Bóg mnie uzdrowił

Łukasz Czechyra

publikacja 17.02.2017 10:04

Krzysztof Antkowiak opowiadał w Olsztynie o swoim życiu i nawróceniu.

Bóg mnie uzdrowił - Bóg zabrał rzeczy, które prowadziły mnie do śmierci - mówił Krzysztof Antkowiak Łukasz Czechyra /Foto Gość

Krzysztof Antkowiak pojawił się w "Niebie w Mieście". Było to pierwsze spotkanie z cyklu "Wieczór z pasją".

Muzyk największą popularność zdobył w wieku 15 lat, kiedy w Opolu zaśpiewał "Zakazany owoc". - Stałem się osobą niezwykle popularną z dnia na dzień. To nie było łatwe. Z jednej strony byłem uwielbiany, a z drugiej znienawidzony, m.in. przez innych chłopaków czy nauczycieli, którzy też mieli problem z tym, że wyszedłem tak mocno przed szereg - opowiadał artysta.

To właśnie był czas, kiedy zaczęły się jego problemy z Kościołem. - Chodziłem na Msze św., pierwsze piątki. Ale podczas jednej spowiedzi ksiądz w konfesjonale bardzo źle mnie potraktował. Stwierdziłem, że to nie jest miejsce dla mnie, obraziłem się na Kościół - opowiadał K. Antkowiak. Potem pojawiły się kolejne problemy - wielka miłość zakończona tragicznie, szukanie ukojenia bólu w alkoholu, narkotykach. - Wpadłem też w kolejny nałóg - najtrudniejszy, moim zdaniem, do wyleczenia - hazard. W końcu przyszedł taki moment, kiedy miałem wszystkiego dość, miałem długi, nie było mnie dla znajomych, przyjaciół, bo hazard wciąga tak, że myśli się tylko o tym, żeby grać. W dodatku człowiek żyje w ciągłym kłamstwie. Miałem dość, planowałem samobójstwo - wyznał muzyk.

- Dwa lata temu w sylwestra moja dziewczyna, wierząca, zaproponowała mi, że może bym się pomodlił. I pomodliłem się, po 24 latach życia bez Boga pomodliłem się. Był w tym duży ból, żal, desperacja. Przyznałem się sam przed sobą, że moje życie jest skończone i jeśli Bóg mi nie pomoże, to odbiorę sobie to życie. Prosiłem Go, żeby - jeśli istnieje - uzdrowił mnie - mówił K. Antkowiak. - Po sylwestrze nadszedł 1 stycznia i to jest nie do uwierzenia, ale od tamtego czasu jestem zdrowy. Poczułem, że ten poranek jest inny, że coś się zmieniło. Bóg uzdrowił moją duszę - zabrał rzeczy, które mnie prowadziły do śmierci. Nałogi przestały rządzić moim życiem, od tamtego czasu nie gram - opowiadał artysta.

K. Antkowiak przyznaje, że prowadzi go Duch Święty, ale też ciężko pracuje nad swoją relacją z Bogiem. - Relacja wymaga zaangażowania, bez dbania o nią umiera. Jak kwiat, którego się nie podlewa - mówi muzyk. - Dużo się modlę, również wtedy, kiedy jadę samochodem, na basenie, w ruchu. Każdy moment jest dobry, by rozmawiać z Bogiem - twierdzi.

Po świadectwie K. Antkowiaka w "Niebie w Mieście" odbył się jeszcze Wieczór Chwały, który poprowadził ks. Karol Krukowski.