Koronka w burzy

ks. Piotr Sroga

|

Posłaniec Warmiński 25/2016

publikacja 16.06.2016 00:00

– Bałem się, że będzie w tym roku żałobnie, ze względu na śmierć o. Jana. Przecież on prowadził spotkania zawsze żywiołowo i entuzjastycznie. Jednak nastąpiła naturalna zmiana i duch Lednicy był żywy – mówi ks. Łukasz Kowalski.

Z archidiecezji warmińskiej wyjechało na czuwanie na Polach Lednickich kilka autokarów z różnych parafii, wśród nich ten, który wiózł grupę młodych z Olsztyna. Pracowali nad tym wyjazdem okrągły rok, spotykając się na czuwaniach przed czerwcowym wydarzeniem.

Wymodlony autokar

– Należymy do Katolickiego Stowarzyszenia Młodych. Mamy cotygodniowe spotkania i na nich staraliśmy się zapoznać z treściami, które proponuje ruch lednicki. Potem zbieraliśmy ludzi na wyjazd i tłumaczyliśmy, czym jest Lednica i co się tam dzieje. Przecież nie jest to jedynie wyjazd intergracyjny... – mówi Monika Zubowicz. – W ten sposób ostatecznie uzbierało się 50 osób i wybraliśmy się do Lednicy piąty raz. Część osób zgłosiła się jednak krótko przed wyjazdem, nawet w wieczór przed nim. – Wtedy zwracaliśmy uwagę na to, że przede wszystkim każdy powinien na Lednicy wybrać Chrystusa jako swego Pana. Każdy musiał przygotować się duchowo sam – opowiada Karolina Rybczyńska. – Przed wyjazdem było dodatkowo czuwanie z modlitwą o szczęśliwy dojazd i powrót. A młodzi mieli ciekawe doświadczenie w tym względzie z poprzednich lat. Samochody systematycznie ulegały awarii w drodze do Lednicy. Szczególnie w okolicach Gniezna. Mamy zawsze postój w Gnieźnie i dwa lata temu po wyjeździe z parkingu autobus nagle stanął. Rozłożyliśmy się przed katedrą i śpiewaliśmy lednickie pieśni. W pewnym momencie zaczęliśmy się modlić o transport na Lednicę i oto zjawił się nowy autokar! Później okazało się, że załatwił go nasz pan kierowca – uśmiecha się Karolina.

Przypomniała nam o chrzcie

Tegoroczna Lednica odbyła się bez o. Jana Góry i to głównie podkreślały media. Jednak młodzi zwracają uwagę przede wszystkim na duchowe przeżycia. – My nie akceptujemy, że nie było tym razem o. Jana, bo przecież... on był. Towarzyszył nam w inny sposób. W czasie czuwania dziękowaliśmy Bogu za tego kapłana – mówi Beata Paszkowska. Młodzi przypominają słowa dominikanina, który zastanawiał się kiedyś, czy czuwania młodzieży to tylko on, bo przecież gdyby tak było, wszystko by się w końcu skończyło. Miał jednak nadzieję, że jest to dzieło Boże, które będzie się rozwijało. I tak się stało. – Mam w pamięci orszak kapłanów, którzy szli do sprawowania Mszy św. Było ich około trzech tysięcy. To robiło niesamowite wrażenie – wspomina Marek Mikołajczyk. Wszystkim natomiast utkwił w pamięci moment odmawiania Koronki do Miłosierdzia Bożego, kiedy rozpętała się burza i padał deszcz. – Pomimo deszczu modlitwa trwała dalej. Wszyscy modlili się w skupieniu i nikomu nie przeszkadzało, że pada. Ta woda z nieba przypomniała nam o chrzcie – mówi Rafał Gruzdź.

Spowiedź na polu

– Nieraz wydaje się nam, że w Kościele nie ma młodych. Tymczasem na Lednicy widzimy tysiące młodych osób, które nie wstydzą się razem modlić. Miałem poczucie wspólnoty i pewność, że nie jestem sam – uważa Marek. Dla młodzieży z Olsztyna ważne było odnowienie swojego chrztu. Wspominają, że to wspólne doświadczenie wiary czyniło liturgię Mszy św. żywą i owocną. – Czas podczas Eucharystii jakby nie istniał. Chciało się, żeby nie nadszedł koniec. Pozostał niedosyt – mówi Monika Zubowicz. Przemyślenia młodych potwierdza ks. Łukasz Kowalski, który towarzyszył im na lednickim czuwaniu. – Bałem się, że będzie w tym roku żałobnie, ze względu na śmierć o. Jana. Przecież on prowadził spotkania zawsze żywiołowo i entuzjastycznie. Jednak nastąpiła naturalna zmiana i duch Lednicy był żywy. Brakowało, oczywiście, jego osoby, szczególnie podczas przechodzenia przez Rybę. Pamiętamy jego słowa, skierowane do poszczególnych grup i osób. Wszystkim mówił, że ich kocha i to robiło wrażenie. Stał całą noc i powtarzał te słowa – mówi warmiński kapłan. Co najbardziej przeżył podczas tegorocznej Lednicy ks. Łukasz? – Oczywiście, zawsze przeżywam spowiadanie młodych na polu pojednania. Te spowiedzi są inne, bardziej dialogowane i jest w nich dużo otwartości. Także Msza św. jest dla księży mocnym uderzeniem Ducha Świętego. Kiedy kilka tysięcy duchownych idzie w procesji i potem modli się, doświadczam jedności kapłańskiej – mówi. Ks. Łukasz z młodymi myśli już o następnym czuwaniu i zaprasza wszystkich chętnych do wspólnego przygotowania się.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.