Mówmy i piszmy poprawnie

lc

publikacja 28.02.2013 15:45

W Multimedialna Bibliotece Młodych Planeta 11 już po raz 6. zebrali się mieszkańcy Olsztyna, by sprawdzić swoje siły i umiejętności w dyktandzie.

Mówmy i piszmy poprawnie Do pisania dyktanda przystąpiło ponad 80 osób Łukasz Czechyra/GN

Biblioteka zorganizowała dyktando z okazji obchodów Międzynarodowego Dnia Języka Ojczystego, a w tegorocznej, 6. już edycji, wzięło udział ponad 80 osób. Autorka dyktanda, Joanna Podolak, zadbała by połączyć je z obchodami roku Mikołaja Kopernika i to właśnie słynnego astronoma uczyniła główną postacią tekstu. Najlepiej ze wszystkimi pułapkami słownymi naszego pięknego, aczkolwiek czasami trudnego, języka ojczystego najlepiej poradziła sobie pani Iwona Karpiniak. W nagrodę otrzymała ona, ufundowany przez prezydenta Olsztyna Piotra Grzymowicza, multimedialny tablet.

Podczas spotkania Ewa Zdrojkowska z Radia Olsztyn wygłosiła prelekcję na temat polszczyzny mówionej.

 

Poniżej tekst tegorocznego dyktanda:

Olsztyńska noc

Nad olsztyńskim zamkiem – w półśnie pogrążonym – zapadła ciemność bezkresna, którą tylko znienacka i ni stąd, ni zowąd przeszywał dźwięk kilkukrotny i niespokojny. To puchacz pohukiwał po trzykroć, rozpoczynając swe nocne godziny czuwania.

Kopernik, półleżąc na tarasie zamkowym, wsłuchując się w ciszę bezbrzeżną, sięgnął po kielich w trzech czwartych winem napełniony i na przekór sobie rzekł półgłosem:

– O gwiazdy! Wy kruche istoty, co nieboskłon dumnym lotem przeszywacie, dajcie mi natchnienie nadziemskie, bym jak Owidiusz cykle elegii tworzył lub jak Cyceron filipikami grzmiał!

Kopernik przymknął swe ciemnooliwkowe oczy i czekał na anielski postrzał z niebios. Pusta i nielitościwa cisza przeciągała się jednak, zatem otworzył oczy, westchnął ciężko, a potem żachnął się na niesprawiedliwość losów ludzkich:

– Nigdy poezją pióro me tryskać nie będzie i –  choćby w mękach twórczych skonało serce – ręka nie ochędoży słów z nagła napływających i nie wyda na świat ni alegorii zmysłowej, ni hiperboli kwiecistej.

Astronom smutno głowę skłonił na pierś i pogrążył się w melancholii. Chwilę to trwało, zanim wynurzył się z zamyślenia i spojrzał w niebo oczami niewidzącymi. Gwiazdy –  jakby naigrawając się z proszącego – niestatecznie harcowały po niebie, co nieco znudzone widokiem ziemskiego padołu.

Nagle jedna ze szczerozłotych gwiazd zatoczyła krąg nad olsztyńskim zamkiem, chyżo przemknęła po elipsie tuż nad głową Kopernika i opadła w nicość. Mikołaj wstrzymał oddech, w euforii wyciągnął rękę ku bladogranatowemu niebu i tak zamarł. Żar wypełnił jego serce, które w pół chwili wzięło rozbrat z myślą geocentryczną i sprawiło, że Kopernik szepnął upojony:

– Teraz wiem, wiem już wszystko. O, jakże się myliłeś, Ptolemeuszu!