Co ten księżulo będzie gadać?

Krzysztof Kozłowski

|

Posłaniec Warmiński 14/2014

publikacja 03.04.2014 00:15

Rekolekcje ewangelizacyjne. Zadzwonili do Polski, do ks. Tomasza Pocałujki, i poprosili: „Przyjedźcie do nas z waszymi rekolekcjami ewangelizacyjnymi, tak na Wielki Post, my też chcemy odkryć warmińskiego Jezusa Chrystusa”. Do Mansfield w hrabstwie Nottingham pojechały dwie osoby, skromna Boża ekipa.

Podczas drugiego dnia rekolekcji był czas na zastanowienie się  nad swoim życiem Podczas drugiego dnia rekolekcji był czas na zastanowienie się nad swoim życiem
Krzysztof Kozłowski /gn

Mamy tam znajomych, Hanię i Maćka. Choć w Polsce oboje pracowali, nie mogli związać końca z końcem. Wyjechał Maciek. Później ściągnął całą rodzinę. Oni znają ks. Tomka, mnie i Jolę. Wiedzieli, co się u nas dzieje. Poszli do tamtejszego proboszcza ks. Kazimierza Bidzińskiego. „Może ich zaprosimy?”, zapytali. „Na Warmii dzieją się takie rzeczy.” I pojechaliśmy – wyjaśnia ks. Paweł Roszyński, który poprowadził w Mansfield warmińskie rekolekcje ewangelizacyjne wspólnie z Jolantą Bajerowską.

Są dwie drogi

– Kiedy ks. Tomek zadzwonił do mnie z propozycją, żebym poprowadził rekolekcje w Anglii, miałem wiele obaw. Bo tak naprawdę w kapłaństwie jestem jeszcze szczeniak. Rekolekcji jeszcze żadnych nigdzie nie głosiłem. Panie Boże, przecież są kapłani, którzy od lat prowadzą rekolekcje, ewangelizację archidiecezji, wiedzą, o co chodzi. Dlaczego ja? Ale obok lęków czułem pokój, że Bóg mnie do czegoś zaprasza, że nie powinienem uciekać od czegoś, do czego mnie powołał. Wcześniej się wymigiwałem. Nie, jeszcze nie czas. Nie ten moment. Długo rozmawiałem z Jezusem, by w końcu powiedzieć „tak” – mówi ks. Paweł. Jeszcze przed rekolekcjami wiele osób modliło się w ich intencji, podejmowało post. – Spotkaliśmy się z ks. Tomkiem, z Jolą, omówiliśmy przebieg rekolekcji, przystosowując ich treść do angielskiej rzeczywistości, do problemów, jakie tam mają Polacy. Często dzwoniliśmy do tamtejszego proboszcza – mówi ks. Paweł. Po dniach przygotowań nadszedł dzień wylotu do Londynu. Z lotniska odebrał ich proboszcz ks. Kazimierz. Już w trakcie drogi rozmawiali o parafii, Polonii, codzienności, zabieganiu i Chrystusie. O tym, że niewielu Polaków chodzi do kościoła, że zmagają się z wieloma problemami. Układają tam sobie życie, bo są w o wiele lepszej sytuacji materialnej niż w Polsce. To ich tam trzyma. Jednak czasem muszą płacić za to wysoką cenę. Zostawione rodziny i dzieci w Polsce. Przeżywają to bardzo mocno. Widać to w nich. Wielokrotnie zaniedbują swoje relacje z Bogiem. – Rozłąka powoduje, że człowiek szuka. Często zdarza się, że odnajduje ukojenie w Kościele, znajduje wspólnotę ludzi, Polaków, że zaczyna inwestować w relacje z Bogiem. Wszyscy potrzebujemy miłości. Kiedy zabraknie rodziny, żony, dziecka, co zrobić z miłością? Niektórzy szukają jej w Kościele. Ale inni gdzie indziej. Z powodu rozłąki toczy się wiele spraw rozwodowych. Miłość wygasa… W wielu polskich rodzinach to powód ich rozbicia. Walczą… Ale trzeba na to spojrzeć tak, że zawsze w naszym życiu są dwie drogi. To my wybieramy, którą pójdziemy. Jeżeli mądrze pokierujemy brakiem miłości, to zbliżymy się do Boga, a przez to i do będącej gdzieś daleko rodziny. Niektórzy tak robią – mówi ks. Paweł.

To nie my

Rekolekcje w polskiej parafii w Mansfield odbyły się według schematu opracowanego i omodlonego przez warmińskich ewangelizatorów. Trzy dni spotkań, nauk, świadectw i uznania Jezusa Chrystusa za Pana i Zbawiciela. – Już w niedzielę zapraszaliśmy do udziału w rekolekcjach. Proboszcz uprzedzał, że może być mała frekwencja, żeby się nie zrażać, bo ludzie do 17.00 pracują i dla wielu przybycie do kościoła w środku tygodnia będzie trudne. Prosiliśmy, zachęcaliśmy, aby chcieli się pomęczyć przez kilka dni. Była to niedziela Przemienienia Pańskiego. Podkreślałem, że Jezus nie przemienił się u podnóża góry, nie przemienił się w połowie drogi, ale na szczycie, a więc aby doświadczyć przemienienia w swoim życiu, trzeba wspiąć się na szczyt, zadać sobie trud, po pracy, mimo niechęci, przyjść, a my obiecujemy, że każdy z nich naprawdę i realnie dotknie Jezusa Chrystusa. My wiedzieliśmy, że drugiego dnia rekolekcji jest rewizja życia, po niej błogosławieństwo lurdzkie, podczas którego każdy dotknie monstrancji z Najświętszym Sakramentem. Więc nie kłamaliśmy – śmieje się ks. Paweł.

Porzucony kamień

Kiedy ks. Paweł i Jola jechali w pierwszy dzień rekolekcji z proboszczem do kościoła, nie spodziewali się tłumów. „Nie zrażajcie się, tylko róbcie swoje. Mówcie, jakby był pełen kościół”, zachęcał ks. Kazimierz. – Wchodzimy, a kościół pełen ludzi. Proboszcz sam był w szoku. Potem nas pytał: „Jak to zrobiliście?”. To nie my, modlitwa, post ludzi na Warmii i Mazurach za rekolekcje i tych ludzi, aby zechcieli przyjść do Jezusa. Innego wytłumaczenia nie ma – wspomina ks. Paweł. Tego dnia mówił, że miłość Boża jest bezgraniczna, bezinteresowna, że każdy na nią zasługuje. Drugiego dnia były nauki połączone ze spowiedzią.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.