Bogu byli wierni do końca

Krzysztof Kozłowski

publikacja 23.02.2015 13:03

Oglądałem film, jak ich mordowali. To było okrutne - mówi Beshara, olsztynianin, Kopt z Egiptu.

Bogu byli wierni do końca 21 świec symbolizowało 21 Koptów, którzy zginęli śmiercią męczeńską Krzysztof Kozłowski /Foto Gość

Niedzielny wieczór. Z kościoła po Mszy św. wychodzą wierni. Jednak nie wszyscy opuszczają świątynię. Wielu z nich zostaje. Puste miejsca w ławkach zapełniają się nowo przybyłymi ludźmi.

Kapucyni przed ołtarzem stawiają koptyjski krzyż. Obok niego ustawiają  21 świec. Zapalają, jedna po drugiej. Po minucie płomienie palą się już równomiernie, wyciągając się ku górze, ku niebu, gdzie szli w objęcia Boga Ojca Koptowie zamordowani przez islamskich dżihadystów w Libii.

Tak rozpoczęła się adoracja Najświętszego Sakramentu w ciszy, adoracja w milczeniu w intencji prześladowców i prześladowanych, i zamordowanych.

Na ambonę wchodzi proboszcz, br. Marcin Radomski. Wita przybyłych na modlitwę.

- Chcemy, aby ten czas był czasem łączności i solidarności ze wszystkimi prześladowanymi chrześcijanami. Szczególnie będziemy modlić się w intencji Koptów z Egiptu, w kontekście mordu na chrześcijanach koptyjskich - mówi.

Przyznaje, że naszą odpowiedzią na przemoc nie może być nienawiść, a miłość i pragnienie dobra dla nieprzyjaciół.

- Sami z siebie nie jesteśmy w stanie wzbudzić w naszych sercach takiego uczucia. Dlatego potrzebujemy obecności Tego, który pokonał śmierć, o którym św. Jan mówi, że „jest większy od naszego serca”, Jezusa Chrystusa. Współczesny świat gromadzi się na różnych manifestacjach, my jako chrześcijanie przychodzimy do Jezusa, aby powierzyć Jemu nasz ból - mówi kapłan.

Dzięki tej inicjatywie, która zrodziła się wśród kapucynów z Olsztyna, podobne czuwania odbyły się w Austrii, Australii, w klasztorach kapucynów w Polsce, oraz w pobliskim Lidzbarku Warmińskim.

Po powitaniu br. Marcin podchodzi do tabernakulum. Wystawia Najświętszy Sakrament. Zapanowała cisza. Czterdzieści minut ciszy, przerywanej  czasem kaszlem, skrzypieniem ławek, echem kroków, gdy kolejne osoby wchodziły do kościoła.

Wchodzący do świątyni widzieli koptyjski krzyż, świece, Najświętszy Sakrament, rozmodlonych ludzi. Jedni skrywali twarze w dłoniach, inni wpatrywali się w Chrystusa, niektórzy ściskali w palcach kolejne paciorki różańca.

Po czuwaniu odbyło się spotkanie z Koptami z Egiptu. Beshara i Milad, kiedy weszli do kościoła, dotknęli dłonią posadzki, uczynili znak krzyża. Po krótkiej modlitwie opowiadali o życiu chrześcijan w świecie muzułmańskim. O ich poszukiwaniach pracy, wyjazdach do Libii i krzyżach wytatuowanych na nadgarstkach, jako znak ich wiary.

- Sytuacja po rewolucji w Egipcie jest zła. Nie jest tak, jak czytamy i widzimy, bo media pokazują nam to, co chcą  pokazać, a nie to, co chcemy wiedzieć. Dają nam  propozycję, żebyśmy przechodzili na islam, jeśli nie, to musimy płacić haracz, jesteśmy prześladowani, nie możemy dostać pracy - opowiadał Beshara.

Właśnie dlatego chrześcijanie wyjeżdżają za pracą w różne miejsca, w tym do Libii. - Tam islamiści pojmali 21 Koptów. Oni cierpieli, ale modlili się i zostali do końca wierni Bogu. Nie poddali się. Dlatego zostali zamordowani - mówi.

Jeden z zamordowanych to kuzyn jego mamy. - Nie myślałem, że przejdzie taki moment…  Oglądałem film, jak byli mordowani. To było okrutne. Przez jakiś czas nie wiedziałem, co mam zrobić. Myślałem, że zemdleję. Ale oni dali nam siłę, kiedy przed śmiercią krzyczeli: „Jezu! Jezu! Jesteśmy Twoi!”. To jest wiara. My wiemy, że oni są teraz w lepszym miejscu - wyznaje.

21 Koptów zamordowanych przez dżihadystów zostało uznanych przez Kościół koptyjski w Egipcie za świętych. Będą oni czczeni w koptyjskim kalendarzu liturgicznym jako męczennicy 8. dnia koptyjskiego miesiąca amszir, czyli 15 lutego w kalendarzu gregoriańskim.

Jest to wspomnienie dnia, w którym islamiści rozpowszechnili wideo z ich egzekucji na plaży w Trypolisie. Wtedy też Kościół koptyjski obchodzi święto Ofiarowania Pańskiego. Rząd Egiptu ogłosił już decyzję o budowie kościoła ku ich czci w wiosce Samalut w prowincji Al-Minja, skąd pochodzili.