Najbardziej dotknęła mnie prosta prawda, choć na co dzień nie tak oczywista, że Bóg mnie kocha w mojej kobiecości, że jestem dla Niego wspaniała, niepowtarzalna i jedyna - mówi Joanna.
W Centrum św. Jakuba w Olsztynie odbyły się warsztaty „Kobieta marzeniem Boga”, które poprowadziła s. Anna Maria Pudełko z Instytutu Królowej Apostołów dla Powołań ze Skierniewic. - Ten tytuł pochodzi z wypowiedzi papieża Franciszka. W lutym papież snuł refleksję na temat kobiecości. Mówił o tym, że aby zrozumieć kobietę, trzeba ja sobie wymarzyć, wyśnić. Tak jak Bóg marzył o tym, aby stworzyć odpowiednią pomoc dla mężczyzny, dla Adama, aby nie czuł się sam, i pomyślał o kobiecie, o Ewie, tak w ten sam sposób wymarzył sobie każdą z nas - wyjaśnia siostra apostolinka.
Papież Franciszek przytacza jedną z definicji kobiety, że jest to harmonia, poezja i piękno. - My w czasie tego spotkania staramy się właśnie odkrywać, co to znaczy - dodaje s. Anna.
Warsztaty cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Okazało się, że na zaproszenie odpowiedziały kobiety w różnym wieku i różnego stanu. Były młode osoby, dojrzałe i starsze. Były osoby świeckie i siostry zakonne. - Myślę, że sam temat przyciąga i intryguje. Bo dzisiaj czujemy się zagubione w naszej tożsamości. Dookreślenie tego, kim jesteśmy, a tym bardziej kim jesteśmy w oczach Boga, jest tematem bardzo istotnym - mówi apostolinka.
Joanna miała być w zupełnie innym miejscu. - Ale koleżanka przysłała mi informację o spotkaniu. Zaintrygował mnie temat i przyszłam. Cały czas ma się jakieś wątpliwości. Przyszłam z pytaniem, kim jestem jako kobieta. I z każdym słowem s. Anny coraz bardziej odkrywam sens i dar kobiecości, o którym ona mówi - podkreśla. - Najbardziej dotknęła mnie prosta prawda, choć na co dzień nie tak oczywista, że Bóg mnie kocha w mojej kobiecości, że jestem dla Niego wspaniała, niepowtarzalna i jedyna - się uśmiecha.
Przed południem odbył się wykład, który dotykał biblijnego spojrzenia na kobietę, chrześcijańskiej antropologii, spojrzenia na to, jak współczesna pedagogika i psychologia chrześcijańska ukazują tożsamość kobiety i jej duchowość. - Miałyśmy takie integralne spojrzenie, co znaczy być kobietą, co mnie tworzy, skąd się wzięłam, kim jestem, jakie są moje zasoby - wymienia s. Anna.
W drugiej, popołudniowej części, odbyły się warsztaty w grupach, aby przekazane treści każdy mógł odnieść do siebie. Była więc praca samej z sobą, by odkryć swoją cielesność, psychikę i duchowość. - Chodzi o wydobycie z siebie i nazwanie po imieniu, bo jeśli coś znam, mogę coś z tym zrobić. Część zagadnień, to czas dzielenia w grupie, żeby poznać, że pewne kwestie przeżywamy podobnie, jak jesteśmy różnorodne, jak wielkie jest bogactwo naszej wrażliwości - wyjaśnia s. Anna.
Okazuje się, że rozmywana jest rola kobiety i mężczyzny we współczesnym świecie, przez co czujemy się w swych rolach zagubieni. - Celowo rozmywa się granice. Dlatego tak ważne dla nas jest zrozumieć, kim jesteśmy, ale przede wszystkim kim jesteśmy w oczach Boga, jak wielki prezent od Boga otrzymaliśmy. Często czujemy się źle, bo brakuje nam świadomości, kim jesteśmy. A kobieta, która ma świadomość tego, kim jest w oczach Boga, jak bardzo jest ukochana, umiłowana, ona może zmieniać świat. Jej obecność zmienia świat, dlatego nasze spotkanie nie jest narcystycznym spojrzeniem na samą siebie i podziwianiem siebie, ale to odkrywanie siebie, by sobą służyć rodzinie, wspólnocie Kościoła, społeczeństwu - dodaje s. Anna.
Podkreśla, że ważnym jest, by kobiety zrozumiały, jak istotna jest ich rola jako żon i jako matek. - Ale na początku trzeba umiłować siebie, a podstawowym doświadczeniem jest to, że jesteśmy kimś najważniejszym dla Boga. To jest szalona miłość i najradośniejsza prawda, jaką możemy odkryć w życiu. Kobieta, która czuje się kochana, jest szczęśliwa, czuje się spełniona, jest w stanie miłością promieniować, zarażać innych. To nadaje sens i smak życiu - dodaje.
Jest to jednak możliwe, jeśli zbuduje to na Chrystusie, a nie na drugim człowieku. - Bo drugi człowiek nie może być dla nas źródłem miłości. A to jest błąd w relacjach, kiedy wymagamy, by mąż czy żona byli dla mnie źródłem wszystkiego. To jest iluzja. Oni mogą nas obdarzać miłością, ale miłość bezinteresowną mogę czerpać tylko z Boga, aby we właściwy sposób kochać męża, dzieci, przyjaciół - wyjaśnia s. Anna.
- Świat mówi, że mamy być silne, że mamy sprostać oczekiwaniom, musimy być idealną matką, żoną, pracownicą. To jest nieosiągalne. Jesteśmy tylko ludźmi. Każda z nas ma rolę do wypełnienia, a najważniejszą jest powołani do macierzyństwa. Mamy nieść światu łagodność, opiekuńczość, miłość, dobroć. To są naturalne cechy kobiece. A to się zagubiło w dzisiejszym świecie. Mamy to jednak przywracać. I to się tu dzieje - podkreśla Ewa.