Ojciec Arkadiusz Czaja OFM zgromadził wokół siebie ludzi dobrej woli. Jeździ z nimi po Polsce, by w ramach akcji "Uśmiech jest najpiękniejszym podziękowaniem" nieść nadzieję osobom chorym. - Uśmiech osoby chorej, to kilkusekundowe rekolekcje. To najpiękniejszy moment - podkreśla franciszkanin.
Na salę zagląda o. Albin Łyda OFM. Pozdrawia zgromadzonych. Przy jednym ze stołów seniorzy grają w grę planszową. - O! Gracie w chińczyka. Bardzo fajna gra - mówi i przybija piątkę z graczami. Ci uśmiechają się i po chwili wracają do rozgrywki. W między czasie kolejne osoby przyprowadzane są przez personel na salę. Część z nich siedzi na wózkach inwalidzkich, część przyszła o własnych siłach; ci zasiadają przy stołach. - Dobrze, że pani wyszła. Dobrze jest być z ludźmi, porozmawiać - zwraca się opiekunka do starszej pani.
Ojciec Albin przechodzi do innego pokoju. Tu do występów przygotowują się artyści i wolontariusze. Dziś, w ramach akcji „Uśmiech jest najpiękniejszym podziękowaniem”, zaprezentują w Domu Pomocy Społecznej w Barczewie program artystyczny. Będą śpiewy, iluzja, a nawet wspólny taniec.
Jest już i o. Dawid Szulca OFM, proboszcz tutejszej parafii św. Andrzeja Apostoła. Okazuje się, że dziś będzie grać na akordeonie. - W młodości, zanim wstąpiłem do franciszkanów, byłem organistą. Ale nie tylko. Grałem na weselach. To były ciekawe czasy - uśmiecha się na wspomnienie. Wolontariusze nakładają stroje. Jest Myszka Miki, jest i Rocky z „Psiego patrolu”. Pojawia się i sam Król Julian. Po zdjęciu głowy okazuje się, że to o. Albin. - Ciepło będzie. Gruby strój - śmieje się w głos.
Była Myszka Miki, Rocky z "Psiego patrolu" i król Julian. Krzysztof Kozłowski /Foto GośćInicjatorem akcji „Uśmiech jest najpiękniejszym podziękowaniem” jest o. Arkadiusz Czaja OFM. Wraz z nim po Polsce jeździ jego brat Paweł Czaja, swego czasu wicemistrz świata w iluzji. - Nasz ojciec, św. Franciszek z Asyżu, szedł do osób chorych i samotnych. Był z nimi, dzielił smutki i radości. Modlił się z nimi, jadał i błogosławił - mówi o. Czaja. Tak niósł franciszkańską radość światu, niósł do odtrąconych, samotnych i schorowanych. Wystarczy dobre serce, ofiarowanie własnego czasu, by ujrzeć uśmiech na twarzy drugiego człowieka. Wspólna rozmowa, wspólna herbata i kawałek ciasta - tak naprawdę niewiele potrzeba. - Spojrzałem na św. Franciszka i już wiedziałem, że mam iść i głosić radość - uważa franciszkanin.
Zanim wstąpił do zgromadzenia, był artystą scen polskich. Występował u boku wielu gwiazd. - Dziś to oni stają u mego boku, by nieść radość pensjonariuszom różnych ośrodków. Jeździmy po hospicjach, domach pomocy, domach seniora, ale też i po szkołach, gdzie mówimy młodym o naszej akcji, o tym, że warto jest mieć dobre serce, warto nieść nadzieję drugiemu człowiekowi - przybliża o. Arkadiusz.
Ojciec Arkadiusz, zanim wstąpił do zgromadzenia, był artystą scen polskich. Krzysztof Kozłowski /Foto GośćJesteśmy sami zagonieni w naszych troskach, problemach, sprawach dnia codziennego. - A obok nas są inni, bardziej zatroskani, samotni, czasem zapomniani, chorzy. Im trzeba nadać sens życia, pokazać, że są potrzebni, wartościowi - opowiada franciszkanin. Idea, by nieść drugiemu uśmiech, który jest pięknym i cennym darem, przyświeca tej akcji.
Wspomina pierwsze występy. - Uśmiech osoby chorej leżącej na łóżku, to kilkusekundowe rekolekcje. Nigdy nie zapomnę uśmiechów osób w hospicjum. Zawsze na koniec rozdajemy pensjonariuszom pluszowe maskotki. Oni się uśmiechają… To najpiękniejszy moment. Świat mamy różny, a franciszkańskie pozdrowienie „pokój i dobro” mieści w sobie radość i uśmiech. Wychodźmy do ludzi z sercem. To wielkie powołanie - uśmiecha się o. Czaja.
Ostatnie przygotowania. Jaś jest już wesołym małym klaunem, jego tata - mistrz iluzji - sprawdza rekwizyty, czy wszystkie są na miejscu. Ojciec Dawid zaczyna grać na akordeonie, gra z nim o. Dacjusz. Orszak wchodzi na salę, gdzie z niecierpliwością czekają na nich podopieczni placówki.
"Uśmiech jest najpiękniejszym podziękowaniem" - występy artystyczne w DPS w Barczewie.
Program trwa prawie godzinę. Co jakich czas sala wypełnia się gromkim śmiechem. Artyści włączają do zabawy widownię. Wspólnie śpiewają. Na twarzach pensjonariuszy coraz częściej pojawia się uśmiech. Na koniec wszyscy otrzymali pluszowe maskotki.
- Jeżdżę z tatą i pomagam mu - mówi Jaś. Podczas występów podpatruje go, w końcu to znany iluzjonista, sam Paweł Czaja. - Wiadomo, czuje się trochę smutku, kiedy widzi się chore osoby, które przecież jeszcze niedawno ze wszystkich sił tworzyły rodziny, opiekowały się dziećmi, starały się dać im dobre wychowanie. Czas mija, przychodzi jesień życia, przychodzi niedomaganie, choroba. Kiedy to widzę, nabieram pokory wobec życia - mówi. - Kiedy śpiewam im, widzę, jak ich oczy się rozjaśniają. Tak, dla mnie to wielka radość - dodaje.
Myszka Miki zdejmuje głowę. Pojawia się uśmiechnięta twarz. - Ojciec Albin zadzwonił do mnie, że jest akcja, trzeba przyjść. „Będziesz wolontariuszem”, stwierdził. I jestem - uśmiecha się Tymoteusz. - Na początku byłem trochę zestresowany. Ale jak się rozkręciło, to pozostała sama radość. Dobrze się bawiłem - dodaje. - Kiedy chodziłem między tymi osobami, poczułem, że w końcu robię coś dobrego w życiu, że komuś dałem coś od siebie, a nie tyko sam biorę. To jest uzdrawiające uczucie - uśmiecha się Tymoteusz.
- Poczułem, że w końcu robię coś dobrego w życiu - wyznaje Tymoteusz. Krzysztof Kozłowski /Foto Gość- Obecnie w naszym domu przebywa sto czterdzieści osób - przybliża Beata Szpakowska, dyrektor DPS w Barczewie. Są to osoby przewlekle somatycznie chore i w podeszłym wieku. - Takie wydarzenia są bardzo ważne. Poprawiają naszym podopiecznym nastrój, wprowadzają iskierkę radości. I to jest bezcenne - podkreśla.