Z Nidzicy wyruszyła III Nidzicka Pielgrzymka do Gietrzwałdu. - Kiedy dochodzę do Gietrzwałdu i mogę spojrzeć w oczy Matki Bożej, wówczas jest wszystko: płacz, żal, radość i dziękczynienie - wyznaje pani Dorota.
Poranna Msza św. i w drogę do Maryi, do Gietrzwałdu. Kilometrów sporo, jednak każdy przebyty to błogosławieństwo. Całe szczęście nie pada deszcz, a ostatnie opady nieco orzeźwiły powietrze. Najlepiej idzie się lasem - tu cień chroni przed słońcem. Różaniec, konferencja, Koronka do Miłosierdzia Bożego, śpiew i dłuższy postój w Kurkach.
Na pielgrzymów czeka już ks. Mateusz Spakowski. Dzwoni do Krzysztofa, który ma przywieźć obiad: "Daleko jesteś? Ich już słuchać pod lasem. Niedługo będą". Kończy rozmowę. Obiad przywiozą za kilka minut. Zza zakrętu pojawia się porządkowy w pomarańczowej kamizelce. Z daleka pozdrawia grupę kwatermistrzowską. Zaraz za nim wyłaniają się krzyż i proporzec. Coraz lepiej słychać śpiew. - Dla mnie nasza pielgrzymka nidzicka jest wyrazem naszej wiary i pobożności nidziczan - uważa Krzysztof Brodzik. - Poświęcamy swój czas, ofiarujemy trud i zmęczenie, co jest ogromnym świadectwem wiary. Idę, żeby się umocnić - podkreśla. Jak mówi, ważniejsze są trud i droga niż satysfakcja z dojścia do celu. - Idąc, mam co ofiarować Bogu - prośby i podziękowania, i swoje życie - dodaje.
Już z daleka było widać na czele porządkowego. Krzysztof Kozłowski /Foto GośćPielgrzymi wchodzą na miejsce posiłku, tu, gdzie do jeziora Kiernoz Wielki wpływa Łyna. Kiedy będący na spływie kajakowym Karol Wojtyła otrzymał informację, że ma się pilnie stawić u prymasa Stefana Wyszyńskiego, wsiadł do kajaka i z kolegą Gabrielem Turowskim dopłynął do drogi przelotowej w Kurkach, prowadzącej do Olsztynka. Dokładnie w tym miejscu, gdzie wysiadł, zatrzymali się pielgrzymi.
- To nasza trzecia Nidzicka Pielgrzymka do Gietrzwałdu. Idzie ponad 160 osób - podkreśla ks. Michał Piotrowski z parafii św. Wojciecha w Nidzicy. Nie ukrywa radości, że co roku coraz więcej ludzi wyrusza w drogę. - Można odczuć trud drogi. Wielu ma taką potrzebę, by Bogu coś ofiarować, nie tylko przez modlitwę w kościele, ale by dać Mu coś więcej, choćby trud dwudniowej drogi - uważa ks. Michał.
- Co roku czekam na tę pielgrzymkę - podkreśla Dorota Borucka. - Pragnę iść z boleści serca, z chęci zbliżenia się do Boga, przebłagania za grzechy. To czas zatrzymania się, przemyślenia, ofiarowania swojej przyszłości. Kiedy dochodzę do Gietrzwałdu i mogę spojrzeć w oczy Matki Bożej, wówczas jest wszystko: płacz, żal, radość i dziękczynienie. Jest wszystko to, co jest mną. Przed Maryją i Jej Synem jestem sobą - uśmiecha się Dorota. Jak wielu, do Gietrzwałdu w sercu niesie swoją rodzinę, przyszłość dzieci, by nie odeszły od Boga. - Mnie ten trud uczy pokory - dodaje.
Grupa pielgrzymów. Krzysztof Kozłowski /Foto GośćW tym roku pielgrzymka odbywa się pod hasłem: "Matko, chroń swoje dzieci". - Patrząc na zmieniający się świat, który odchodzi nie tylko od prawdy, ale też i od wielu wartości, patrząc na sytuację rodzin i dzieci, pragniemy otaczać serdeczną modlitwą Polskę i wszystkie nasze rodziny. Szczególnie modlimy się za poczęte dzieci, których życie jest zagrożone, za matki, aby miały w sobie nadzieję dobrych dni, by Bóg otworzył ich serca na dar nowego życia, by postawił przy nich ludzi, którzy potrafią wspierać, kochać, umocnić w decyzji, że tak, chcę mojego dziecka, chcę je kochać, chcę je urodzić - mówi ks. Michał. Do tej ogólnej intencji dołączone są prośby parafian, którzy powierzyli swoje troski pielgrzymom, by ci zanieśli je Maryi.
III Nidzicka Pielgrzymka do Gietrzwałdu
- Wszystkich niosę z sobą - uśmiecha się Marek Miszkiewicz i wymienia: żona, dzieci, wnuki, chory zięć, przyjaciele i sąsiedzi. - Żeby moja cała rodzina, poprzez moją wiarę i modlitwę, była bliżej Boga - podkreśla. Zauważa, że na początku trzeba zawierzać Bogu tę zwykłą codzienność, drogę do pracy i szkoły, czas wypełniania obowiązków i odpoczynku, wspólne chwile w domu. - Ta codzienność powinna być przeniknięta miłością i relacją z Bogiem. Świadectwo męża i ojca ma tu ogromne znaczenie. Mężczyzna jest przewodnikiem rodziny. Kiedy pierwszy uklęknę, obok mnie uklęknie żona, później zrobią to dzieci, po nich wnuki. Żeby temu podołać, potrzebne są chwile takie, jak pielgrzymka. Idziesz strudzony, masz różne myśli, masz czas na rozmowę z Bogiem. Możesz powiedzieć Mu wszystko, a On ci układa myśli w spójną całość. I wszystko staje się prostsze. Dlatego idę - wyznaje Marek.
Wśród uczestników są rodziny. Podkreślają, że pielgrzymka to jedne z najlepiej spędzonych wspólnych chwil. Poza tym to świadectwo wiary, przynależności do Kościoła. - Idziemy pomodlić się, zawierzyć Bogu naszą rodzinę. Pragnę podziękować Mu za moją trójkę dzieci - mówi Beata Szcześniak. - Z wieloma sprawami nie radzimy sobie, choć trudno jest się do tego przed samym sobą przyznać. Warto prosić o błogosławieństwo, o opiekę i prowadzenie. Czasy też są niebezpieczne. Trzeba modlić się za ojczyznę - podkreśla jej mąż Stefan. - Cieszę się, że mogę tu być. Dobrze spędzamy czas - dodaje syn Mariusz.
Obiad był w pięknych okolicznościach przyrody, tuż nad brzegiem jeziora. Krzysztof Kozłowski /Foto Gość