Dowód, że poszukują

Krzysztof Kozłowski

|

Posłaniec Warmiński 21/2016

publikacja 19.05.2016 00:00

Katecheci Piotr Ozygała i ks. Jacek Sokołowski MS o „zniechęcaniu” do bierzmowania, samotności młodych i bierzmozlotach.

Piotr Ozygała i ks. Jacek Sokołowski MS (od  lewej) z uczniami Gimnazjum nr 23 i Liceum Ogólnokształcące nr XII im. Marii i Georga Dietrichów w Olsztynie. Piotr Ozygała i ks. Jacek Sokołowski MS (od  lewej) z uczniami Gimnazjum nr 23 i Liceum Ogólnokształcące nr XII im. Marii i Georga Dietrichów w Olsztynie.
Krzysztof Kozłowski /Foto Gość

Krzysztof Kozłowski: Czy sakrament bierzmowania jest naprawdę pożegnaniem młodych z Kościołem?

Piotr Ozygała: Przecież młodzi są Kościołem. Katecheza jest spotkaniem wspólnoty skupionej wokół Chrystusa. Gdzie dwóch albo trzech zbiera się w Jego imię, tam jest i On. Jeśli przygotowanie do bierzmowania poprowadzone jest przy współpracy z Duchem Świętym, to myślę, że młodzi nie odejdą, bo rozsmakują się w darach, jakie On na nas wylewa. Oni doświadczą działania Ducha Świętego. Chociaż mówi się, że sakrament bierzmowania jest uroczystym pożegnaniem z Kościołem, to my w naszej szkole tego nie widzimy.

Ks. Jacek Sokołowski MS: Myślę, że takie twierdzenie jest oskarżeniem nas, księży, którzy przygotowujemy młodzież do tego sakramentu, a nie młodzieży, która odchodzi. Od wielu lat uczestniczę w przygotowaniach do bierzmowania i widzę, jak wiele zależy od metody dotarcia do serc. Przygotowanie do tego sakramentu widzę jako proces ewangelizacji. Często nasz wzrost duchowy zatrzymał się na poziomie pierwszej Komunii św. To skutkuje tym, że dzieci wchodzące w okres młodzieńczy mają fałszywy obraz Kościoła. Nie znają jego całej rzeczywistości, nie potrafią się nim zachwycić. A przecież Kościół jest tak bogatą rzeczywistością; jest przecież Oblubienicą Chrystusa, a Oblubienica musi być piękna. Że jest to wspólnota ludzi wzajemnie się wspierających, że w centrum jest sam Jezus. I zmienia się spojrzenie młodych na ten sakrament. Powiedziałbym, że bierzmowanie staje się dla nich kolejnym etapem dojrzewania do wiary.

Mówimy o metodach dostosowanych do dzisiejszych czasów. Jakie one są?

P.O.: Powiem wprost, co może nieco szokować. Nasza szkoła nie jest rejonowa, więc uczęszczają do niej osoby zamieszkujące różne parafie. I mówię do nich, że mnie ich bierzmowanie niewiele interesuje. Mówię im, że będę ich zniechęcać do bierzmowania. I oni zaczynają myśleć: „Jak to? Zniechęcać od bierzmowania?!”. Tłumaczę im, z czym to się wiąże, że to ogromna odpowiedzialność. Potem zapraszam ich na rekolekcje zwane „bierzmozlot”, które pomogą im uświadomić sobie, czy są gotowi na przyjęcie Ducha Świętego. Pierwsze, ewangelizacyjne są jesienią, drugie, przygotowujące do sakramentu – wiosną.

Na pierwszych rekolekcjach jest więcej osób czy na drugich?

P.O.: (śmiech) Dom w Nowym Kawkowie, gdzie prowadzimy rekolekcje, w obu terminach pęka w szwach. Wiosną było ponad 70 osób. Po co my ich tam zabieramy? Młodzi nie znają oblicza Kościoła żywego. Oni znają Kościół ze swoich parafii, czyli niedzielną Mszę św., na którą często chodzą tylko dlatego, że muszą. Organista smutno śpiewa, ksiądz mówi kazanie nie do nich skierowane. My ich zabieramy na rekolekcje, by im ukazać Kościół żywy, w którym się odnajdują, w którym mogą się modlić tak, jak im mówią serce, emocje, natchnienia; przez śpiew, taniec, słuchanie muzyki, uczestnictwo we Mszach św., podczas których zaczynają czuć pragnienie budowania relacji z Chrystusem, pragnienie poznawania Eucharystii, jej części, chcą ją lepiej zrozumieć, poznać, dzięki czemu głębiej przeżywać. Pokazujemy im takie spotkanie z Jezusem, jakie jest dla nich najlepsze i na jakie są się w stanie otworzyć. Pokazujemy im Kościół żywy i pomagamy budować relację z Chrystusem. Bez osobistej relacji, bez spotkania Jezusa, bez nawiązania więzi, uświadomienia sobie, że jestem dla Niego ważny, że jest w moim życiu, że chce mnie przez młodość przeprowadzić i stworzyć człowieka dojrzałego, który będzie szczęśliwy i będzie mógł innych uczynić szczęśliwym – bez tego nie ma mowy o bierzmowaniu sensownie przyjętym.

Ksiądz wspomniał o roli kapłanów, o oskarżeniu... Jaka jest rzeczywiście rola kapłanów? Jak mają towarzyszyć młodym? Dziś są środowiska, które ośmieszają duchownych. Jak w takiej rzeczywistości budować autorytet kapłana wśród młodych?

Ks. J.S. MS: To nie jest łatwe pytanie. Pewnie zabrzmi to jak truizm, ale jest to ważne stwierdzenie – kapłan jest przede wszystkim człowiekiem. Myślę, że ludzie lgną do księży, obdarzają ich autorytetem wtedy, gdy czują, że kapłani są tak samo jak oni słabi, krusi. Inne ważne cechy to otwartość i obecność. Moje doświadczenie kapłaństwa jest takie, że ludzie otwierają się na tych, którzy otwierają się na nich. Zauważyłem, że czasem wystarczy sama obecność. Pierwsze, co ma zrobić ksiądz, to być między młodymi. To jest fundamentalne. Zauważam, że bolączką – dlaczego tak wygląda przygotowanie do bierzmowania – jest to, iż w parafiach nie ma doświadczenia wspólnoty. A jest to ważny element przygotowania młodych do sakramentu. Oni po prostu czują się osamotnieni. My mamy to szczęście, że przy naszej parafii saletyńskiej jest wspólnota Ruchu Światło–Życie. Podczas rekolekcji, „bierzmozlotu”, animatorzy włączają się, prowadzą spotkania, świadczą, że Jezus żyje, jest, kocha, obdarowuje. Dla młodych, którzy przyjeżdżają na rekolekcje pierwszy raz, odkryciem jest, że jest wspólnota ludzi, którzy gromadzą się wokół Chrystusa, że On jest w centrum. Nie jest to spotkanie przy herbacie, ciastkach czy innych używkach... Młodzi mają dziś wiele możliwości. To przyciąga. Pytanie o liczbę osób na pierwszych rekolekcjach i drugich uświadomiło mi, że dwie osoby nie przystąpią do bierzmowania, ale to z tego powodu, że same odkryły, iż nie są na to gotowe. Jedna z nich zapisała się już na wakacyjne rekolekcje, na oazę. Czy to nie jest dowód na to, że młodzi poszukują? Myślę, że gdyby młody człowiek w parafii miał możliwość spotkania się we wspólnocie, gdzie będzie ksiądz otwarty na młodych, rówieśnicy świadczący o swoich relacjach z Chrystusem, inaczej by to wyglądało. P.O.: Jeszcze chciałbym dodać jedno. Nic mnie tak nie ujmuje, jak czysty wzrok dziecka. Jednak jest jeszcze jeden obraz, który mnie zachwyca: to młodzi modlący się przed Najświętszym Sakramentem, z głębi serca, w pełnym oddaniu. To jest fantastyczne. Dla takich chwil warto być katechetą. Doświadczam tego uczucia właśnie na tych rekolekcjach. To się dzieje tam, w Nowym Kawkowie. To jest owoc pracy katechety, że oni tam jadą i spotykają Jezusa. Nie ma nic piękniejszego niż oczy rozmodlonych młodych osób, wpatrzone w Jezusa, z głębi. To widać. Oczy nigdy nie kłamią.

Piotr Ozygała jest katechetą w Gimnazjum nr 23 im. Marii i Georga Dietrichów w Olsztynie.

Ks. Jacek Sokołowski MS, saletyn, współorganizuje „bierzmozloty”.


Tu mamy łatwiej

Tomasz Witak

– Do młodych najbardziej przemawia otwartość kapłana i to, że są organizowane rekolekcje, ale nie w parafii, na miejscu. „Bierzmozloty” są pewnym oderwaniem od rzeczywistości, przyzwyczajeń, otaczających nas informacji. Wyjeżdżamy w obce nam miejsce. I wówczas możemy zastanowić się nad sobą, przemyśleć swoje życie, co tak naprawdę jest ważne. Tam odkrywamy siebie.

Julia Błoniecka

– Odkryłam na „bierzmozlocie”, że można się inaczej modlić, tak osobiście, kiedy słowa wypływają z głębi serca i staje się przed Chrystusem takim, jakim się naprawdę jest. Zrozumiałam, co to jest mieć relację z Bogiem. Myślę, że to było najważniejsze. Odkrywając to, poznałam bogactwo wspólnoty, jak ona jest ważna, potrzebna, nie pusta, a pełna uczuć, emocji i poczucia akceptacji i bezpieczeństwa.

Izabela Miejłuk

– Dziś młodym nie jest łatwo być świadkiem Chrystusa. Może wyjątkiem jest nasza szkoła. Tu  mamy łatwiej. Jest wiele osób wierzących. Mam poczucie, że tworzymy tu prawdziwą wspólnotę. Ale  na zewnątrz trudno jest. Mówienie, że Chrystus jest żywy, że  Jemu zależy na nas, nie jest popularne. Gdy o tym mówimy, inni nas wyśmiewają. Nie jest to łatwe zadanie, ale warto podjąć ryzyko i trud świadczenia. Sakrament bierzmowania pomaga w tym, aby  otrzymać dar odwagi głoszenia Ewangelii.

Kinga Brzozowska

– Ten sakrament będzie dla mnie dopełnieniem mojej wiary. Jestem osobą świadomie wierzącą od roku. Jest on dla mnie takim zesłaniem Ducha Świętego, który zstąpił i na apostołów. Jest to dla mnie bardzo ważne, bo czuję się niczym apostoł. Dostaję coś prosto od Boga. I jak mam się nie cieszyć? Człowiek młody potrzebuje akceptacji, zrozumienia. Dziś  wiem, że jestem ważna dla Jezusa.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.