2,5 tony Pana Boga

Łukasz Czechyra

|

Posłaniec Warmiński 49/2012

publikacja 06.12.2012 00:15

Wiedza nie musi wykluczać wiary, a wiara nie musi kłócić się z wiedzą. Naprotechnologia kontra in vitro.

2,5 tony Pana Boga – Zarodek trzeba traktować jako naszego najmniejszego pacjenta – mówi dr Tadeusz Wasilewski Łukasz Czechyra

Katedra Teologii Moralnej i Etyki Wydziału Teologii UWM w Olsztynie oraz Stowarzyszenie „Persona Humana” zorganizowały konferencję „Czy naprotechnologia jest alternatywą dla in vitro?”. Z wykładami na ten temat wystąpili dr Tadeusz Wasilewski, twórca i dyrektor NaProMedica w Białymstoku, pierwszej w Polsce kliniki zajmującej się naprotechnologią, oraz ks. prof. dr hab. Marian Machinek, kierownik Katedry Teologii Moralnej i Etyki.

Eugenika pod mikroskopem

Temat in vitro pojawia się coraz częściej nie tylko w przestrzeni publicznej, gdy poruszana jest m.in. kwestia refundacji tego zabiegu, ale również w naszych domach – wiele osób ciągle nie rozumie, dlaczego Kościół zabrania małżeństwom korzystania z in vitro, które jest dla nich szansą na upragnione dziecko. Problem niepłodności dotyka co 5–6 parę małżeńską, szacuje się, że w Polsce dotyczy to 2 milionów osób. Do 1978 roku rozwijała się nauka, która starała się wypracować metody walki z niepłodnością. Właśnie jednak w 1978 roku urodziło się pierwsze dziecko poczęte „w szkle” (to właśnie dosłownie znaczy „in vitro”) i metoda stała się bardzo szybko popularna na całym świecie. Wystarczy powiedzieć, że jeszcze 20 lat temu w Polsce istniały 3 ośrodki stosujące metodę zapłodnienia pozaustrojowego, dziś jest ich 50. Dr Tadeusz Wasilewski sam dokonywał inseminacji, in vitro, ale – jak mówi – w pewnym momencie musiał wreszcie stanąć w prawdzie. – Powiedziałem „nie”, zdjąłem fartuch, wyszedłem na ulicę i postanowiłem, że mogę nie być lekarzem, ale więcej in vitro nie zrobię – opowiadał podczas konferencji. Podczas swojego wykładu przedstawił na początku, jak działa program in vitro – etapy, statystyki skuteczności oraz zagrożenia, jakie niesie. Na przykład przy in vitro ryzyko wad genetycznych jest większe o 30–40 proc. niż przy naturalnym poczęciu, w 30 proc. przypadków in vitro występują ciąże mnogie, jest też 20–30 razy więcej mutacji genowych, które – co prawda – teraz się nie uwidaczniają, ale nikt nie może przewidzieć, co będzie za kilkadziesiąt czy kilkaset lat. – W in vitro jedna komórka daje szansę na poczęcie mniejszą niż 5 proc. Dlatego tworzy się od 6 do 8 zarodków, z których wybiera się najczęściej dwa najlepsze. A jeśli 3 albo 4 są równie silne? Czy mamy prawo decydować o tym, które dziecko ma się urodzić? To eugenika pod mikroskopem – tłumaczył dyrektor białostockiej NaProMedica.

Szanuj, broń, miłuj

Metodzie in vitro dr Wasilewski przeciwstawił naprotechnologię – metodę rozpoznawania i leczenia niepłodności, która uwzględnia obserwację cyklu miesięcznego kobiety i obejmuje kompleksową diagnostykę pary małżeńskiej oraz nowoczesne formy leczenie niezabiegowego i zabiegowego. – Poprzez naukę obserwacji cyklu, szczegółową diagnostykę i korzystanie z różnych dziedzin medycyny możemy znaleźć odpowiedni sposób postępowania w leczeniu niepłodności – wyjaśniał.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.