Najgorzej wspominam rozstanie

lc

publikacja 05.07.2013 11:46

O swoich przeżyciach mówi Joanna Gierak.

Najgorzej wspominam rozstanie Stypendyści Fundacji "Dzieło Nowego Tysiąclecia" DZIELO.PL

Uff. Wszystko pozaliczane, za 2 tygodnie obóz w Olsztynie, ale ja chciałabym wrócić wspomnieniami do obozu w Bydgoszczy! Tak, to był mój pierwszy i niezapomniany wyjazd razem z Fundacją. Powiem szczerze, że nie bałam się go. Dzięki spotkaniom diecezjalnym miałam już garstkę znajomych, którzy nie byli stypendystami pierwszy rok, w przeciwieństwie do mnie, i mówili "Nie ma się czego bać, zobaczysz jak będzie fajnie!". Oczywiście mieli rację. Moja przygoda z obozem zaczęła się dwa dni wcześniej, ponieważ brałam udział dodatkowo w warsztatach muzycznych, co swoją drogą też było miłym przeżyciem (gorące pozdrowienia dla pani Jadwigi Widelskiej!).

Wracając do tematu, obóz z hasłem "Otwórz się na Bydgoszcz!" wspominam najlepiej. Ludzie, których tam wtedy poznałam, są dziś moimi przyjaciółmi i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa . Czego na pewno nie zapomnę? Myślę, że mojej kochanej grupy z KleRyczkiem na czele… Byłyśmy grupą muzyczną- prawie wszystkie uczęszczałyśmy na chór- więc nie brakowało nam śpiewu i zabaw, bardzo często ku utrapieniu naszego wychowawcy. Tak, byłyśmy nieznośną grupą, ale za to jaką wesołą! Te wspólne wycieczki do Biedry, na boisko, tworzenie piosenek, długie rozmowy o życiu w oczekiwaniu na prysznic - jedna łazienka na piętrze - jednocześnie zmora i idealne miejsce na babskie pogaduszki!  To wszystko sprawia, że nawet teraz gdy to wspominam w oku kręci się mała łza. Dzien Sportu i zabawa w Łuczniczce też myślę, że utkwiły w pamięci nie tylko mi. Belgijka zawsze i wszędzie! Na przystanku, na łące, na stadionie. Wyjazd do Torunia też był niezapomniany i wizyta w Planetarium na pewno nie została zapomniana tak szybko. 
Bardzo miło wspominam też rozmowy biblijne i o życiu z naszym kleRyczkiem. Myślę, że jego świadectwo wiary utkwiło każdej z nas w pamięci i teraz, gdy już jest księdzem nadal przyciąga wiernych do Chrystusa. Wspólne modlitwy rano i wieczorem były dla nas chwilą na podziękowanie za kolejny dzień, sprawiały, że tworzyliśmy niezwykle silną grupę.
Najgorzej wspominam moment rozstania. Baaardzo nie lubię pożegnań, tak bardzo zżyłam się z tymi fantastycznymi ludźmi i tak bardzo trudno było się pożegnać :( Trudno rozstać się z kimś i pozwolić wsiąść mu do autokaru, gdy właśnie wyjeżdża na drugi koniec Polski i wiesz, że następnego dnia nie powiesz już "Karolina, wstawaj, zaspałyśmy!"...  Na szczęście do Warszawy często organizowane są wycieczki, dlatego mimo wszystko z ludźmi z Pomorza mogłam się spotkać też w roku szkolnym czy chociażby na warsztatach muzycznych w grudniu z Krzysztofem Majdą - też organizowanych przez Fundację ;)

Moją najlepszą pamiątką jest Niecodziennik. Do dziś, gdy mi źle, mam gorszy dzień, wystarczy, że wyciągnę go razem ze zdjęciem grupy i milionem podpisów a mój humor od razu się poprawia. Myślę, że nie tylko ja tak robię, inni stypendyści pewnie też. ;) To świetna pamiątka, która w jednej chwili potrafi przywołać milion wspomnień. Nie zapomnijcie zebrać podpisów! :)

Kochani, jeśli boicie się jechać na obóz, naprawdę nie musicie! Obóz to coś najwspalnialszego co może was spotkać! Poznacie fanstastycznych ludzi z którymi zawiążecie znajomości na długie lata. Trzymajcie się!

Korzystając z okazji bardzo chciałabym pozdrowić moją kochaną grupę z Bydgoszczy i Lublina razem z wychowawcami! I nie mogę doczekać się obozu w Olsztynie ;)