Myślał o werbistach, wstąpił do Hosianum, a w końcu został ojcem białym i ewangelizuje w Afryce.
Wczasach liceum jeździłem na czuwania do Pieniężna, werbiści byli jedynym zgromadzeniem misyjnym, jakie znałem. Dlatego po maturze chciałem wstąpić do nich, ale za namową rodziny, przyjaciół, księdza – mojego kierownika duchowego, podjąłem decyzję, żeby wstąpić do WSD „Hosianum”. Ale cały czas gdzieś te misje do mnie wracały – opowiada o. Paweł Hulecki.
Poszukiwanie swojej drogi
W warmińskim seminarium spędził kilka lat. – Misje były cały czas obecne – mieliśmy kontakt z misjonarzami, reaktywowano koło misyjne w seminarium i za każdym razem, gdy ten temat się pojawiał, w sercu robiło mi się cieplej. Po 3. roku w seminarium powiedziałem sobie, że trzeba coś z tym wreszcie zrobić. Dałem sobie jeszcze rok na rozeznanie i potem decyzja: albo zostaję w seminarium, albo idę do werbistów – mówi Paweł. Na rekolekcje na rozpoczęcie 4. roku formacji seminaryjnej przyjechał o. David Sullivan ze Zgromadzenia Misjonarzy Afryki. – To był mój pierwszy kontakt z ojcami białymi. Poszedłem od razu do niego i opowiedziałem o tym, co mi się w sercu dzieje. On powiedział, że wszystko fajnie, ale że to wyłącznie mój problem. To było takie przebudzenie, że skoro to mój problem, to trzeba wreszcie coś z tym zrobić. Zacząłem nad tym pragnieniem pracować razem z ks. Kazimierzem Dawcewiczem, który był wtedy ojcem duchownym. Musiałem sprawdzić, czy nie bazuję na jakiś uczuciach, czy to nie chwilowe zachwycenie, ale okazało się, że nie... w ciągu roku poznawałem ojców białych, byłem u nich i podąłem decyzję, że to właśnie jest moja droga – mówi o swoim powołaniu o. Hulecki. Formacja w zgromadzeniu jest dłuższa niż w seminarium – trwa minimum 9 lat.
Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.