Dziś sąd rozstrzygnie, czy spółdzielcy stali się ofiarami sporu spółdzielni z miastem.
W Sądzie Rejonowym w Olsztynie dziś rozpocznie się precedensowy proces, który przesądzi, czy Olsztyńska Spółdzielnia Mieszkaniowa słusznie obciąża lokatorów kosztami przegranego sporu o śmieci z miastem. - Spółdzielnia nie zadbała o interesy swoich lokatorów, więc teraz nie ma prawa obciążać ich negatywnymi konsekwencjami finansowymi swoich działań - uważa Paweł Klonowski z Instytutu Praw Obywatelskich, który jest stroną w sporze.
Początek spornych wydarzeń sięga 2013 r., kiedy Olsztyńska Spółdzielnia Mieszkaniowa jako jedyna weszła w spór o śmieci z miastem, nakazując lokatorom bezpośrednie wnoszenie opłat na konto urzędu miasta oraz indywidualne składanie deklaracji o segregacji. W związku z brakiem złożenia przez OSM zbiorczych deklaracji i przegrania sporu z miastem, prezydent miasta podjął decyzję o obciążeniu spółdzielni wyższą opłatą za śmieci nieposegregowane. Od 2015 r. spółdzielnia deklarację w imieniu spółdzielców złożyła, jednak kosztami wcześniejszych decyzji systematycznie stara się obciążać swoich lokatorów.
- Każdy spółdzielca oraz osoba opłacająca spółdzielni czynsz za mieszkanie ma prawo żądać wskazania podstawy faktycznej i prawnej jego wymiaru, a także uzasadnienia przez OSM decyzji w zakresie jego wysokości. Tyczy się to również kwestii opłat za śmieci. Spółdzielnia w uzasadnieniu powinna udowodnić, że ustalając opłaty, właściwie zadbała o interes tych osób i swoim działaniem nie naraża ich na szkody. OSM takiego uzasadnienia nie przedstawia nawet na wniosek - mówi Paweł Klonowski.
Jak się okazało, spółdzielcy wbrew zapowiedziom Olsztyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej o swój interes zadbać samodzielnie nie mogli, a składane przez nich indywidualne deklaracje w zakresie segregacji okazały się nieskuteczne. O ich interes nie zadbała również spółdzielnia, która deklarację w tym zakresie sama złożyła z prawie 2-letnim opóźnieniem. Mieszkańcy, którzy na polecenie OSM samodzielnie przez ten czas wnosili opłaty za śmieci na konto urzędu miasta, mają teraz prawo domagać się od miasta ich zwrotu - Fakt ich wniesienia muszą jednak udowodnić, a wielu z nich do dziś tego nie zrobiło - dodaje P. Klonowski.
- Olsztyńska Spółdzielnia Mieszkaniowa, uzasadniając obciążanie lokatorów wyższymi kosztami, przywołuje decyzję prezydenta miasta z własnym jednostronnym komentarzem. Jej treści jednak nie ujawnia, kierując zainteresowanych w tym zakresie do urzędu miasta. Tam udostępnienia decyzji odmawia również prezydent, wskazując, że decyzja może zostać udostępniona wyłącznie stronie postępowania, jaką jest OSM - wskazuje Paweł Klonowski. - Mamy więc do czynienia z błędnym kołem, w którego tle w sposób niemożliwy do zweryfikowania wywodzone są obowiązki dla mieszkańców. Takich przypadków są tysiące, przy czym kwoty idą już w miliony.
Całkowita kwota sporu Olsztyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej z miastem sięgać może nawet 3,5 mln złotych. Na kwotę tą zrzucą się wszyscy spółdzielcy oraz osoby, dla których spółdzielnia ustala czynsz, niezależnie jaką deklarację w tym zakresie złożyły i czy śmieci segregowały.
- Pomimo że sprawa ma charakter indywidualny jej stroną są faktycznie tysiące spółdzielców i właścicieli mieszkań znajdujących się w analogicznej sytuacji. W ich imieniu będziemy chcieli ustalić, czy działania Olsztyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej nie mają charakteru nieuprawnionego rekompensowania strat poniesionych w wyniku przegrania sporu z miastem - zapowiada Paweł Klonowski. - W interesie nas wszystkich jest również byśmy w końcu poznali wysokość kosztów dodatkowych, jakie ze względu na te całe kilkuletnie zamieszanie spółdzielnia, czyli prędzej czy później wszyscy spółdzielcy, zmuszeni będziemy dodatkowo ponieść z tytułu m.in. kar, odsetek, kosztów postępowania, reprezentacji prawnej i innych - dodaje prezes Instytutu Praw Obywatelskich.