Wyższe Seminarium Duchowne „Hosianum” przyjęło już ponad czterdziestu uchodźców z Ukrainy. - Jeśli będzie trzeba, jesteśmy w stanie przyjąć nawet sto osób - podkreśla wicerektor ks. Wojciech Kotowicz.
Coraz więcej instytucji na Warmii i Mazurach przyjmuje do siebie uchodźców. Jedną z nich jest WSD „Hosianum”. - Zwykła ludzka wrażliwość sprawia, że widząc ogrom cierpienia i to, w jakiej sytuacji znaleźli się Ukraińcy, każdy chce pomóc na tyle, na ile może. Ponieważ w seminarium dysponujemy dużą liczbą miejsc, było dla nas oczywiste, że przeznaczymy je dla uchodźców wojennych - mówi ks. Hubert Tryk, rektor seminarium.
Zauważa, że jest to okazja ku temu, by realnie przeżyć prawdę Ewangelii, kiedy Jezus mówi o pomocy bliźniemu, o służbie, kiedy nawet utożsamia się z przybyszami, z głodnymi, spragnionymi, czy nagimi. - Staramy się żyć tym słowem i odpowiadać na to, do czego nas zaprasza - dodaje rektor. - Przyjmujemy uchodźców, gdyż chcemy im nieść pomoc. Oni są w potrzebie, a my na ich potrzeby odpowiadamy - wyjaśnia ks. Tryk.
Jak uważa, seminarium jest dobrym miejscem do wyciszenia się po traumatycznych przeżyciach. - Z pewnością osoby, które do nas trafiły, znajdą tu spokój i ciszę. Zdajemy sobie sprawę z tego, że przyjeżdżają do nas w różnym stanie psychicznym. Często z traumą. Wielu z nich uciekło wprost spod spadających bomb. Potrzebują teraz spokoju. Widać w nich lęk, niepewność, ale też ulgę i radość - wyjaśnia rektor.
Obecnie w seminarium przebywa ponad czterdzieści osób. Większość z nich stanowią dzieci w wieku od kilku lat do nastolatków. Są także dwie ciężarne kobiety. - Przyjechali z miejsc objętych wojną, z Charkowa, Kijowa, Tarnopola i innych mniejszych miejscowości - wymienia wicerektor ks. Wojciech Kotowicz.
- Po przyjęciu naszych gości musimy im zapewnić spokój. Uciekli i nie wiedzą, co będzie dalej, jak długo będą w Polsce, czy znajdą pracę, kiedy skończy się wojna. Nie wiedzą, co się dzieje z ich rodzinami, z sąsiadami, przyjaciółmi, czy ich domy jeszcze są, czy może zostały ostrzelane przez rosyjskie wojska. Ich pierwszą potrzebą po przybyciu jest komfort psychiczny. Dla nas jest to seminarium duchowne, dla nich jest to dom - uważa wicerektor.
Klerycy starają się, by goście czuli się w seminarium jak najlepiej. Krzysztof Kozłowski /Foto GośćAby zapewnić im poczucie bezpieczeństwa, w seminarium klerycy uruchomili punkt informacyjny, gdzie uchodźcy mogą dowiedzieć się, jak załatwić sprawy administracyjne, jak dojechać do centrum miasta, czy jak wygląda rozkład pomieszczeń w seminarium.
- Utworzyliśmy dla nich salę telewizyjną, gdzie mogą śledzić na bieżąco informacje o wojnie na Ukrainie. Rozbudowaliśmy sieć wi-fi, żeby mogli kontaktować się z bliskimi. W punkcie mogą zgłaszać swoje potrzeby, a my staramy się im pomóc – wymienia kl. roku piątego Bartosz Budny.
Na stronie internetowej seminarium znajduje się lista potrzebnych rzeczy. Można też kierować oferty pracy dla uchodźców, czy propozycje spędzenia wolnego czasu dla dzieci. - Prosimy o pomoc - apeluje ks. Wojciech Kotowicz.