Świętość usypia czy budzi? Od świętości się mądrzeje czy głupieje?
Granica między sacrum a profanum, między świętością a tym, co świeckie. Gdzie ona przebiega, czy jest definiowalna? A może te dwie sfery przenikają się, po części uzupełniają? To główna myśl XVII Dni Interdyscyplinarnych „Między sacrum a profanum – święci w kulturze”, które odbyły się na Wydziale Teologii UWM w Olsztynie.
Tworzą świat
– Nasze wydziałowe środowisko podjęło się organizacji takich dni. Co roku prowadzimy seminaria poświęcone pojedynczym świętym. W tym roku przypadł nam zaszczyt organizowania dużej konferencji, dzięki czemu poszerzyliśmy krąg naszych zainteresowań na wszystkich świętych – wyjaśnia dr hab. Katarzyna Parzych-Blakiewicz, profesor UWM. – Zaprosiliśmy specjalistów z różnych dziedzin, by odnieśli się do idei świętości, do zetknięcia się świętości i nieświętości w kulturze. Prelegenci podejmują te wątki. Bo święty to nie jakiś człowiek na starym obrazku namalowanym pędzlem. Chodzi o to, żeby pokazać, że owszem, są ludzie wyniesieni na ołtarze, to znaczy ci, których Kościół wyróżnił, ale nie tylko oni. Święci to również zwykli ludzie, ludzie prawdziwi, którzy żyją w prawdzie, pozostają wierni Bogu. Nikt nie powie, że świętym nie jest ten, który żył uczciwie, zgodnie z Ewangelią. On jest w pamięci Bożej. – Chcieliśmy pokazać, w jaki sposób święci obecni są w kulturze. Święci tworzą świat łączący to, co jest oddzielone od Boga, z Bożym światem – dodaje dziekan ks. dr hab. Marek Żmudziński.
Kto ma rację
Wśród prelegentów był ks. prof. Jerzy Szymik z wydziału teologii Uniwersytetu Śląskiego. „Świętość jest przygodą, wręcz jedyną przygodą, jaka istnieje. Kto to zrozumiał, ten dotarł do serca wiary katolickiej” – cytował słowa Georges’a Bernanos. – Kościół jest więc miejscem, gdzie wciąż rodzą się święci. Kardynał Joseph Ratzinger porównuje nieraz świętość do powietrza, dzięki któremu możliwe jest oddychanie. Świętość jest życiodajnym elementem danym przez Ducha Świętego. Tylko tam, gdzie nią się oddycha, mogą istnieć życie i człowieczeństwo. Więź z Bogiem przemienia byt człowieczy, ocalając od śmierci. Takie jest tło relacji teologii i świętości – mówił ks. Szymik. Mówiąc o relacji między teologią a świętością, pytał, czy ludzki rozum pod wpływem świętości mądrzeje czy głupieje. Jaki wpływ ma świętość na myślenie? – Dla współczesności jest to pytanie zasadnicze – podkreślał. I pytał dalej, czy grzesznik rozumuje tak samo jak święty? – Czy rację ma kard. Ratzinger, kiedy twierdzi, że po każdym soborze, by mógł on owocować, powinna nastąpić fala świętości. Uważa on również, że świętości a nie nowych urządzeń, synodów, rad, komisji, itp. potrzebuje Kościół. Czy to jest słuszna teza, czy też rację ma prof. Magdalena Środa, kiedy z okazji śmierci Jana Pawła II powiedziała, że „intelekt jest chłonny w debacie, a w obliczu świętości usypia”. Która teza jest prawdziwa? W świętości ujęta jest pewna postawa uległości wobec Boga, na którą składa się pokora. Czy to jest granica samodzielnego myślenia, czy raczej otwarcie na mądrość inaczej niedostępną dla ludzkiego rozumu? Świętość usypia czy budzi? Od świętości się mądrzeje czy głupieje? – pytał.
Wysiłek podążania
Zgłębiając relacje świętości z teologią, podkreślał, że miejsce, z którego miłość może być obserwowana i doświadczona, nie może znajdować się poza tą miłością. – Na tym polega dzieło Chrystusa i to jest również punkt wyjścia i dojścia teologii, znaczy widzieć, świadczyć i myśleć z wnętrza, czyli z perspektywy własnej świętości. Duchowość nie umniejsza pracy naukowej teologa, wskazuje odpowiednią metodę – mówił ks. Szymik, odnosząc się do słów Benedykta XVI, który twierdzi, że teologia jest w tym sensie nauką podrzędną, która sama nie pojmuje ani nie udowadnia swoich ostatecznych postaw, jest zawieszona na wiedzy świętej. – Bez realizmu świętych, ich kontaktu z rzeczywistością, teologia staje się intelektualną rozrywką lub rozgrywką, i także traci swój charakter naukowy. Świętość jest doświadczeniem Boga, widzeniem światłości Jego chwały. Otwarcie się na to światło, wysiłek podążania po wewnętrznej jasności, czyli droga do własnej świętości, są w tym znaczeniu obowiązkiem teologa, nie tylko jako wyraz jego pobożności, ale materii jego pracy. Chodzi tu o twardą metodologię teologii jako nauki. Zażyłość przeżyta z Bogiem przywraca nam wzrok i chroni nas przed głupotą. Tym jest świętość, ona wyostrza widzenie, a nieraz leczy ślepotę rozumu – mówił. Przywoływał myśli Benedykta XVI z II tomu „Jezusa z Nazaretu”, gdzie papież we fragmencie opisującym kuszenie Chrystusa na pustyni wykazał, czym staje się teologia bez pokory i uległości, bez modlitwy i kontemplacji, i więzi z Bogiem. – Papież odwołuje się do tego, że w sporze z Jezusem na pustyni diabeł występuje jako teolog, wybitny znawca Pisma. Także wykład Pisma Świętego może w rzeczywistości stać się narzędziem antychrysta. Jeśli się zastanowimy nad tym przerażającym zdaniem, to uświadamiamy sobie, że demontaż żywej wiary wyprowadza ludzi z Kościoła. Dlatego w teologii tak potrzebne jest pragnienie świętości, pragnienie prawdy, dążenie do świętości – mówił.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się