Polski Jezus w Kamerunie

Posłaniec Warmiński 35/2012

publikacja 30.08.2012 00:15

Misyjna katecheza. Od wielu lat planowała wyjazd na placówkę misyjną. Na razie udało się wyrwać na trzy tygodnie. Doświadczenie tego czasu zmieniło jej spojrzenie na wiele spraw.

 Karolina poznała w czasie swojej podróży prawdziwą Afrykę Karolina poznała w czasie swojej podróży prawdziwą Afrykę
Michał Piętosa

Wdomu przy drodze przechodzącej przez Dźwierzuty mieszka Karolina Orzoł, uśmiechnięta i energiczna katechetka. – Widzi ksiądz, co ona wyprawia? Martwię się o jej bezpieczeństwo. Ale cóż my możemy zrobić, kiedy chce, nie ma na nią siły. Oczywiście po wszystkim cieszymy się. Jest dorosła. Tak sobie tłumaczę, że rodzice są po to, aby się martwić – mówi mama Karoliny, Barbara. Dla Karoliny odległości nie mają znaczenia. Chodzi o pomoc bliźniemu, nawet jeśli mieszka on tysiące kilometrów od Dźwierzut.

Opatrznościowe spotkanie

Młoda katechetka jest absolwentką Wydziału Teologii UWM w Olsztynie. – Nie umiem usiedzieć w miejscu. Ciągle mnie gdzieś ciągnie. Kiedy zaczęłam jeździć na czuwania młodzieży do Pieniężna, poczułam miłość do misji. Byłam wtedy na drugim roku studiów. Postanowiłam wyjechać na misje – mówi Karolina. Z dźwierzuckiej parafii pochodzi marianin, ks. Marek Dąbkowski, który od 20 lat mieszka w Brazylii. Karolina przez kilka lat próbowała umówić kwestię ewentualnego wyjazdu na jego placówkę. – Po kilku latach męczenia ks. Marka, wreszcie powiedział: Przyjeżdżaj. 3 lata temu kupiłam bilet i poleciałam. Mieszkałam u sióstr zakonnych przez sześć tygodni i pracowałam w przedszkolu, które prowadzą – opowiada katechetka. Po powrocie czuła niedosyt. Ze względu na koszty podróży nie mogła jednak co roku pozwolić sobie na taki wyjazd. Rok temu pojechała do Chludowa na Misyjne Święto Młodych. Tam poznała kilku werbistów i spotkała Michała Piętosę ze Śląska. Ostatnio wystąpił w „Szansie na sukces” i promował przed swoim występem misyjną adopcję na odległość. Michał jest katechetą, pisze doktorat z teologii pastoralnej i działa na rzecz pomocy misjom. – Po powrocie z Chludowa znalazłam w internecie informację o warsztatach misyjnych organizowanych przez TABOR Werbistowskie Centrum Młodych. Wzięłam ze sobą dwie uczennice i pojechałam. Pewnego dnia rozmawiałam z Michałem. Ja opowiadałam mu o Brazylii, on o Kamerunie. W myślach mówiłam sobie: Jeśli spyta, czy z nim pojadę do Kamerunu, to chętnie się zgodzę! – wspomina Karolina. Michał zapytał, ale Karolina nic nie powiedziała. Po powrocie do domu wszystko przemyślała i skontaktowała się z nim. Zaczęły się przygotowanie do wyjazdu do Kamerunu.

Kalendarz dobroci

Okazało się, że wyjazd realizowany jest w ramach projektu „Młodzi Polacy młodym w Kamerunie”. Przedstawiając swój pomysł Piętosa pisze: „Chcemy pomagać, a najlepsza pomoc to konkretna pomoc. Nasz projekt ma rozwijać się dwutorowo. Gromadzimy środki, które umożliwią nam wylot do Afryki, gdzie będziemy pracować w wakacje na rzecz misji. Poszukujemy sponsorów i ludzi dobrej woli, którzy umożliwią nam przeprowadzenie projektu od strony logistycznej. Drugim działaniem jest akcja związana z kalendarzem. Dochód z jego sprzedaży zostanie przekazany młodzieży z miejscowości Bafoussam. Potrzeby są ogromne, jednak nasza pomoc jest ściśle sprecyzowana”. Zdobyte środki miały być przeznaczone na zakup nagłośnienia dla chóru parafialnego. – S. Orencja Żak, pallotynka, skontaktowała się z Michałem i poprosiła o pomoc w tej sprawie. Na pomysł wyprodukowania kalendarzy wpadł o. Krzysztof Kołodyński. – Ja swoje kalendarze dostałam w połowie stycznia i rozprowadzałam je jeszcze do kwietnia. Ludzie kupowali. Rozprowadziłam w sumie 450 sztuk. Uzbierało się na sprzęt. Znalazły się także pieniądze na bilet i szczepionki. Ja osobiście postanowiłam sama uzbierać środki na przelot. Kosztowało to mnie dużo wyrzeczeń, ale się udało – mówi Karolina. Sprzęt dla zespołu muzycznego zakupiono w Kamerunie, gdyż tak było taniej. Wydano na to 1300 euro.

Mikrofon dla Afryki

Gdy wszystko było gotowe, młodzi miłośnicy misji wyruszyli w podróż do Kamerunu. – Dotarcie do celu zajęło nam więcej czasu niż planowaliśmy. W Casablance udzielono nam złej informacji na temat miejsca odlotu. Gdy się zorientowaliśmy, że znajdujemy się nie w tym terminalu, co trzeba, pobiegliśmy do tego właściwego. Było jeszcze dużo czasu do odlotu. Jednak panie z okienka przyjęć pozamykały swoje stanowiska – akurat skończyły pracę. Zostaliśmy trzy dni w Maroku. Jedliśmy kabanosy i cukierki, które zabraliśmy ze sobą. Na szczęście w końcu udało się dotrzeć do Kamerunu, gdzie czekały na nas siostry pallotynki – opowiada Karolina. Zakonnice zrobiły na katechetce z Dźwierzut duże wrażenie. Uśmiechnięte, energiczne i z żarem w oczach. Miejscem zakwaterowania był dom zakonny w Bafoussam. Oprócz przywiezionej pomocy, młodzi pomagali przez trzy tygodnie w pracach domowych i uczestniczyli w duszpasterstwie. Michał regulował komputery, Karolina zajęła się domem. – Siostry pokazały nam prawdziwą Afrykę, nie taką z gazety, telewizji. To rodzi jeszcze większy ból, bo nie można wszystkim pomóc. Doświadczyliśmy jednak ogromnej radości tych ludzi. Są mimo biedy radośni – mówi Karolina. Radość sprawił także przekazany sprzęt muzyczny. Już na początku pobytu goście z Polski wręczyli młodym Kameruńczykom trzy mikrofony, wzmacniacz z głośnikiem i statywy. Odbyło się to w czasie Mszy św. Okazało się, że wykonywane pieśni zupełnie inaczej słychać, gdy włączono nagłośnienie. – W piątek odbyła się próba. Młodzieży tak się spodobało, że siostra nie mogła zakończyć spotkania. Bardzo się cieszyli. Sami nie byliby w stanie kupić sprzętu – opowiada katechetka.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.