Bractwo św. Jakuba w Kętrzynie rozpoczęło dwudziesty rok swojej działalności. Wspomnienie patrona było okazją do wspólnej modlitwy i podziękowania dla osób, które wspierają działalność stowarzyszenia. - Ja rozumiem, że niektórzy chlubią się wielkimi akcjami. One są potrzebne. My budujemy dobro małymi kroczkami. Nie widzą ich setki oczu, widzą najczęściej jedne oczy, oczy osoby, której pomagamy - opisuje działalność stowarzyszenia Józef.
Bazylika św. Jerzego w Kętrzynie. Na jednym w filarów umieszczona jest figura apostoła św. Jakuba Starszego. „Święty Jakub Starszy; replika rzeźby z początku XVI wieku poświęcona w Santiago de Compostela w Hiszpanii, wykonana staraniem Bractwa Pielgrzymkowego św. Jakuba” - napisano pod tablicą umieszczoną pod figurą.
Już na początku zamysłu ustanowienia bractwa, członkowie postanowili, że ufundują tę rzeźbę. Wykonanie jej zlecili Andrzejowi Kwederackiemu. Polichromię nałożyła Ewa Olkowska. - Wtedy pomyślałem, że jak już będziemy ją mieć, to dlaczego by nie pojechać z nią do Santiago de Compostela? - wspomina Józef Banaszuk, prezes stowarzyszenia.
Pojechali we trójkę: Janek, Franek i Józef. A z nimi drewniany św. Jakub. Oni na rowerach, święty samochodem. W Santiago de Compostela poprosili miejscowych księży, aby poświęcili figurę św. Jakuba. Byli zaskoczeni, kiedy wprowadzono ich do prezbiterium.
Z figurą św. Jakuba w Santiago de Compostela. reprodukacja Krzysztof Kozłowski /Foto Gość- Nasz Jakub stał na głównym miejscu. Mszę koncelebrował portugalski arcybiskup. To była podniosła uroczystość. Pielgrzymów kilka tysięcy. My, w białych rękawiczkach, koszulkach biało-czerwonych, z orłem na piersi. Po Eucharystii szliśmy nawą główną. Pielgrzymi robili tysiące zdjęć. Pocierali dłonie o naszą figurę św. Jakuba, o siebie i o nas. Do dziś, kiedy mówię o tym, czuję ciarki na plecach. Trwało to prawie godzinę - wspomina. Później pojechali jeszcze do Fatimy i Lourdes. Wszędzie rowerem. Dziś bractwo liczy 40 członków. Ich opiekunem jest proboszcz bazyliki św. Jerzego w Kętrzynie, ks. Stanisław Majewski.
Józef otwiera bagażnik swojego samochodu. Leżą w nim równiutko ułożone tuniki, obok muszle. To stroje reprezentacyjne dla niego i osób tworzących poczet chorągwi bractwa. Wyciąga z niego komplet oficjalnego stroju. Nakłada tunikę, wyciąga laskę św. Jakuba, nakłada muszlę i kapelusz. Przyjeżdżają kolejne osoby. Po chwili stają z chorągwią. Zaraz rozpocznie się Eucharystia z okazji ich święta patronalnego.
Asysta chorągwi bractwa. Krzysztof Kozłowski /Foto Gość- Mamy dziś niespodziewanych gości - mówi Józef. - Nie wiedzieli, że istnieje nasze bractwo. To pielgrzymi z warmińskiego szlaku św. Jakuba. Zaraz przyjdą - wyjaśnia. Do kościoła zbliża się małżeństwo, to Iwona i Janusz Wiccy. - Już kilkanaście lat temu zaczęliśmy przemierzać Szlak Jakubowy. Wówczas przemierzyliśmy trasę pomorską - mówi Janusz. Zaczęli od tego odcinka, bo mieli najbliżej, mieszkają w Rumi. - Przejechaliśmy rowerami od granicy z Rosją do Rostocku. Później jeździliśmy do różnych sanktuariów, chodziliśmy na pielgrzymki. W tym roku postanowiliśmy pokonać północny odcinek Szlaku św. Jakuba, czyli od Litwy do Mogilna - opowiada.
- A zaczęło się od obejrzenia filmu: „Droga życia”. Później oglądaliśmy dokumentalne filmy na temat Santiago de Compostela. Ta droga nas przyciągnęła do siebie, zaprosiła. Naszym marzeniem jest dotrzeć do grobu św. Jakuba Starszego; pragniemy przejść hiszpański szlak - podkreśla Iwona. - Wczoraj na drodze spotkaliśmy rodzinę z Francji. Też mówili, że ich marzeniem jest dotrzeć do Santiago. Miło, kiedy się spotyka kogoś, kto ma to samo marzenie - dodaje.
Iwona i Janusz w dniu wspomnienia św. Jakuba dotarli do Kętrzyna i uczestniczyli w uroczystościach. Krzysztof Kozłowski /Foto GośćRozpoczyna się Msza św., której przewodniczy ks. Stanisław Majewski. Wita członków stowarzyszenia, wita parafian i gości. - Dziś przeżywamy święto Jakuba Apostoła, a także wspomnienie św. Krzysztofa. Święty Jakub prowadzi pielgrzymów, wyznacza im szlaki; stąd Bractwo Jakubowe przeżywa dziś swoje święto patronalne - mówi na wstępie.
W homilii przypomina historię życia św. Jakuba, który był jednym z najbliższych uczniów Jezusa. Jako pierwszy z apostołów poniósł śmierć męczeńską; został poddany torturom, później ścięty mieczem. Jego grób znajduje się w Santiago de Compostela.
- Dzisiejsza uroczystość, wspomnienie życia i działalności, wybrania na ucznia, a także męczeńskiej śmierci św. Jakuba jest dla nas okazją do tego, aby uświadomić sobie, że przecież Bóg i mnie powołuje, On również mnie chce obdarzyć wielką godnością, aby być Jego uczniem. On chce, abym rozsławiał Jego imię, aby głosić prawdę Ewangelii. Dziś może nie trzeba przypieczętować głoszenia śmiercią męczeńską, ale wytrwałością, miłością do Jezusa, umiłowaniem tego, co On głosił. Niech zawołanie: „Święty Jakubie!” pomaga nam w codzienności, aby być bliżej Jezusa, by dążyć do świętości, o której Jezus mówił: „Bądźcie świętymi, jak Ojciec mój w niebie święty jest” - apeluje do wiernych ks. Majewski.
Po Mszy św. prezes stowarzyszenia Józef Banaszuk wręczył muszle jakubowe, jako wyraz wdzięczności za zaangażowanie i wsparcie działalności bractwa. Wydarzenie zwieńczył koncert organowy.
Józef wręczył muszle jakubowe osobom wspierającym działalność bractwa. Krzysztof Kozłowski /Foto GośćTradycyjnie po części modlitewnej członkowie bractwa udają się na wspólnego grilla. To czas rozmów, czas radowania się swoją obecnością. - To już dwudziesty rok naszego stowarzyszenia. Za rok będzie bardzo uroczyście. Zapewne wręczymy srebrne i złote muszelki osobom, które są zaangażowane w naszą działalność - uśmiecha się Józef. - Święty Jakub jest patronem pielgrzymów, a my przecież nieustannie pielgrzymujemy drogami życia. Raz lepiej, raz gorzej, ale jakoś dajemy radę - śmieje się.
Członkowie bractwa dbają o warmińską część Szlaku św. Jakuba. Kilka razy w roku przechodzą szlak, porządkują, sprawdzają jakość oznaczenia. Jednak nie tylko. - Pomagamy osobom samotnym, starszym, ubogim. Im jest najtrudniej. Dzisiaj samotny emeryt ma trudno. Kiedy żyją oboje, jakoś wiążą koniec z końcem. Jeśli kogoś zabraknie, jest trudno. Dlatego robimy paczki, przed świętami rozwozimy. Oni, kiedy dostają pomoc, cieszą się niczym dzieci, płaczą, wzruszają się, dziękują. Tak pomagamy - opisuje.
Kiedy przychodzą pielgrzymi, w gestii bractwa jest podbicie paszportu jakubowego. Wydawany jest także certyfikat, który nazwali Warmianka. - Swego czasu śp. abp Edmund Piszcz pytał mnie: „Panie Józefie, dlaczego Warmianka?”. „Ekscelencjo, idąc od strony Litwy to masz po kolei: Suwalszczyznę, potem są Mazury, a zwieńczeniem jest Warmia”. Pokiwał ze zrozumieniem głową i z uśmiechem odpowiedział: „Piękna nazwa”. I tak się utrwaliło - wspomina.
- Święty Jakub jest patronem pielgrzymów, a my przecież nieustannie pielgrzymujemy drogami życia - uważa Józef. Krzysztof Kozłowski /Foto Gość- Ja rozumiem, że niektórzy chlubią się wielkimi akcjami. One są potrzebne. My budujemy dobro małymi kroczkami. Nie widzą ich setki oczu, widzą najczęściej jedne oczy, oczy osoby, której pomagamy - uśmiecha się Józef. Podaje przykład, kiedy do Kętrzyna przyjechała rodzina z Ukrainy. Podczas ucieczki przed wojną dziewczynce spadły okulary, ktoś na nie nadepnął. Nie miała drugich. Zresztą ta rodzina niewiele wzięła ze sobą. Kiedy się ucieka, większy bagaż spowalnia, staje się problemem. - Opłaciliśmy okulistę, potem okulary. Ależ ona się cieszyła! Tak pomagamy. W cztery oczy - dodaje.