– Ulice puste, dookoła milicjanci. Dojechaliśmy na miejsce. Każdy zaczął szukać symbolicznej tabliczki z nazwiskiem bliskich. Po chwili cmentarz był zatopiony w barwach narodowych... – wspomina pani Barbara.
▲ Kilka lat temu w rodzinnym domu w Sierpcu za kominem na strychu znalazły się dokumenty i dwa rodzinne albumy z fotografiami, schowane przed wojną przez pana Władysława. – Lubię je przeglądać – mówi pani Barbara.
Krzysztof Kozłowski
Dymitr Tokariew widział wszystko. Krew na ścianach i płaszczach. Ciała wyciągane z budynków, wrzucane na ciężarówki i wywożone do lasu, gdzie wrzucano je do zbiorowych mogił. „Do celi, gdzie odbywało się rozstrzelanie, nie wchodziłem. Tam technologia była wypracowana przez Bochina, tak, i komendanta naszego zarządu Rubanowa.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.