Pożegnanie zmarłego rektora odbyło się w gmachu seminarium „Hosianum”, którego budowę sfinalizował.
Na początku stycznia w 83. roku życia i 59. roku kapłaństwa zmarł ks. Kazimierz Torla. Jego pogrzeb odbył się 4 stycznia w Rudniku nad sanem. W seminarium w Olsztynie 9 stycznia odbyła się Msza św. za zmarłego rektora. Mszy św. przewodniczył abp Józef Górzyński, metropolita warmiński.
- Jego życie mocno związało się z tym miejscem nazywanym przez nas często sercem Warmii, a którym jest seminarium duchowne „Hosianum”. Wiadomość o jego odejściu napełniła smutkiem naszą wspólnotę, jak również nas, tutaj zgromadzonych. Chcemy w tym miejscu spotkać się na wspólnej modlitwie, by podziękować za jego wkład w rozwój Kościoła warmińskiego, a zwłaszcza za gmach naszego seminarium - mówił na początku Mszy św. ks. kan. Hubert Tryk, rektor seminarium.
Homilię wygłosił bp Janusz Ostrowski. - Królestwo Boże, choć samo jest bezcenne, to jest dla człowieka osiągalne, jeśli porzuci on obietnice tego świata. Tak uczynili apostołowie - porzucili obietnice świata doczesnego. Zaufali Temu, który roztaczał przed nimi horyzonty życia wiecznego. Ci prości rybacy odkrywali powoli tajemnicę królestwa. Czy my, kapłani, pozostawiliśmy obietnice tego świata? Czy czasem nie zostawiamy sobie tego, co może nas zabezpieczyć: układy, majątek? - pytał na początku homilii. - Dziś dziękujemy Bogu za to, że ks. Kazimierz porzucił obietnice tego świata. Wszystko co czynił, nie robił dla tytułów i honorów, których z resztą nie chciał przyjmować, ale dla królestwa Bożego - mówił bp Janusz.
Odniósł się do swojego doświadczenia relacji z ks. Kaźmierzem Torlą, którą podzielił na dwa etapy. - Pierwszy był w seminarium, gdy nastąpiła zmiana rektora. Przez pięć lat jego rektorowania byłem alumnem. Z naszego punktu widzenia był człowiekiem, który znacząco różnił się od innych. Miał swój specyficzny styl funkcjonowania. Był człowiekiem, który zauważał każdego kleryka i nie przechodził obojętnie. Potrafił porozmawiać nawet o drobnych sprawach, odwiedzał nas w pokojach, co w tamtych czasach było czymś nowym. Jego postawa uczyła nas otwartości na każdego człowieka. Łamał tzw. kapłańskie dogmaty w stylu „nigdy tak nie było”. Jego osoba otwierała nas na dialog międzypokoleniowy. Tłumaczył nam, klerykom, że laicyzacja dojdzie do Polski bardzo szybko i będzie gwałtowna. Ciężko nam było w to uwierzyć. Miał realną ocenę rzeczywistości Kościoła - opowiadał.
Wspomniał czas budowy gmachu seminaryjnego. - Dwustu kleryków angażowało się, by ten gmach mógł powstać. On sfinalizował budowę gmachu seminarium. Wielu rektorów przed nim starało się to zrobić. Wielką radością było dla niego przyjęcie św. Jana Pawła II w tym budynku, gdy papież przybył na pielgrzymkę do Polski w 1991 r. - tłumaczył.
- Drugim etapem znajomości z nim był czas, gdy mieszkałem razem z nim w konwikcie kapłanów w Olsztynie. Można było zawsze z nim porozmawiać, często zwyczajnie zaczepiał z życzliwością i troską. Wracaliśmy do tematu laicyzacji społeczeństwa, jak szybko to przebiega. Zaufał Temu, który go powołał. Nie oczekiwał niczego wielkiego od tego świata. Porzucił swoje sieci i łódź życia osobistego. Oddał życie Kościołowi i służył mu do końca. Niech Ten, który go powołała oświeca go teraz blaskiem swej miłości w królestwie niebieskim - zakończył biskup.