W Urzędzie Wojewódzkim podsumowano dotychczasowe działanie programu Rodzina 500 Plus.
- Wierząc głęboko, że polskie rodziny dobrze wiedzą, jak te środki spożytkować, jak te środki wydać, jak zabezpieczyć start w dorosłe życie swoim dzieciom, rząd Prawa i Sprawiedliwości zdecydował się na przekazywanie tych środków bezpośrednio do rodzin - zaznaczył na rozpoczęcie spotkania z dziennikarzami wojewoda Artur Chojecki.
W okresie od 1 kwietnia, kiedy program wystartował, do 31 lipca złożono ponad 107 tys. wniosków, z czego rozpatrzono 96 proc. - to wysoki odsetek, który stawia województwo warmińsko-mazurskie na jednym z pierwszych miejsc w kraju. Niektóre wnioski nie są jeszcze rozpatrzone m.in. w przypadku, gdy jedno z rodziców mieszka poza granicami naszego kraju. Wówczas taki wniosek jest kierowany do Marszałka, który koordynuje pomoc z zagraniczną instytucją opieki społecznej.
Na ponad 100 tys. rodzin otrzymujących pieniądze z programu, jest zaledwie 7, które zamiast pieniędzy otrzymują pomoc rzeczową. - Przeprowadzono 12 postępowań, w 7 przypadkach stwierdzono, że środki w formie pieniężnej mogłyby nie być przeznaczone na właściwe cele, dlatego te rodziny otrzymują pomoc w formie zakupu produktów spożywczych czy opłacenia czynszu - tłumaczy Marcin Jastrzębski, dyrektor wydziału polityki społecznej w urzędzie wojewódzkim. Joanna Jabłonka-Kastrau, wicedyrektor departamentu polityki społecznej podkreśla, że są to rodziny, które już wcześniej korzystały z pomocy opieki społecznej, mają przydzielonych asystentów rodziny i właśnie na ich wniosek zamiast pieniędzy otrzymują wsparcie rzeczowe.
Dotychczas na świadczenia z programu rodzina 500 plus w województwie warmińsko-mazurskim gminy wypłaciły już ponad 298 milionów złotych. Jednymi z tych, którzy korzystają z programu są państwo Jan i Krystyna Mejłunowie. - Jesteśmy małżeństwem do 24 lat. Jesteśmy rodzicami 9 dzieci, w tym 8 żyjących. Jesteśmy pokoleniem, które wchodziło w dorosłość, kiedy Karol Wojtyła został papieżem. Wołał on wtedy, żeby wypłynąć na głębię, być odważnym. Chcieliśmy wieść tak nasze życie, by nie żyć tylko dla siebie - mówi pan Jan. Dodaje, że to Pan Bóg zaplanował, że mają właśnie tyle dzieci, a za każdym razem, kiedy pojawiało się kolejne dziecko ich sytuacja się poprawiała. - Zmiana pracy, awanse. Zawsze z dzieckiem przychodziła jakaś korzyść. Ciężko to wytłumaczyć, ale tak było - zaznacza J. Mejłun. - To jest pierwszy rząd, który widzi rodzinę nie wirtualnie, a jak mówi młodzież - w realu. To poważny zastrzyk finansowy dla wielu rodzin. Daje poczucie bezpieczeństwa, nie ma napięcia, nerwowości, jeśli chodzi o pieniądze - twierdzi pani Krystyna, chociaż dodaje, że dobrze by było, gdyby świadczenie było wypłacane nie tylko na dzieci do 18. roku życia, ale do czasu ukończenia nauki. - Dzwoniłam też do znajomych, żeby powiedzieli co myślą o programie. Jedna mówi, że jej sąsiedzi wracają z Anglii, bo dzięki programowi będą mogli sobie jakoś radzić w Polsce. Ktoś robi remont, ktoś kupił lodówkę. Nasza córka wymarzyła sobie studiowanie architektury - możemy ją wysłać na kurs rysunku, inne dzieci na kursy językowe. Kiedy dzieci chcą iść na basen czy do kina, to możemy zwyczajnie iść. Dla nas to naprawdę duża zmiana - opowiada Krystyna Mejłun.