Na granicy z samym sobą

lc

publikacja 19.07.2015 20:51

Zakończyły się Jezuickie Dni Młodzieży w Świętej Lipce.

Na granicy z samym sobą Na koniec festiwalu tradycyjnie odbył się bieg z Reszla do Świętej Lipki. Wśród kobiet najlepsza okazała się Marija ze Słowenii, wśród mężczyzn najszybszy był Paulus z Litwy Łukasz Czechyra /Foto Gość

Międzynarodowe spotkania studentów z jezuickich duszpasterstw JDM "Magis" to spotkanie młodych ludzi, którzy dzielą się doświadczeniem wiary, zawierają nowe znajomości i przyjaźnie. Pochodzą oni z różnych kultur, mają różne historie i oczekiwania. Jednoczy ich jednak "Magis": pragnienie, by żyć pełniej! Magis znaczy „więcej”, „bardziej”.  Św. Ignacy z Loyoli używał często tego łacińskiego słowa, by zachęcać i mobilizować innych, aby żyli pełnią życia danego im przez Boga.

W tym roku Jezuickie Dni Młodzieży w Świętej Lipce odbyły się pod hasłem „Niech świeci wasze światło” (Mt 5,16). Tradycyjnie odbył się festiwal młodych, czyli koncerty, taniec, uwielbienie, wspólna modlitwa i spotkanie, ale tym razem festiwal poprzedzony był eksperymentami ignacjańskimi. - Coś zupełnie innego niż do tej pory. W tym roku nasze spotkanie zaczęliśmy od 6-dniowych eksperymentów. Nazywamy je też próbami, jest to coś analogicznego do tego, co odbywa się u jezuitów w nowicjacie - tłumaczy o. Czesław Wasilewski SJ. - Z założenia eksperymenty są wyjściem na swoje granice, w rejony, gdzie coś jest dla mnie bardzo ciężkie. Jest to wystawienie się na sytuację trudną, czasami ekstremalną. Np. chłopaki szli z Białegostoku do Świętej Lipki bez niczego - nie mieli ani pieniędzy, ani nawet namiotów, o wszystko musieli prosić. Przyszli tu bardzo szczęśliwi - mówi jezuita.

W sumie przez cały program JDM przewinęło się prawie 200 osób. Niektórzy brali udział tylko w ignacjańskich eksperymentach, inni przyjechali prosto do Świętej Lipki na festiwal. Oprócz Polaków pojawili się młodzi ludzie z Litwy, Słowenii, Węgier, a nawet z Kenii. - Każdego dnia mieliśmy zadany temat przewodni i robiliśmy zdjęcia - mówi Matas z Litwy, który razem z innymi brał udział w fotopielgrzymce litewskim wybrzeżem Bałtyku. Szli, jechali rowerami, autobusem i robili zdjęcia. Wieczorami siadali w kręgu i omawiali dzień, swoje zdjęcia i przeżycia. - Na rozpoczęcie festiwalu każdy z nas miał wybrać jedną fotografię na wystawę. Ja wybrałem zdjęcie, gdzie pracowaliśmy w polu, grzebaliśmy w ziemi, mieliśmy brudne dłonie i nagle trafił mi się mały, biały kwiat. Niby nic, ale to jest taki moment, kiedy robisz bardzo brudne rzeczy, cały jesteś brudny i nagle trafia ci się coś pięknego. To może naprawdę coś znaczyć - opowiada Matas.

Na koniec festiwalu tradycyjnie odbył się bieg z Reszla do Świętej Lipki o puchar burmistrza Reszla oraz piknik rodzinny.