publikacja 21.03.2013 00:15
O pomocy mieszkańcom Afryki, bandażach i długopisach oraz pełnym samochodzie darów z ks. Sławomirem Brewczyńskim rozmawia Krzysztof Kozłowski.
– Mieszkańcy Afryki są naszymi braćmi i siostrami w wierze. Coraz więcej jest wśród nas osób, które widzą potrzebę dzielenia się z nimi tym, co posiadają – mówi ks. Sławomir
Reprodukcja Krzysztof Kozłowski
Krzysztof Kozłowski: Dlaczego ksiądz pracujący na Litwie organizuje w archidiecezji warmińskiej zbiórkę darów dla mieszkańców Zambii?
Ks. Sławomir Brewczyński: – Choć jestem księdzem archidiecezji warmińskiej, odkryłem powołanie do pracy na Wschodzie i od prawie dwóch lat posługuję na Litwie. Choć kraj ten mocniej niż Polska doświadczał komunizmu, to jednak ludzie tam sobie radzą. Najbardziej brakuje kapłanów. W Afryce natomiast, gdzie na misjach pracuje kilku moich znajomych księży (ks. Tomasz Rosa i o. Marcin Perfikowski z Kętrzyna oraz o. Paweł Hulecki z Sątop) i świeckich, sytuacja jest dużo trudniejsza. Tam brakuje praktycznie wszystkiego: leków, przyborów szkolnych, ubrań. Ludzie często nie mają nawet jedzenia i wody. Misjonarze potrzebują naszej pomocy, stąd pomysł, by się wspólnie zorganizować i wysyłać im co jakiś czas najbardziej potrzebne rzeczy.
Do kogo trafia ta pomoc?
– Na początku pomagaliśmy dzieciom z Mansy, gdzie w przedszkolu i oratorium salezjańskim pracują jako wolontariuszki Agata Stankiewicz i Beata Ryszkowska. Agata pochodzi z mojej poprzedniej parafii – Bisztynka. Obecnie, na ich prośbę, pomagamy także sierocińcowi z Lusaki, który prowadzi Amerykanka Carol McBrady. Mama Carol zbiera dzieci dosłownie z ulicy, dając im dach nad głową, pomagając zdobyć wykształcenie, często zejść ze złej drogi. Swój „Salvation Home” oraz mieszczącą się 70 km od Lusaki „Kulanga Bana Farm” utrzymuje dzięki pomocy przyjaciół z różnych krajów. Wśród nich jest warszawska fundacja „Usłyszeć Afrykę”, z którą współpracujemy. Tam też bardzo potrzeba ubrań, artykułów szkolnych i medycznych, i, oczywiście, pieniędzy.
Kto wspomaga Księdza w przeprowadzaniu zbiórek?
– Zaczęło się od rodzin wolontariuszy i ich przyjaciół. To miała być taka nasza mała pomoc. Przed wyjazdem obiecywaliśmy im, że mają się nie bać, że mogą na nas zawsze liczyć. Z czasem dołączyli do nas nasi znajomi, potem znajomi znajomych. Pomagają właściciele sklepów, aptek, także dwie szkoły: w Bisztynku i Kętrzynie. Często dzieci przynosiły nam nie tylko to, co im się już znudziło, ale także swoje ulubione zabawki, mówiąc, że chcą je oddać dla przedszkolaków z Afryki.
Co jest najbardziej potrzebne? Jakie rzeczy zbieracie?
– Wspomniane już zabawki, gry, słodycze, przybory szkolne, ubrania, buty, bandaże i podstawowe medykamenty, rękawiczki gumowe – trudno wszystko wymienić. Przyniesiono nawet wózek dla lalek (w Afryce dzieci i lalki nosi się w chustach). Zastanawiałem się, czy jest sens to wysyłać, ale uznaliśmy, że może w przedszkolu przyda się do jakichś przedstawień czy lekcji o Europie.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.