Abp Edmund Piszcz często podchodził do osób niepełnosprawnych, całował je po ojcowsku, pochylał się nad nimi, rozmawiał, błogosławił. Nie przechodził obok nich obojętnie.
Człowiek legenda, który pozostawił po sobie bardzo dużo niepowtarzalnych i wzorcowych postaw kształtujących nas, księży, i wiernych. Był lubianym i zawsze oczekiwanym gościem dla świeckich. Nawet ci, którzy nie mieli związku z Kościołem, podkreślali, że lubili słuchać jego słów, które były budujące, podnosiły na duchu, były odniesieniem do szarej i trudnej rzeczywistości, w których zazwyczaj zawarta była puenta niosąca nadzieję i będąca wskazówką, jak żyć, by być dobrym człowiekiem - zauważa ks. Ludwik Kaniuga, który od 1990 r. pełnił obowiązki kapelana pierwszego metropolity warmińskiego.
Częstym obrazem towarzyszącym spotkaniom był moment, kiedy abp Piszcz podchodził do osób niepełnosprawnych, całował je po ojcowsku, pochylał się nad nimi, rozmawiał, błogosławił. Nie przechodził obok nich obojętnie. - Był bardzo wyczulony na ludzką krzywdę. Sam zawsze zauważał potrzebujących i o tym często mówił w homiliach, a nawet podczas różnych spotkań. Myśl "miłość to obecność" nie była tylko słowem, a jego postawą życiową. Dlatego zawsze pozytywnie odpowiadał na zaproszenia, bez względu na to, skąd było ono wysłane - wspomina ks. Kaniuga.
Jest przekonany, że taka postawa, pełna dobra i obecności przenikniętej miłością do człowieka, była efektem głębokiej modlitwy i wiary. - Z tego źródła czerpał siły do tego, by być autentycznym, dobrym człowiekiem - dodaje kapłan.
- To dla mnie duża strata... Znaliśmy się od 37 lat. Jeszcze przedwczoraj rozmawiałem z nim - wyznaje ks. inf. Jan Górny. - Był bardzo ufny wobec ludzi. Nie zwracał uwagi na szczegóły, na nieważne rzeczy, które dla osób robiących karierę są ważne. Był wielkim człowiekiem, humanistą. Przyziemne sprawy go nie pochłaniały. Wszędzie widział dobro - mówi ks. Górny.
Często o nim mówił w homiliach, że jest wyznacznikiem człowieczeństwa, fundamentem relacji opartych na miłości. - Dobro wraca jak bumerang. Jeśli się coś dobrego zrobi, to to powróci. Nie ukrywam, że to stało się i moim hasłem życiowym, podjętym od niego. Osobiście odczuwam wielką stratę. W wielu sercach pozostawił po sobie pustkę - podkreśla infułat.