Głosowanie nad mechanizmem rozmieszczenia uchodźców w Europie jest niepokojącym sygnałem. że większość może wszystko - nawet w sprawach wewnętrznej polityki poszczególnych państw. Zarezerwowana dla lokalnych parlamentów decyzja o polityce emigracyjnej stała się fikcją i Polską taki stan rzeczy popiera.
Polityka to jednak dziwna rzeczywistość. Najpierw słyszałem o staraniach polskiego rządu o dobrowolne wyznaczania przez poszczególne państwa kwoty przyjmowanych uchodźców. Były nawet spotkania Grup Wyszehradzkiej i stanowcze „nie” w tej sprawie. Wydawało się, że solidarność krajów Europy Wschodniej wpłynie na decyzję, ale … Polska, która mieniła się liderem tej części Europy, zwyczajnie zmieniła front i zostawiła pozostałych na lodzie.
Choć uważam ten cały szum medialny wokół tzw. kwot za niepotrzebny, gdyż problemem najważniejszym obecnie jest bezpieczeństwo granic UE – to jednak te wydarzenia pokazały brak lojalności w stosunku do naszych partnerów. Czy można poważnie rozmawiać z kimś, kto zwyczajnie oszukał?
Polityka to także piękna rzeczywistość, jeśli przestrzega się w niej zasad. W obecnej sytuacji kryzysu emigracyjnego pojawia się konieczność zastosowania zasady solidarności – odpowiedzialność za zagrożonych śmiercią i prześladowaniami. Nie opiera się jednak ona na naiwności i braku rozsądku. Solidarność trzeba realizować tak, aby nie przynosiła nikomu szkody – szczególnie uchodźcom.
Nieustannie płynący przez granice UE strumień ludzi z Bliskiego Wschodu i Afryki jest przede wszystkim dowodem na brak solidarnej postawy w kwestii obrony granic. Poszczególne państwa przerzucają uchodźców i emigrantów do sąsiadów jak worek kartofli. Solidarnie to znaczy wspólnie i odpowiedzialnie. Polska może przyjąć tysiące uchodźców i to pewnie zrobi. Jednak, aby być wiarygodnym podmiotem życia międzynarodowego, musi być uczciwa wobec tych, z którymi w przyszłości będzie walczyła o sprawy ważne dla Polaków.