- Wiemy, że możemy pomóc. To nie tylko sprawia nam radość, ale przede wszystkim tym dzieciom, którym pomagamy - mówi Aniela. Wraz z uczniami szkoły katolickiej włącza się w akcje pomocy misjonarzom.
II niedziela Wielkiego Postu w Kościele w Polsce jest przeżywana jako Dzień Modlitwy, Postu i Solidarności z Misjonarzami. W tym roku obchodziliśmy ją pod hasłem „Uczniowie-misjonarze mocą Ducha Świętego”. Ofiary zbierane tego dnia do puszek są przeznaczone na pomoc polskim misjonarzom za pośrednictwem Dzieła Pomocy „Ad Gentes”.
Polscy misjonarze na cały świecie nauczają, otwierają szpitale i szkoły, pomagają ubogim i chorym. Aby mogli pełnić swoją służbę, sami potrzebują naszej pomocy. Wiedzą dobrze o tym uczniowie Katolickiej Szkoły Podstawowej im. Świętej Rodziny w Olsztynie. Oni pamiętają cały czas o misjach i włączają się w różne inicjatywy, które niosą pomoc chrześcijanom w różnych miejscach świata.
- W naszej szkole tradycją jest, że pomagamy polskim misjonarzom, m. in. siostrom dominikankom i katarzynkom. Dominikanki od 25 lat posługują na Syberii. Od wielu lat przyjeżdża do nas s. Jolanta Kisiel. Nasza pomoc polega na tym, że organizujemy akcje zbiórek różnego rodzaju rzeczy, w zależności od tego, o co proszą siostry. Są to zazwyczaj środki czystości, opatrunki i środki medyczne przeznaczone dla osób w tamtejszym hospicjum. Często organizujemy kiermasze, z których dochód przeznaczamy na misje. Za to siostry kupują na miejscu niezbędne rzeczy - wyjaśnia katechetka Katarzyna Kubacz.
Podkreśla, że pomoc uczniów szkoły to nie tylko rzeczy materialne, ale też i codzienna modlitwa. - Co rano podczas modlitwy wspominamy misjonarzy. Bez modlitwy daleko nie zajedziemy - się uśmiecha.
W misje zaangażowanych jest wielu uczniów. - Jedną z akcji jest kiermasz ciast. Wybrani uczniowie pieką ciasta i przynoszą do szkoły. Te ciasta są sprzedawane, a pieniądze przekazywane na misje - mówi Aniela.
- Niedawno organizowaliśmy po raz pierwszy akcję, podczas której zbieraliśmy okulary, które przekazaliśmy dalej. Są one odnawiane i wysyłane na misje - mówi Olga.
- Uczestniczymy w akcji MIVA i „Nasz szkolny kolega z Afryki”. Zbieraliśmy również na rowery dla misjonarzy - dodaje Wiktor.
Uczniowie podkreślają, że każda taka akcja jest dla nich ważna. - Wiemy, że możemy komuś pomóc. To nie tylko sprawia nam radość, ale przede wszystkim tym dzieciom, którym pomagamy - mówi Aniela.
Jak zauważa katechetka, dzieci wiedzą, że dzielenie się dobrem wraca do nich. - To życie przykazaniem miłości, pomoc bliźniemu. W naszej szkole, oprócz ducha rodzinnej miłości, czujemy ducha misyjnego, który widoczny jest przez drobne gesty wzajemnej dobroci dla innych - mówi Katarzyna Kubacz.
Godzinami o Afryce może opowiadać s. Dolores Zok SSpS. Posługiwała na tym kontynencie przez 20 lat. Po pierwszych ślubach wyjechała na Zachód, tam uczyła się języka, ukończyła szkołę pielęgniarską. Później misje - od lat zanurzona w wojnie Angola.
- W tej biednej Afryce spotkałam najszczęśliwszych ludzi. Takie paradoksy… Spotkałam trędowatych, ludzi chorych na AIDS, ludzi umierających z głodu, dzieci szukające pożywienia w śmietnikach. Spotkałam ludzi bez rąk i nóg, które stracili przez miny. Ale nie spotkałam człowieka, który by się załamał psychicznie, który by chciał popełnić samobójstwo, który cierpiałby na depresję. Żyjąc kilka lat w Europie Zachodniej nie spotkałam ani biednych ani trędowatych, ani ludzi okaleczonych przez wojnę, ani umierających z głodu. Ale spotkałam wielu ludzi targających się na swoje życie, załamanych psychicznie, nieszczęśliwych. To porównanie ukazuje fakt, że ta biedna Afryka może być nawróceniem. Dla mnie nim była. Jechałam, aby nawracać Afrykańczyków. Okazało się, że to oni nawrócili mnie. Oni patrzą na życie przez pryzmat nieba - mówi s. Dolores.
I właśnie dla takich osób, które poświęcają swoje życie by nieść czynem naukę Jezusa, uczniowie szkoły pomagają, czerpiąc z tego radość dawania.