Krwawiąca Warmia

ks. Piotr Sroga

|

Posłaniec Warmiński 04/2014

publikacja 23.01.2014 00:15

Historia końca wojny. Mówi się dziś o wyzwoleniu Krainy Wielkich Jezior, ale dla wielu autochtonów był to czas cierpienia i poniżenia.

Najbardziej ucierpiała ludność cywilna Najbardziej ucierpiała ludność cywilna
zdjęcia Muzeum Warmii i Mazur

Styczeń 1945 łączy się dla byłych mieszkańców Warmii i Mazur z traumatycznym doświadczeniem. Działania wojenne dotarły na te tereny, niosąc śmierć i spustoszenie. Wkraczające wojska sowieckie traktowały tutejszą ludność jak agresorów i wrogów. – Kiedy usłyszeliśmy odgłosy dział i strzały, mama ubrała nas ciepło i wyprowadziła na podwórko. Tato został w domu, aby przypilnować dobytku. Było bardzo zimno i jezioro było zamarznięte. Szliśmy po lodzie z Dorotowa do Majd, aby się tam ukryć. Koło wyspy Herta śnieg się nagle poruszył i przed nami pojawiło się kilka białych postaci. Byli to sowieccy zwiadowcy. Byliśmy przerażeni. Mama powiedziała, że to już koniec. Ale jeden z żołnierzy podszedł do nas i po niemiecku zaczął rozmawiać. Kazał uciekać i schować się dobrze, gdyż zbliża się wojsko i możemy ucierpieć. Doszliśmy do Majd i tam w piwnicy jednego z domów przeczekaliśmy najgorsze. Tacie się także udało przeżyć – opowiadała swojemu proboszczowi kilka lat temu nieżyjąca już Hildegarda Lorenc. Trudno uzyskać dokładne informacje z tego czasu od dawnych mieszkańców Warmii i Mazur. Nie tylko dlatego, że są to bolesne wspomnienia – chodzi o kilkadziesiąt lat wmawiania im, iż byli Niemcami. Dlatego tak chowają zdjęcia z okresu II wojny światowej, na których widnieją często ich ojcowie i wujkowie w mundurach niemieckiej armii.

Twierdza Prusy

W styczniu 1945 roku rozbito niemiecką grupę bojową Armii „Środek”. Rosjanie ponieśli przy tym wielkie straty: 125 tys. zabitych i 450 tys. rannych. Do sowieckiej niewoli trafiło 50 tys. niemieckich żołnierzy. Wiele miast zamieniło się w zgliszcza. Sowieci zaangażowali do walki ogromne siły: 14 armii ogólnowojskowych, 1 armię pancerną, 8 korpusów pancernych i zmechanizowanych, 2 armie lotnicze i  1 korpus kawaleryjski, w sumie 1,7 mln żołnierzy, 30 tys. dział i moździerzy, 3,5 tys. czołgów i dział pancernych oraz blisko 3100 samolotów bojowych. Na terenie Prus znajdowało się wiele fortyfikacji i umocnień pochodzących jeszcze z okresu przedwojennego. Do najważniejszych należały lidzbarski rejon umocniony i linia fortyfikacji nad Wielkimi Jeziorami Mazurskimi. Ponadto od jesieni 1944 roku prowadzono intensywne prace inżynieryjne nad umocnieniami polowymi wzdłuż całej linii frontu i na przewidywanych kierunkach natarcia radzieckiego. W tym czasie miasta takie jak Królewiec, Piława, Grudziądz, Toruń, Modlin i Giżycko zostały ogłoszone twierdzami (Festung). Siły niemieckie na terenie dawnych Prus Wschodnich składały się z 600 tys. żołnierzy, 750 czołgów i dział pancernych, 8100 dział i moździerzy oraz 400 samolotów bojowych. 13 stycznia 1945 roku, po przygotowaniu artyleryjskim, rozpoczęło się natarcie 3. Frontu Białoruskiego. I tak po kolei zdobywano 21 stycznia Nidzicę, 22 stycznia Iławę i Olsztyn, a 23 stycznia Ostródę.

Zemsta na cywilach

– W ówczesnym Allenstein, należącym do III Rzeszy, żyło 45 tys. mieszkańców, w zdecydowanej większości Niemców. Dla nich więc nie było to wyzwolenie, lecz akt zdobycia miasta przez nieprzyjaciela, który w sposób okrutny, bestialski potraktował ludność cywilną – mówi prof. Stanisław Achremczyk. Rabunek mienia, gwałty na miejscowych kobietach, wywożenie i demontaż maszyn, a przede wszystkim palenie budynków. Tak między innymi ucierpiała olsztyńska Starówka. Dokonywali tego sowieccy żołnierze z tzw. drugiego szeregu. Dla Rosjan było jasne, że znajdują się na terenie wroga – tak traktowali Warmię i Mazury. Były to jednoczenie pierwsze obszary zdobyte w walce. Wkroczyli jako zwycięzcy, nie odróżniając Niemców od Warmiaków i Mazurów, nawet tych mówiących po polsku. – Dowódcy polityczni powiedzieli im wyraźnie: „Jesteście na pierwszym skrawku ziemi niemieckiej, szukajcie Germańców i mścijcie się za zbrodnie dokonane na rosyjskiej ziemi, weźcie odwet za nasze spalone domy, zmaltretowane matki, żony i wasze dziewczyny” – mówi dr Walichnowski. Oczywiście w styczniu 1945 r. duża część ludności cywilnej została już ewakuowana. Najpierw władze niemieckie wygnały tysiące ludzi na mróz i kazały uciekać, nie bacząc na wojenne niebezpieczeństwa. Wiele kobiet, dzieci i starców zginęło pod bombami na drogach oraz na Zalewie Wiślanym, którym po lodzie próbowali przedostać się do Niemiec. Władze hitlerowskie, pod wodzą gauleitera Prus Wschodnich Ericha Kocha, do końca manipulowały mieszkańcami i twierdziły, że front wschodni zostanie odparty. Ofensywa Rosjan była jednak tak błyskawiczna, że w niewielkim stopniu zdołano wykonać dyrektywę Hitlera o spalonej ziemi. Ewakuację natomiast zarządzono w ostatnim momencie, co wywołało olbrzymią panikę. – Pomimo tej paniki ewakuację można uznać za udaną, skoro z Prus Wschodnich zdołało uciec 1,4 mln ludzi – szacuje prof. Achremczyk. Są to dane Wehrmachtu z marca 1945 roku. Według nich na Warmii i Mazurach przed ofensywą radziecką żyło 2,3 mln ludzi, a po ewakuacji zostało 400 tys. Rosjanie deportowali 70 tys. z nich w głąb Rosji. Wylicza się, że co najmniej połowa została w Okręgu Mazurskim, z czego ok. 40 tys. stanowiła rodzima ludność polska, głównie na południu regionu, zwłaszcza na Warmii. Resztę wysiedlono do Niemiec: w 1945 roku – 96 tys., a w latach 1946–1950 dalsze 72 tys.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.