Serce w sutannie

Łukasz Czechyra

|

Posłaniec Warmiński 40/2013

publikacja 03.10.2013 00:15

Ludzie mówią, że nie szata zdobi człowieka. Są jednak stroje, które powodują, że inni od razu mają swoje zdanie o noszących je ludziach, choć nic o nich nie wiedzą.

 W ostatnich latach widać wzrost liczby powołań w całej Polsce, również na Warmii. W tym roku na pierwszy rok do Hosianum zgłosiło się 11 kandydatów W ostatnich latach widać wzrost liczby powołań w całej Polsce, również na Warmii. W tym roku na pierwszy rok do Hosianum zgłosiło się 11 kandydatów
Łukasz Czechyra /GN

WWSD MW Hosianum w Olsztynie odbyła się uroczystość inaugurująca kolejny rok formacji warmińskich kapłanów. Każdego roku jest to ważne wydarzenie dla wszystkich alumnów, ale dla trzech roczników – wyjątkowe. Dla pierwszego z wiadomych względów – dopiero zaczyna stawiać kroki na drodze do kapłaństwa, dla piątego, bo zaczyna przygotowania do przyjęcia święceń diakonatu, a alumni trzeciego roku przeżywali obłóczyny czyli przywdzianie po raz pierwszy sutanny.

Teraz już z górki

Sutanna bardzo wyraźnie określa alumnów. Mówił o tym przed poświeceniem szat ojciec duchowny ks. Tomasz Pocałujko. Powiedział klerykom, że włożenie sutanny oznacza wszystkie związane z tym przywileje, ale również problemy. Opowiedział, że kiedy był na Woodstocku, na jego widok padało wiele określeń, wśród których „pedofil” wcale nie był tym najgorszym, mimo że ci ludzie kompletnie go nie znali. Sutanna ma być symbolem tego, że ten kto ją nosi, należy do Chrystusa. – Najważniejsze jest to, żeby oprócz włożenia sutanny na ciało, oblec w nią także serce – zaznaczył ks. Pocałujko. Alumn Dawid Hulecki, który po raz pierwszy przywdział strój duchowny, mówi, że jest to bardzo ważne wydarzenie w życiu seminaryjnym. – Jest to dla mnie znak, żebym dalej się rozwijał. Poprzez tę sutannę utożsamiam się ze środowiskiem kapłanów, wyznaję te same wartości i kieruję się ku Chrystusowi, żebym w każdej swojej decyzji, jaką będę podejmował, pamiętał o Chrystusie – mówi kleryk. Jak sam przyznaje, przez dotychczasowe dwa lata w seminarium – jak każdy – miał lepsze i gorsze dni, powołanie dojrzewało, ale zawsze mógł liczyć na pomoc ojca duchownego. – 4 lata przed mną to bardzo dużo, zwłaszcza, że wiem, jak bardzo w ciągu roku się zmieniłem. 4 lata to niby jeszcze bardzo daleko, ale jednocześnie bardzo blisko, w seminarium mówimy, że to już z górki. Czas szybko mija, ale musimy pamiętać, że bez Chrystusa te 4 lata nie będą miały sensu – mówi Dawid Hulecki.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.