Nie baliśmy się, bo byliśmy młodzi

ks. Piotr Sroga

|

Posłaniec Warmiński 24/2014

publikacja 12.06.2014 00:15

To z jednej strony wspomnienia, ale z drugiej – rozliczenie z przeszłością.

Pomysłodawcą filmu jest Krzysztof Ziemiec Pomysłodawcą filmu jest Krzysztof Ziemiec
ks. Piotr Sroga /GN

Wostatnich latach zapanowała moda na odkrywanie przeszłości Warmii. Luka w pamięci społecznej dotyka zwłaszcza okresu powojennego, gdy rodowici mieszkańcy zostali uznani przez nowych rządców za Niemców, co łączyło się z prześladowaniem i pomijaniem ich historii. Jednym z dramatyczniejszych momentów był okres wkroczenia armii radzieckiej na te tereny. Najbardziej ucierpiała wtedy ludność cywilna. Wkraczające wojsko nie oszczędzało nikogo. Zabójstwa, gwałty i rabunki były na porządku dziennym. W wielu warmińskich domach do dziś panuje milczenie, które skrywa dramatyczne doświadczenie połowy lat 40. ub. wieku. Ten trudny temat stał się myślą przewodnią zaprezentowanego w Olsztynie filmu.

Odkryci męczennicy

W Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej odbyła się prapremiera filmu Grzegorza Linkowskiego „…bo jestem stąd”. Dzieło opowiada o losach Warmiaków w czasie wkroczenia wojsk sowieckich na teren Prus Wschodnich w końcowych miesiącach II wojny światowej. Inicjatorem podjęcia tak trudnego tematu jest dziennikarz Krzysztof Ziemiec, którego zainspirowała notatka prasowa na temat procesu męczenników warmińskich. – Trochę jak małe dziecko zadawałem pytania sam sobie, a później na potrzeby tego filmu zadawałem je innym – świadkom tamtych wydarzeń – mówi. Znał Warmię i Mazury z wypraw turystycznych i myślał, że nie ma już nic, co mogłoby go zaskoczyć. Było inaczej. – Znalazłem małą notatkę w jednej z gazet o zakończonym procesie beatyfikacyjnym męczenników warmińskich. Znam historię Polski całkiem nieźle, a o męczennikach warmińskich usłyszałem po raz pierwszy. Sięgnąłem do internetu i zacząłem szukać kontaktów i świadków. Udało się – mówił przed projekcja filmu.

Lekarstwo na ból

Grzegorz Linkowski zwrócił uwagę, że powstała pewna hybryda, która ma w sobie coś z dokumentu śledczego, ale także charakter reportażowy. Faktycznie widzowie mogli zobaczyć 50-minutowy film, w którym historyczna wiedza na temat Warmii łączyła się z osobistym doświadczeniem bohaterów dokumentu. Punktem wyjścia były wybrane postaci warmińskich męczenników. Autorzy filmu odszukali świadków ich męczeńskiej śmierci i opowiedzieli tę historię ich ustami. Jednak głównymi bohaterkami było kilka kobiet, zamieszkałych w Polsce i Niemczech. Ich wstrząsające i bardzo intymne opowieści na temat chwil wkroczenia sowieckich żołnierzy na terem Warmii wywołały wiele emocji. Ilustracją tych przeżyć może być przeczytany przez przedstawiciela marszałka województwa warmińsko-mazurskiego przed projekcją opis dramatycznych przeżyć pewnej kobiety: „Niemcy pisali w gazetach i mówili o dzikich żołnierzach rosyjskich, którzy będą wszystkich mordować. Ale my się nie baliśmy, bo byliśmy młodzi i nie byliśmy winni za wojnę. Ale kiedy weszli na podwórze, a byliśmy na gospodarce tylko z matką, zaciągnęli mnie do szopy tacy dwaj i zrobili ze mną co chcieli. Wtedy nadjechał żołnierz na koniu, chyba oficer, i obydwu zastrzelił. Po kilku tygodniach na szaber przyszedł taki jeden z drugim, co furmanką przyjechał. Brata pobili, bo do domu nie chciał wpuścić – a nie było już co rabować. Poszli do szopy. Jeden wynosił narzędzia, a drugi się mną zajął”. – Ten film przestrzega, że człowiek człowiekowi zgotował taki los, a nienawiść jest inspiracją do takiego zachowania. Na szczęście mamy lekarstwo, czyli wzajemny szacunek, miłość do siebie i mądrość własnego serca – powiedział Wiktor Lejk.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.