Jak ogień po buszu

ks. Piotr Sroga


|

Posłaniec Warmiński 45/2017

publikacja 09.11.2017 00:00

– Jeślibym się zgodził, powiedzieliby, że misjonarz ma słabsze moce i że Bóg misjonarza jest słabszy od szamana
– mówi o. Szabłowiński.

– Oni chcą zobaczyć w życiu to, o czym im opowiadamy – mówi werbista. – Oni chcą zobaczyć w życiu to, o czym im opowiadamy – mówi werbista.
Archiwum prywatne Z.S.

Pieniężno, gdzie swój dom zakonny mają ojcowie werbiści, od lat jest kolebką i szkołą powołań misyjnych. Mieszkańcy tego domu wyjeżdżają do najdalszych zakątków świata. Świadectwem tego są choćby eksponaty, które znajdują się w tamtejszym muzeum. Jednak najbardziej pasjonujące i fascynujące są opowiadania o pracy na misjach. 


Poszukiwanie wspólnoty


Ojciec Zenon Szabłowiński jest werbistą i pochodzi z Warmii. Jego rodzinną parafią jest Bisztynek. Mieszkał z rodzicami w małej wiosce, oddalonej od kościoła parafialnego o 3 km. Wyraziste znaki powołania do stanu kapłańskiego pojawiły się dopiero w szkole średniej. – Uczyłem się w technikum elektronicznym w Olsztynie. Mieszkałem przez pierwsze dwa lata na stancji i chodziłem do kościoła na Likusach. Tam też odbywała się katecheza. Chodziłem bardziej z obowiązku. To był czas utrzymywania fundamentów, nie było rozwoju duchowego – wspomina tamte czasy ojciec Zenon. Wszystko się zmieniło, gdy kapłan przeniósł się do internatu, gdzie poznał Mirka Lango i Sławka Małkowskiego.

Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.