Pech i szczęście - czy mogą o nas decydować?
W Olsztynie odbyło się spotkanie z olimpijczykami i paraolimpijczykami z klubów ze stolicy Warmii i Mazur. Opowiadali o swoich przeżyciach, przygodach, emocjach związanych z igrzyskami.
Anna Harkowska (kolarstwo) miała trochę pecha - przed igrzyskami pogryzły ją szerszenie, podczas lotu walizka spadła jej na głowę, pokój w Rio był nieprzygotowany, podczas treningu potrącił ją samochód, ścigali ją policjanci, wreszcie jej rower został w dużej części zniszczony, gdy spadł z samochodu - jak mówiła, zaraz po tym chciała po prostu wrócić do domu i odpuścić starty. Na szczęście, nie wróciła, została w Rio i... zdobyła dwa medale.
Monika Gibes i Piotr Cichocki (żeglarstwo) też mieli pecha - podczas zawodów wpłynęli na dryfujący karton, przez co stracili 2 punkty. Ostatecznie zajęli najgorszą ponoć dla sportowca pozycję - czwartą. Do brązu zabrakło im jednego punktu, do srebra dwóch.
Obydwa te przypadki łączy jedno - nie odpuszczają, walczą dalej. Sytuacja bywa trudna, medal stracony prawdopodobnie przez zaniedbanie organizatorów (zatoka powinna być wysprzątana) na pewno na długo pozostanie w pamięci. Ale nikt nie zamierza zrezygnować z dalszej walki. Nawet jeśli taka myśl się pojawi, to gdy emocje opadną od razu jest odrzucana jako absurdalna. Trener Anny Harkowskiej twierdzi, że tylko kozacy zdobywają medale. Pewnie głównie dlatego, że oni nigdy się nie poddają.
Więcej o spotkaniu z uczestnikami igrzysk w Rio można przeczytać TUTAJ.