Pątnicy nieśli w sercach wszystkie intencje, które trapią człowieka wiary.
Już z daleka słychać było śpiew, który z chwili na chwilę stawał się coraz głośniejszy. A przed kaplicą stojącą w miejscu klonu, na którym objawiała się Matka Boża, stał już kapłan i czekał na pielgrzymów. „Maryja, Maryja, o Maryja Królowa…”, i już pierwsze osoby z krzyżem i świętymi obrazami zaczęły wchodzić po kamiennych schodach.
Po chwili cały plac wypełniony był pątnikami, na niektórych twarzach widać było łzy wzruszenia, a wzrok wszystkich skupił się na miejscu, gdzie przed laty Matka Boża w Gietrzwałdzie przemówiła po polsku, prosząc o nawrócenie, pokutę i nieustanną modlitwę różańcową.
Do sanktuarium Maryjnego w Gietrzwałdzie przyszła X Pielgrzymka Różańcowa, która dziewięć dni wcześniej wyruszyła z Milanówka leżącego na południowy zachód od Warszawy i wchodzącego w skład aglomeracji warszawskiej. - Matka Boska się nie zmienia, ale widzę, że wy też się nie zmieniacie. Widzę to, bo to już dziesiąta pielgrzymka - uśmiechnął się, witając pątników, ks. Józef Stramek CRL. - Witam was wszystkich, którzy doświadczyliście drogi ku Maryi - mówi.
Od czterech lat opiekunem pielgrzymki jest redemptorysta o. Krzysztof Stępowski CSsR. - Każda nasza pielgrzymka skupia się przy Matce Bożej, tegoroczna szczególnie przy tajemnicy Niepokalanego Poczęcia - mówi o. Krzysztof.
Wspomina drogę, ciepłe przyjęcia przez ludzi, gdzie się zatrzymywali na posiłki i nocleg. - A że to już dziesiąty raz, to już niektórych z nich znamy, a ta młodziutka tradycja się umacnia. Spotykamy się z życzliwością, serdecznością, choć czasem i ze zdziwieniem, że z roku na rok jest nas coraz więcej - uśmiecha się kapłan. Nie ukrywa zadowolenia, że coraz więcej osób wie o Gietrzwałdzie, o „polskim warmińskim Lourdes”.
- Pątnicy niosą w sercach wszystkie intencje, które obecnie trapią człowieka wiary. Dotyczą osobistych relacji z Bogiem, bolączek dotykających rodziny, choroby, cierpienia, uwolnienia od nałogów i lęków. Rozliczne intencje, które tak naprawdę codziennie powierzamy Bogu. Są to dla każdego wyjątkowe intencje, choć codzienne. Bo takie jest ludzkie życie, że Pan Bóg wpisuje się w nasz trud, krzyż. I te intencje, choć codzienne, niesione przez pielgrzymów, stały się w obliczu wysiłku i trudu wyjątkowo mocnymi - mówi o. Stępowski.
Wśród licznej grupy pątników jest Monika, studentka z Warszawy. - Dlaczego pielgrzymuję do Gietrzwałdu? Jest to przecież miejsce objawień, jedyne w Polsce uznane przez Kościół. Nie musimy pielgrzymować w miejsca odległe, takie jak La Salette, Lourdes czy do Fatimy. Mamy nasz polski diament, który niestety nie został jeszcze przez Polaków odkryty. A właśnie tu powinniśmy pielgrzymować jak najczęściej - mówi.
Wcześniej wędrowała na Jasną Górę. - Dużą różnicą między tymi pielgrzymkami jest fakt, iż ta do Gietrzwałdu jest bardziej rozmodlona. Nie ma gitar, modlimy się i śpiewamy sami. Ma się większe poczucie sacrum, a człowiek jest bardziej rozmodlony i uduchowiony. To jest właśnie piękno tej pielgrzymki - dodaje.
Organizatorem pielgrzymek jest Stanisław Krzemiński. Dobrze pamięta pierwszą, tę sprzed dziesięciu lat. Do Gietrzwałdu wyruszyło wówczas około dwudziestu osób. - A wszystko przez prof. Wiesława Nowakowskiego z Akcji Katolickiej. Podczas rozmów dzieliliśmy się naszym pragnieniem, że trzeba by iść do Matki Bożej, do Gietrzwałdu. Bo przecież to jedyne miejsce w Polsce, gdzie zostały uznane przez Kościół objawienia Maryi. I po prostu poszliśmy i chodzimy do dziś - wspomina.
Pielgrzymi w Gietrzwałdzie uczestniczyli we Mszy św., później odmówili Różaniec. I nadszedł czas powrotu do domów. - Jeszcze przez wiele dni będę żyć tą drogą. Zresztą jak co roku - wyznaje Anna.