Ostatnia chwila, by zapisać się na pielgrzymkę do Częstochowy. O tym, jak to jest na pątniczym szlaku opowiadają Katarzyna i Mateusz Rutynowscy.
Kasia na pielgrzymkę na Jasną Górę wybiera się po raz 12., Mateusz - po raz 16. Jednak pierwszy raz idą razem, już jako małżeństwo. - Może to określenie pada czasem zbyt często, ale pielgrzymka pozwala naładować duchowe akumulatory. Czas spędzony z Bogiem, drugim człowiekiem, swoimi słabościami pomaga, by przez cały rok trzymać się na dobrej drodze - mówi Mateusz i tłumaczy, że na pielgrzymce, jak w życiu, „czasem słońce, czasem deszcz”... Spotyka się wielu ludzi, również takich, z którymi nam nie bardzo po drodze, ale nie można przed nimi uciekać przez 2 tygodnie i trzeba się jakoś dogadać.
- Na pielgrzymce doświadczam ogromnej wolności. Wszystko, co zewnętrzne, ograniczone jest do minimum - dbamy o najbardziej potrzebne rzeczy: spanie, jedzenie, mycie się... Idziemy z naszym plecakiem w atmosferze modlitwy, radości, wspólnoty i to pozwala inaczej spojrzeć na świat - podkreśla Kasia. Zaznacza, że pielgrzymka to trud, ale do przodu ciągnie intencja, z jaką idziemy do Matki Bożej. - Jeśli wiemy, po co idziemy, to to nam daje energię, sens - tłumaczy Kasia.
- Pielgrzymka w pewien sposób obnaża człowieka, na pełnej trudów trasie wychodzi z nas wszystko: lęki, egoizm, szacunek do innych... Dlatego też przyjaźnie pielgrzymkowe są takie mocne. Krąg naszych najbliższych przyjaciół to właśnie znajomi z pielgrzymki - w trudzie najlepiej poznaje się drugiego człowieka, a droga wszystko weryfikuje - podkreśla.