)”.

Asia i Przemek: Te słowa anioła, zabrzmiały wyraźnie i w naszym życiu. My też mieliśmy doświadczyć spełnienia obietnicy danej przez Boga, który jest dawcą życia, dotrzymuje słowa a jego hojność przekracza nasz umysł. Jesteśmy rodziną wierzącą zaangażowaną w życie Kościoła. Należymy do Wspólnoty  Dobrego Pasterza przy Centrum Odnowy w Duchu Świętym w Magdalence. Chcielibyśmy jako rodzina zaświadczyć o szczególnej opiece i wstawiennictwie bł. Jana Pawła II w sprawie narodzin w roku 2008 naszej najmłodszej córeczki Karoliny Faustyny.

14 listopada 2000 roku urodziła się Aleksandra –  nasze pierwsze dziecko. Ola urodziła się zdrowa i taką jest do dziś, ma już 8 lat, jest mądrą i ładną dziewczynką. Nic więc nie wskazywało na nasze przyszłe problemy. Za jakiś czas zdecydowaliśmy się na następną ciążę i tu zaczęły się kłopoty. Druga ciąża zakończyła się poronieniem, trzecia ciąża zakończyła poronieniem.

Asia: Dlaczego? – Przyczyna nie jest jasna, ale lekarze zapewniali nas, że nadal mamy szansę, wyniki badań były dobre. Bardzo pragnęliśmy dzieciątka, podjęliśmy decyzję i okazało się, że jest kolejna ‑ czwarta już ciąża. W pierwszych tygodniach wszystko układało się dobrze, ale niestety... Od koło 15 tygodnia rozpoczęła się walka o utrzymanie ciąży – trudna, ale niestety była to krótka walka. W 25 tygodniu ciąży urodziła się nasza córeczka Dominika. Był to 17 kwietnia 2005 roku, godzinę po porodzie Dominika umarła. Zaledwie kilka dni wcześniej, leżąc w szpitalu, oglądałam transmisję z pogrzebu naszego papieża Jana Pawła II i nie zdawałam sobie wówczas sprawy, że niedługo będę uczestniczyć w pogrzebie własnego dziecka. Wówczas jeszcze mieliśmy nadzieję... , którą straciliśmy właśnie 17 kwietnia.

Bardzo przeżywaliśmy śmierć Dominiki, także jako bunt w stosunku do Boga.  Wiele „dlaczego?” padło wówczas z naszych ust. Przecież już ponad połowa ciąży była za nami i tak niewiele zabrakło. Po co to było? Tego nie wiemy do dziś. Był to bardzo trudny czas dla naszego małżeństwa i rodziny, bo Oleńka miała wówczas 5 lat i wiele rozumiała i przeżywała razem z nami ból po stracie Dominiki.

Szukaliśmy odpowiedzi na pytanie dlaczego musieliśmy to wszystko przeżywać i tej odpowiedzi nie znaleźliśmy, ale pamiętam słowa pewnego księdza, który powiedział, że tak łatwo pytamy o przyczynę danego wydarzenia jeśli było ono złe, natomiast dobro przyjmujemy jako wydarzenie oczywiste. Mój bunt stopniowo słabł, od tamtej pory gorliwiej dziękuję za Oleńkę i pozostałe nasze dzieci i próbuję godzić się z naszymi trudnymi doświadczeniami.  Jednak po 2 latach zaczęliśmy znowu powracać do myśli czy może jednak spróbować jeszcze raz. 

Przemek: Wraz z naszymi pragnieniami pojawiła się myśl, aby udać się na pielgrzymkę do Rzymu, aby tam prosić o wstawiennictwo w naszej sprawie. Udało się nam wszystkie sprawy szczęśliwie tak poukładać, aby w dniach 24 – 27.11.2006 wyjechać do Rzymu. Udało się - Pojechaliśmy. Tam przy grobie Jana Pawła II bardzo prosiliśmy o dar życia . Był to czas bardzo szczególny, czas łaski. Potem po powrocie rozpoczęliśmy całą „procedurę”. Lekarz wyznaczył nam różne badania. Jednak jakiekolwiek podejrzenia co do chorób czy też wad były wykluczane – albo przez to, że Ola (pierwsza córka) urodziła się zdrowa albo przez to, że wyniki badań były dobre.

Żeby zwiększyć szanse na donoszenie ciąży w 13 tygodniu przeprowadzono specjalistyczny zabieg podtrzymujący ciążę. Początkowo było dobrze - choć musiałam leżeć. Jednak już po miesiącu okazało się, że niestety, zagraża mi poród przedwczesny. Cały czas modliliśmy się przez wstawiennictwo Jana Pawła II o opiekę. Codziennie wieczorem odmawialiśmy o ustalonej godzinie modlitwę o potrzebne łaski za wstawiennictwem, jeszcze wtedy, Sługi Bożego Jana Pawła II. Robiliśmy to albo razem w domu, albo (było to o wiele częściej) oddzielnie Asia w szpitalu, a ja z Olą w domu.

 

Asia: Długa to była ciąża, jakaś nawet dłuższa – leżenie i czekanie bardzo ją wydłużyły. Najtrudniejsza była niepewność oraz przedłużający się pobyt w szpitalu. Długa, ponad trzymiesięczna rozłąka, no i ogromny stres, gdyż trudno „przefiltrowywać” wszystkie smutne, szpitalne wieści. I biedna, tęskniąca za mamą Ola – wówczas pierwszoklasistka.

Oprócz złych wiadomości, które burzyły spokój, były i te dobre. Przekazał mi je szpitalny kapelan. Leżałam wówczas na sali numer 13 – bardzo nielubianej, bo „pechowej”. A ta sala ma bardzo ciekawą historię. Jakiś czas wcześniej, przez okres około 2 tygodni, gościem były tam relikwie św. Faustyny przywiezione przez małżeństwo oczekujące dziecka. Wówczas podjęto starania o powstanie kaplicy szpitalnej, która jest. Jeszcze większej mocy nabrała odmawiana przeze mnie koronka do Miłosierdzia Bożego. No i leżałam na tej „trzynastce”.

A potem było znowu trudniej – zmiana sali. To generalnie nie jest takie proste, bo jakoś tak przywyka się do łóżka i sali – choć może brzmi to dziwnie. W każdym razie „rzucono” mnie na salę, z którą wiążą się bardzo przykre dla mnie wspomnienia, związane z Dominiką. Bardzo trudno było mi przekroczyć próg tej sali. Sytuacja sprzed prawie trzech lat stanęła mi przed oczami... Ale znowu ciekawe doświadczenie - 3 lata temu zawiesiłam w tej sali, na ścianie, zdjęcie Jana Pawła II. Po przeniesieniu od razu zwróciło moją uwagę – ono tam ciągle jest

Przemek: Asia przeleżała prawie 4 miesiące z owej ciąży na oddziale szpitalnym. Co ciekawe, były momenty, gdy lekarze nie potrafili wytłumaczyć, dlaczego ciąża się utrzymuje i jest zdrowa, a ze względu na wyniki badań i na praktykę lekarską tak być nie powinno. Żona wielokrotnie doświadczyła takich zdarzeń. Jednak ten czas nie był sielankowy, były momenty bardzo dramatyczne. Ale wszystko skończyło się szczęśliwie. Doświadczyliśmy Bożej opieki podczas tego trudnego czasu. Pragniemy zaświadczyć, iż jesteśmy mocno przekonani, iż to co stało się w naszej rodzinie jest cudem, który dokonał się za wstawiennictwem Jana Pawła II.

Asia i Przemek: A radość nasza jest wielka! I tą radością pragniemy się podzielić. Doświadczyliśmy cudu w sposób niezauważalny. Nie było jakiegoś wydarzenia, które byłoby przełomowe. Liczyliśmy dni i tygodnie z nadzieją i niepokojem zarazem. Jednak wszystko to, co najważniejsze, działo się trochę obok, szło swoim rytmem. Naturalnie i po ludzku, a zarazem w innym wymiarze, tak jakby bez znaczenia były wszelkie nasze obawy i możliwe złe scenariusze. W krok za jakąś niepokojącą informacją szła Boża odpowiedź w postaci osoby, słowa, zdarzenia. Nie byliśmy pozostawieni sami sobie... A nasza Karolinka skończyła już 5 lat, jest zdrową, pogodną i bardzo już ruchliwą dziewczynką. I choć różnica jest duża, bo Ola jest prawie osiem lat starsza od Karolki, to miłość siostrzana się rozwija!