Pan Henryk, kiedy przeszedł na emeryturę, przypomniał sobie fascynację z młodzieńczych lat i zajął się konstrukcją modeli architektonicznych.
Na podwórku u Henryka Drajera, w oddzielonych miejscach wyłożonych drobnymi kamieniami, stoją małe budowle. Wśród nich można rozpoznać olsztyński ratusz, kamienicę Naujacką czy sanktuarium maryjne w Gietrzwałdzie.
Wszystkie miniatury wykonał osobiście. - Wszystko przez znajomość z architektem. Jeszcze jako ośmioletni chłopiec przeglądałem u niego książki. Tak zafascynowałem się zabytkami, stylami budownictwa. Zacząłem robić szkice, które bardzo mu się spodobały. Życzył mi, bym został przynajmniej architektem. Wybrałem inny zawód. Zostałem ogrodnikiem - wspomina.
Kiedy przeszedł na emeryturę, przypomniał sobie fascynację z młodzieńczych lat i zajął się konstrukcją modeli architektonicznych. Pierwszy model, który wykonał, to była miniatura olsztyńskiej Wysokiej Bramy. Później powstawały kolejne budowle.
- Zanim zacznie się robić miniaturę, trzeba przygotować szczegółową dokumentację budynku. Zdjęcia, wymiary. Teraz łatwiej, bo pomagają mi syn i wnuczka Weronika, która ukończyła wydział sztuki UWM. Ona przelicza wszystko - podkreśla.
Bazylikę sanktuarium w Gietrzwałdzie mierzył sam. Chodził wokół z metrówką, mierzył każdy występ, wejście. Zapisywał wymiary. Podobnie było z kościołem garnizonowym w Olsztynie. - Przy pomocy lornetki liczyłem cegły od dołu do góry murów świątyni. Podobnie w szerokości budynku. Wcześniej zmierzyłem wysokość i szerokość jednej cegły. Na tej podstawie określiłem wysokość kościoła i jego długość. Liczyłem cegły między oknami. Zajęło mi to sporo czasu. W tym czasie zagadał do mnie proboszcz. Powiedziałem, że chcę zrobić model kościoła. Pomógł mi uzupełnić dokumentację. Kiedy miniatura była gotowa, wypożyczyłem ją. Stała przez rok w bocznej nawie - wspomina.
Obecnie pan Henryk robi miniatury zabytków z gminy Stawiguda. Gotowy już jest kościół w Bartągu i kościół w Gryźlinach. Wszystko dlatego, że ma marzenie, by na jego posesji powstał park miniatur. By przyjeżdżali tu ludzie, poznawali architekturę budowli, mogli obejrzeć je z lotu ptaka, choć... chodząc po ziemi.
Całość tekstu w "Posłańcu Warmińskim" nr 19/2021.