Wcześniej wszyscy pytali

Krzysztof Kozłowski

|

Posłaniec Warmiński 50/2016

publikacja 08.12.2016 00:00

– Nie zapomnę tej drogi do Białegostoku. Tym razem po USG doktor powiedział: „Udało się nam”. Wiele lat marzyłam o tym, żeby to usłyszeć – mówi Agnieszka.

Wcześniej wszyscy pytali – Kiedy leżałam w szpitalu przed porodem, mówiłam o swojej drodze do macierzyństwa. Położne powiedziały mi, że naprotechnologia to nie jest metoda leczenia niepłodności. Że nie wiadomo, co to jest. Popatrzyłam wtedy na swój brzuch i pomyślałam: „Może i nie. Tylko co Franek w nim robi” – podkreśla Agnieszka. Krzysztof Kozłowski /Foto Gość

Pamiętam telefon od pary, która miała siedem nieudanych inseminacji. Płacz, ból i udręka. Parę lat starali się o poczęcie dziecka. Jeździli do wielu lekarzy. W końcu zgłosili się do mnie, podjęliśmy obserwację, później wizyty u naprotechologa. Po roku leczenia udało się im zajść w ciążę. Pamiętam, kiedy zadzwonili do mnie i z euforią oznajmili: „Pani Marto, udało się!”. To było rok temu, tuż przed Bożym Narodzeniem. Jaka byłam szczęśliwa. I urodził się Stasio – opowiada Marta Stasieło, instruktorka metody Creightona.

Dostępne jest 5% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.