Robimy na chwałę Pana Boga i dla jedności wspólnoty parafialnej. Bo jak się coś dzieje, to ludzie przychodzą, rozmawiają, wychodzą z domów - mówi ks. Robert.
To chyba najlepiej strzeżona wieś w naszym województwie. Kiedy wszyscy śpią, na straży spokoju stoją zastępy aniołów. I to nie żart, bo nawet za dnia, kiedy mija się znak z nazwą miejscowości „Faryny”, na pierwszym rozstaju stoi wielki anioł. Już trzeci rok. Patrzy nieustannie na drogę, jakby mierzył wzrokiem każdego, kto nią przechodzi. Ludzie mówią, że w nocy widzi jeszcze lepiej. A tych aniołów jest wielu, w środku wsi, na drugim krańcu. Pilnują. Może dlatego mieszka się coraz spokojniej i ludzie jakby złagodnieli, choć nigdy zbytnich konfliktów nie było. Ale spokojniej jest, tak dziś mówią.
Dziś na placu w środku wsi stoi duży namiot. Ludzie siedzą, rozmawiają. Jedzą bigos. Co jakiś czas śmiech wyrywa się komuś, a że zaraźliwy, to i humor nikogo nie opuszcza. Wśród nich siedzi proboszcz. Sutanna przewieszona przez płot. Właśnie wrócił od chorych, bo piątek, odwiedza ich z Jezusem. Je bigos. Co jakiś czas spogląda na niewykończonego Jezusa Frasobliwego. Jeszcze surowe drewno, dłoń na kolano położył, drugą podpiera zamyśloną głowę. Nieskończona kapliczka kontrastuje z tłem, malowidłem na ścianie budynku. - Będzie pięknie - szepcze. Uśmiecha się i wraca do jedzenia.
- To już trzeci plener artystyczny w naszej wiosce - wyjaśnia ks. Robert Nurczyk. - Robimy, póki mamy siłę, na chwałę Pana Boga i dla jedności wspólnoty parafialnej. Bo jak się coś dzieje, to ludzie przychodzą, rozmawiają, po prostu wychodzą z domów - mówi.
W tym roku parafii udało się zamienić działki z gminą. Tu, gdzie jest teraz plener, ma być parking parafialny, bo ludzie do kościoła w niedzielę przyjeżdżają, a samochodów nie ma gdzie za bardzo postawić. Z miejscem sąsiadują tyły budynków. Szare ściany. - I zrodził się pomysł, żeby to jakoś urozmaicić, upiększyć. Jak? Mural! Mają takie w dużych miastach, to czemu w Farynach ma nie być? - uśmiecha się ks. Robert. Później konsultacje z parafianami, co ma być namalowane. Wygrała wizja starych Faryn wraz z symbolicznymi elementami, które nawiązują do historii miejscowości. - Aniołów mamy już czternaście. Mamy już swoje zastępy niebieskie, które pilnują wioski. W tym roku, oprócz kolejnych, powstaje mural - dodaje proboszcz.
Na ścianach przy przyszłym parkingu wyłania się historia Faryn. - Te ściany zawsze wszystkich drażniły, bo było po prostu brzydkie. Dziś nabierają zupełnie innego wyrazu. Całość zaprojektował Andrzej Zawrotny - wyjaśnia Urszula.
- Chcemy przekazać historię do 1989 r. Stąd kolory sepii, a całość otoczona jakby papirusem - mówi. Na ścianie widać już wóz z sianem, na którym siedzą dzieci. To przedwojenni Mazurzy. - Te twarze i przedstawiony układ to kopia starego przedwojennego zdjęcia. To ludzie stąd, z Faryn. To nie jest jakaś wizja artystyczna. To ludzie, którzy tu mieszkali. Widać też lokomotywę. To również model, który jeździł tutaj. Kolej wąskotorowa funkcjonowała u nas do 1960 r. Łączyła Spychowo z Ostrołęką. Do tej pory jest nasyp - opowiada. Są strażacy, zawsze oddani lokalnej społeczności. Jest leśnik siedzący na balach.
Na drugiej ścianie namalowane są Faryny. Główna droga, po bokach zabudowania, te które są, ale też i już nieistniejące. Na razie ulica jest pusta, ale już niedługo pojawi się na niej procesja z księdzem, żeby zaznaczyć, jak ważna jest tu wiara. Na końcu pod brzozą siedzą dwaj żołnierze. - Wojny przetaczały się i u nas. To jest żołnierz pruski i żołnierz carski. Na cmentarzu są mogiły tych żołnierzy. Spoczywają obok siebie - mówi Urszula.
Zanim artyści mogli przystąpić do pracy, trzeba było przygotować ścianę. - Ksiądz to przygotował. Dobra robota - uśmiecha się Andrzej. - Trochę tradycji, trochę dziś. Jeśli podoba się mieszkańcom, to i turystom się spodoba - twierdzi artysta.
Artyści zajęci są pracą. A ludzie przychodzą, patrzą. Są nawet turyści. Dopytują, patrzą. - Integrujemy się. Sztuka zawsze zbliża ludzi - mówi ks. Robert Nurczyk.