A trybunał? Zostawiam trybunowcom, może trybunałowcom, może trybunałowczyniom, a może jednak trybunowszczakom… Sam nie wiem.
Zdaje mi się, że dawniej człowiek sam dla siebie był przyjaźniejszy i lepiej dbał o siebie. Bo i w ogrodzie marcheweczkę miał, jesienią jabłka zrywał, a zimą jadł to, co nazbierał i co w weki włożył. Nade wszystko myślał o dzieciach, martwił się, że butów nie mają, kury przestały się z zimna nieść, że u Nowaków ma się rodzić wnuk, a zima sroga, saniami do miasta daleko.
Żył tak człowiek swoimi problemami, Bogu je powierzał, kiedy klękał przy łóżku, a koniecznie nad łóżkiem wisiał albo krzyż, albo Serce Jezusa. I człowiek modlił się, o sobie mówił, zagłębiając się w owe Serce lub krzyż - taka kontemplacja miłosierdzia, zanim s. Faustyna Kowalska o nim zaczęła mówić.
A dziś… Rano włączam radio - „trybunał”. Sięgam po prasę - „trybunał”. W internecie - „trybunał”. A i w telewizji to już wielki „trybunał”. Demokracji już nie ma, wojna domowa wisi w powietrzu, jakieś inne ostrzeżenia, ust coraz więcej się porusza, wyrzuca słowo po słowie, i w każdej formie „trybunał”. Myślę, to musi być ważne, nawet bardzo ważne, jeszcze do tego ten przymiotnik, że on jest „konstytucyjny”. To musi być ważne…
I kiedy wieczorem wpatruję się w okno, w ciemność zwaną nocą, to myślę sobie, że oni mają swój ważny temat, mają swój problem. A ja muszę dbać o siebie, o swoją rodzinę, o chleb się modlić i o to, aby moje dzieci tak żyły, by zaznały zbawienia. Sąsiadom trzeba czasem pomóc, czasem oni nam pomagają, wybaczyć komuś, by ktoś miał siłę wybaczenia. Dzieciom dobre słowo powiedzieć, innemu szepnąć dziękuję, wieczorem klęknąć przed krzyżem, Bogu zdać rachunek, jak żyję. I zamiast radia, telewizji czy internetu, sięgnąć po Pismo Święte, przeczytać kilka zdań, zastanowić się - dziękując za miłosierdzie, westchnąć.
„Nie sądźcie, bo sami będziecie sądzeni. Nie potępiajcie, bo zostaniecie potępieni. Odpuszczajcie, a i wam będzie odpuszczone. Nie możemy stawać się sędziami brata i siostry. Odkryjcie dobro w każdej osobie”, powiedział abp Józef Górzyński. I, jak dla mnie, to ważniejszy problem, niż „trybunał” - praca nad sobą, by zaznać zbawienia, by dotknąć miłosierdzia, by nauczyć się wybaczać, by zobaczyć dobro w każdym człowieku.
A trybunał? Zostawiam trybunowcom, może trybunałowcom, może trybunałowczyniom, a może jednak trybunowszczakom… Ech, w sumie to nie mój problem.