- Podszepty złego nasilały się. W końcu w głowie ułożyłam już sobie plan, jak odejdę od męża - opowiada Małgorzata.
Wspólnota Domowego Kościoła organizuje w archidiecezji wieczory małżeńskie. Jeden z nich odbył się w Kętrzynie, w parafii pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Hasłem przyświecającym spotkaniom są słowa: „Małżeństwo – marzenie Boga”. Spotkanie rozpoczyna się nabożeństwem, podczas którego wyjaśniana jest idea wieczorów, jest świadectwo małżonków o życiu w małżeństwie, list Boga do mężów i żon. Następnie jest Eucharystia, podczas której ma miejsce odnowienie przyrzeczeń małżeńskich oraz błogosławieństwo rodzin. Po modlitwie jest czas na randkę.
- Małżonkowie mogą oderwać się od codziennych obowiązków, kiedy jest tak wiele spraw do ogarnięcia, problemów do rozwiązania, dzieci, które absorbują, bo trzeba obiad przygotować, przypilnować lekcji, zawieźć na dodatkowe zajęcia. W tym trudno jest znaleźć czas dla męża czy żony, czas spokojnej rozmowy, powiedzenia o sobie, co w sercu się czuje, o własnych problemach czy wątpliwościach - mówi moderator wspólnoty w archidiecezji warmińskiej ks. Mariusz Grabas.
Wieczór, to czas w rodzinach, kiedy już wszyscy są w domu, można zasiąść do wspólnej kolacji, powiedzieć, jak minął dzień. - To ważny czas w każdym domu, stąd nasze wieczory. Mamy nadzieję, że małżonkowie właśnie podczas nich znajdą czas dla siebie i Boga, by po prostu wspólnie być, oderwać od rodzinnej codzienności, która może nie jest nazbyt trudna, ale pochłaniająca. A jeśli w tej codzienności jest miłość, to ów trud staje się błogosławiony - dodaje moderator.
Właśnie dlatego po modlitwie jest randka, aby przypomnieć sobie, jak było w narzeczeństwie, na początku małżeństwa. Te wspomnienia w sercu są i trzeba do nich wracać. - Lubię słuchać historii małżeństw, kiedy wspominają pierwsze zauroczenie, sięgają do pierwszej miłości, która ich połączyła. To są zawsze piękne opowieści - uśmiecha się kapłan.
- Małżeństwo to pomysł Boga, jego urzeczywistnione marzenie. Bóg stworzył mężczyznę i kobietę, by byli w jedności. Wspólnie trudzić się, pracować, przeżywać radości i smutki. Bóg stworzył nas z miłości i do miłości. Dlatego marzymy o tym, by kochać i by ktoś pokochał nas na całe życie. Niestety, z czasem nasza miłość przestaje dawać, zaczyna coraz więcej brać i żądać. Ludzie wówczas się rozstają, krzywdzą siebie i dzieci, nie potrafią przebaczać. Dlatego tak ważne jest, aby wracać do pierwszej miłości, włączać w nią niezmierzoną miłość Boga - podkreślają Joanna i Wojtek.
Każde z obecnych małżeństw doskonale wie, jak ważny jest wspólny czas. Ale na co dzień nie jest łatwo go znaleźć. Praca, dzieci, domowe obowiązki, a wieczorem zmęczenie, czasem rozdrażnienie minionym dniem. W tym tak ważne małżeńskie relacje, na które zawsze rzutuje nasze dzieciństwo, zranienia i relacje z rodzicami.
- Ciągle się bałam, byłam bardzo krytyczna, oceniałam innych. W moich oczach to oni byli pyszni, zazdrośni, złośliwi. Zachowywałam się tak, jakby od innych ludzi zależało moje szczęście i nieszczęście. Z czasem w małżeństwie zaczęło się dziać źle. Mąż zaczął mnie denerwować i pojawiły się myśli, po co ci taki mąż, zostaw go, on nie jest co do niczego potrzebny. Podszepty złego nasilały się. W końcu w głowie ułożyłam już sobie plan, jak odejdę od męża - opowiada Małgorzata.
Przed świętami Bożego Narodzenia jej mąż dostał wylewu. - „Stan bardzo ciężki, jego życie jest zagrożone”, powiedzieli lekarze. Mam się żegnać z mężem… Wtedy Bóg pokazał mi, że kocham męża, że na chwilę nasza miłość przybrała nieco inną barwę, ale nie ustała. Poczułam, że chcę z nim spędzić resztę życia. Zaczęłam się modlić, prosić Boga, że jesteśmy jednością, chcemy być razem, mamy dzieci. Uświadomiłam sobie, jak życie jest kruche - wspomina.
Mąż wyzdrowiał. - Kiedy przyjęliśmy w rodzinie Jezusa za Pana naszej rodziny, wszystko się zmieniło. Uleczone relacje, rany z dzieciństwa, wspomnienia. Od kiedy Chrystus stał się głową naszego małżeństwa, żyje nam się lepiej, radośniej. Nie ma innej drogi, jak przez oddanie swojego życia Jezusowi - uśmiecha się Jurek.