Różańcowe cuda

dem

|

Posłaniec Warmiński 03/2014

publikacja 16.01.2014 00:15

Maciek Marcinowski mieszka w Olsztynie, porusza się na wózku inwalidzkim. W czerwcu ubiegłego roku ukończył przerwane studia i został magistrem.

 Maciek w sanktuarium św. Rity we Włoszech Maciek w sanktuarium św. Rity we Włoszech
Ks. Piotr Sroga /GN

Maćkowi po wypadku lekarze dali 2 procent szans na przeżycie. Natychmiast, gdy zdarzyła się ta tragedia, rodzice oddali los syna w ręce Boga oraz Matki Najświętszej. O pomoc proszono też bł. Jana Pawła II i św. Ritę, patronkę spraw trudnych i beznadziejnych.

Miłość bez granic

Maciej był zdrowym, silnym i wysportowanym młodym mężczyzną. W styczniu 2009 roku, gdy miał 22 lata, w jego prawidłowo jadący samochód uderzyło rozpędzone czarne BMW. Na oddziale intensywnej terapii okazało się, że chłopak ma zbity pień mózgu, zbite płuca i serce, złamaną nogę, krwotoki wewnętrzne. – Rokowania lekarzy były minimalne. Szanse na przeżycie bardzo małe. Mówili, że jeśli jakoś z tego wyjdzie, to zapewne pozostanie w stanie wegetatywnym – będzie „roślinką”. Podjęliśmy jednak walkę i robiliśmy wszystko, co można. Maciek był w śpiączce więc postarano się o przeniesienie go na leczenie do Szpitala Wojskowego do Bydgoszczy, gdzie dawano szanse na wybudzenie – mówi ojciec Maćka. Rodzina z USA przysyłała lekarstwa, u nas niedostępne, a mogące pomóc. Zatrudniano rehabilitantów, którzy przychodzili z nim ćwiczyć, mimo że był nieprzytomny. Jego mama od rana do nocy była przy łóżku syna. W Bydgoszczy wynajęła pokój i już po 6 rano wykonywała wszelkie czynności pielęgnacyjne: myła, masowała, zmieniała pampersy, ciągle z nim rozmawiała. Wychodziła, by się przespać, po godzinie 22.

Modlitwa czyni cuda

W obliczu tak wielkiego nieszczęścia człowiek uświadamia sobie wyraźnie, jak mało znaczy, jak jego plany i marzenia mogą zostać boleśnie zweryfikowane. W tej sytuacji pozostaje wiara w Boże Miłosierdzie. Wypadek zdarzył się w sobotę, już w niedzielę rano nasz przyjaciel, ksiądz Marian, odprawił pierwszą Mszę św. w intencji Maćka. Potem były kolejne, przede wszystkim w sanktuarium gietrzwałdzkim. Tam powierzyliśmy naszego syna Matce Boskiej – wspomina ojciec. Msze w intencji Maćka odprawiono w całej Polsce, od Olsztyna, przez Częstochowę aż po Bieszczady. W duchową pomoc włączyły się dziesiątki ludzi. Znajomi księża, siostry zawierzenia ze Starej Wsi i Częstochowy, przyjaciele. Na oddziale intensywnej terapii miało miejsce pewne zdarzenie. Na oddział można było wchodzić po godzinie 14, ale matka Maćka była tam zawsze najpóźniej po godz. 13, w nadziei, że może pozwolą wejść wcześniej. Raz siedziała na ławce przez oddziałem jak zawsze, zdruzgotana i zrozpaczona, zapadnięta w sobie, niewidząca świata zewnętrznego. W pewnym momencie poczuła, że ktoś wsuwa jej coś do ręki. To były zrobione z drewna paciorki dziesiątki różańca. Kobieta, która to zrobiła, zapłakana ze szczęścia powiedziała – To dla pani, mój syn właśnie się wybudził, niech teraz Matka Boska wam pomoże.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.