Odpusty skończone

Krzysztof Kozłowski

|

Posłaniec Warmiński 38/2013

publikacja 19.09.2013 00:15

Międzylesie. To niezwykłe miejsce, otoczone lasami. We wsi na górce stoi kościół, którego historia związana jest z nieustającą męką Pańską.

Odpusty skończone Krzysztof Kozłowski /GN

Sanktuarium Męki Pańskiej, dziś nieco już zapomniane, dawniej gościło wielu pielgrzymów, a w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego dziesiątki wiernych klęczało przed krzyżem, który przed 300 laty znieważyli pijani młodzieńcy.

Kapliczki znieważenia

Był rok 1713. Święta Bożego Narodzenia. Kilku młodych mężczyzn spędziło ten czas na pijaństwie i rozpuście. – Jak mówią znalezione przeze mnie opisy tego wydarzenia, udali się na poszukiwanie grajka, który umiliłby im czas. Idąc, ujrzeli w Międzylesiu krzyż wiszący na drzewie. Zdjęli go i zabrali do karczmy – mówi ks. Roman Kramek, proboszcz parafii w Orzechowie, której kościołem filialnym jest kościół w Międzylesiu. – Najprawdopodobniej ta karczma była tu, naprzeciw kościoła – wskazuje na budynek sołtys wsi Krzysztof Piórkowski. – Tam tańczyli z tym krzyżem, dawali dziewczętom do całowania, wypowiadając różne obraźliwe słowa. Kazali tańczyć wobec krzyża. Nastąpiła profanacja wizerunku Chrystusa Ukrzyżowanego. O tym dowiedzieli się ludzie, dowiedział się również ówczesny biskup warmiński Teodor Potocki – mówi ks. Roman. Biskup wezwał ich przed sąd, który skazał młodzieńców na karę śmierci, natomiast karczmarzowi nakazał zapłacić 1000 grzywien kary i na własny koszt, na miejscu profanacji, wybudować kapliczkę. Właśnie w niej umieszczono znieważony krucyfiks, aby mogli go adorować mieszkańcy wsi. Jak głoszą podania, kiedy skazanych prowadzono z Międzylesia do Dobrego Miasta, gdzie miała nastąpić egzekucja, byli chłostani, upadali na ziemię. W miejscach ich upadków postawiono kapliczki, które miały przypominać kolejnym pokoleniom ten haniebny czyn. Z powodu licznych pielgrzymek bp Potocki zdecydował, że w Międzylesiu zostanie wybudowany kościół. W latach 1752–1753 wzniesiono świątynię pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, którą konsekrował 3 września 1755 roku bp Ignacy Krasicki. W ołtarzu głównym umieszczono znieważony krzyż z Chrystusem Ukrzyżowanym, a kościół podniesiono do rangi sanktuarium Męki Pańskiej. W święto Znalezienia Krzyża Świętego, Podwyższenia Krzyża Świętego, na Zesłanie Ducha Świętego, wspomnienie św. Jakuba, św. Jana Chrzciciela i Archaniołów do Międzylesia na odpusty przychodziły liczne pielgrzymki pokutne. Tak było dawniej. A dziś? – Mówię, że to jest sanktuarium zagubione wśród lasów. Bo wszędzie, gdzie człowiek spojrzy, są lasy. To zapomniane sanktuarium – wyznaje ze smutkiem ks. Roman.

Tylko jeden odpust

Na temat sanktuarium trudno jest znaleźć jakiekolwiek opracowanie. – Coś znalazłem, ale w języku niemieckim. Muszę to przetłumaczyć. Ale to dane ogólne, jakie jest wyposażenie kościoła – mówi ks. Kramek. We wsi najstarszą mieszkanką jest Gertruda Hul. Mieszka tuż obok kościoła, po przeciwnej stronie drogi. Urodziła się w Międzylesiu, tu przeżyła wojnę, dorastała. Przez wiele lat opiekowała się kościołem. – Mieszkam tu od urodzenia. Mam 82 lata. Tu wszystko się zmieniło. Ja się tylko dziwię, że tak mało ludzi przychodzi do kościoła. Kiedyś był zawsze pełny. I dzieci, i młodzież. A dziś? Już nie potrzebują wiary. Za dużo bogactwa mają. Biedy nie znają. Nie mogę tego pojąć. Przeżyłam biedę, wojnę i wiem, jak to jest. Brat zginął na wojnie. Siostrę zabrali Ruski, kiedy weszli do wsi. Miała 18 lat. Nigdy nie wróciła... A bez wiary... – mówi pani Gertruda. Wspomina czas wojny, kiedy wypędzono księdza. Później musiał odprawiać Msze św. w domu. – Kiedy przyszli tu Rosjanie, z zakrystii zrobili stajnię. Trzymali w niej konie. Było brudno, ale jak odeszli, wyczyściliśmy wszystko. Stolarz zrobił nowe okno i wstawił za ołtarzem. Przez to okno wleciał pocisk, ale nie wybuchł – opowiada. Wspomina odpusty, kiedy do sanktuarium przychodziło wielu pielgrzymów. Najlepiej wspomina grupę z Piotraszewa przychodzącą na wspomnienie św. Jana Chrzciciela, z którą szła orkiestra dęta. Później grała ona również i na Mszy św. – Teraz został tylko jeden odpust. A inne są skończone... – zawiesza głos.

Upadłe krzyże

Przy wejściu głównym do świątyni znajduje się kaplica z figurą św. Heleny. Święta trzyma w dłoni niewielki krzyż. – Ruski wywalili św. Helenę z kapliczki. Ona leżała tu, za szosą – pani Gertruda na chwilę wstaje i pokazuje miejsce, w którym leżała figura. – Odłamała się jej ręka, w której trzymała krzyż. Ale był duży. Tę rękę zrobił pan Bruzda. Dał jej do ręki mały krzyż. Ale nie jest, jak było dawniej – wspomina. Pamięta również, że kiedyś w parafii była drzazga z krzyża, na którym ukrzyżowano Jezusa. – To było pokazywane zawsze podczas odpustów. Ludzie całowali relikwie. Ale po wojnie okradli kościół. Łobuzy stąd. Poszłam przed samą Wielkanocą po alby, żeby je wyprać. A tu dziwnie drzwi połamane. Nie znaleźli złodziei. Ksiądz się niby dowiedział, kto to zrobił, ale nic z tego nie wyszło. A zabrali jeszcze kielich i patenę, i puszkę. Została tylko monstrancja – wymienia pani Hul. – Najbardziej żal tej drzazgi z krzyża Jezusa… – dodaje po chwili. Pani Gertruda przez 26 lat opiekowała się świątynią. – Już jako dziecko często zaglądałam do kościoła, pomagałam. Musiałam tam być. Dziś już nie daję rady. Zdrowie nie pozwala – mówi. Teraz kościołem zajmuje się Regina Cybulska. Jak mówi, stało się to przypadkiem, kiedy proboszczem był ks. Jakub Kurzeja. – On tu był proboszczem przez prawie 50 lat, dał nam klucze. No, i cóż… Nie można zostawić takiego ładnego kościółka, by był sam. Człowiek się stara, jak może. Robię, co potrzeba. Trzeba wyprać obrusy, kwiaty zmienić, pomóc w zakrystii. To jest nasz kościół, wielka radość – mówi pani Regina.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.