Powrót dragona

ks. Piotr Sroga

|

Posłaniec Warmiński 26/2014

publikacja 26.06.2014 00:15

Sztuka Warmińska. Rzeźby mają ponad 2 metry i są atrakcją turystyczną. Dzięki nim wiele osób poznaje historię tych ziem.

Postać bp. Ignacego Krasickiego Postać bp. Ignacego Krasickiego
KS. PIOTR SROGA /GN

Sztuka może przybliżać historię. W Lidzbarku Warmińskim i w okolicach grupa artystów postanowiła umieścić w krajobrazie Warmii owoce swojej twórczej pracy.

Drewniany podręcznik historii

– Monumentalne rzeźby są dla mnie wyzwaniem. Robie je od kilku lat. Teraz podjąłem temat „Dawni mieszkańcy Lidzbarka Warmińskiego”. Chodziło oczywiście o sławne postacie. Zebrałem kilku artystów, którzy podjęli się wejść w projekt: Tomek Olszewski, Jola Parol, Wiesiek Borzomański. Proces rzeźbienia trwał około 3 miesięcy. Pracownią było boisko przy Gminnym Ośrodku Kultury i Sportu w Pilniku. Rzeźbiarze spotykali się codziennie około godz. 8.00 i dłubali w drewnianych klocach. Zaczęło się od wyciosywania i szukania formy. Tak powstawały powoli zarysy poszczególnych postaci: Kopernika, Krasickiego, Batorego, Hozjusza, Kromera, Watzenrodego – wyjaśnia Józef Mika, dyrektor ośrodka. Każda rzeźba waży około pół tony i ma ponad 2 metry wysokości. Wszystkie wystawiono w hotelu Krasicki w Lidzbarku Warmińskim. Z ich umieszczeniem w jednym z korytarzy był nie lada problem. Każdą postać na pasach wnosiło 8 strażaków. Także proces ładowania i przewożenia był skomplikowany. – Trzeba było się trochę namęczyć, ale zostanie na kilkadziesiąt lat interesujący zapis historyczny. Chodziło nam o to, żeby w miejscu, w którym żyły te osoby, upamiętnić je – mówi Józef Mika. Wystawa została zainstalowana w kwietniu i potrwa jeszcze jakiś czas. Co potem się stanie z rzeźbami? Wstępnie wiadomo, że każda znajdzie swoje miejsce w terenie. Krasicki zostanie umieszczony na terenie gminy Lidzbark Warmiński. Kopernik będzie atrakcją trasy rowerowej, aby rowerzyści utożsamili znanego astronoma z Warmią. Będzie to także dobra lekcja historii.

Nieudana szarża

Jedna z drewnianych postaci stoi już w Ignalinie. Dlaczego tam? Chodzi o rzeźbę napoleońskiego dragona, którą ustawiono w centrum miejscowości. – Wszystko zaczęło się trzy lata temu. W Bobrowniku rolnik wyorał kilka guzików z epoki napoleońskiej. Zawiadomił Stowarzyszenie Historyczno-Archeologiczne z Lidzbarka Warmińskiego. Po wstępnych badaniach wykrywaczem metali okazało się, że pod ziemią coś się znajduje. Zostawiono całą sprawę na jakiś czas, aby załatwić formalności w Urzędzie Ochrony Zabytków. Chodziło o podjęcie prac pod okiem fachowca – archeologa. Podejrzewano bowiem, że jest to miejsce pochówku – mówi Marek Werbicki. Załatwianie formalności trwało rok. Potem rozpoczęły się wykopaliska. Były problemy ze zlokalizowaniem miejsca odkrycia, jednak w końcu odnaleziono kompletny szkielet. Pod ziemią znajdowały się także kawałki munduru, zaszyte w rękawie monety, resztki ładownicy i guziki. – Po dokładnych badaniach uznano, że był to napoleoński żołnierz. Wskazówką były guziki i resztki munduru. Okazało się, że na polu w Bobrowniku pochowano dragona z 14. pułku. Mógł mieć około 30 lat. Na opasce hełmu zachowała się wyszyta końcówka nazwiska: „-oux”. Niestety jest to końcówka we Francji tak powszechna, jak końcówka „-ski” w nazwiskach polskich – wyjaśnia Marek Werbicki. Szkielet wykopano i przekazano do Zakładu Medycyny Sądowej. Na podstawie badań i analizy historii bitwy z roku 1806 stworzono prawdopodobną rekonstrukcje zdarzeń. Z opisu działań wojennych wywnioskowano, że do potyczki pułku, do którego należał dragon, doszło w innym miejscu, w okolicach Redy. Bitwa toczyła się na przestrzeni 5 km. Tam żołnierz doznał urazu głowy tępym narzędziem. Ranny dojechał do miejsca, gdzie zmarł i ktoś go pochował. – Najistotniejsze, że jest to jedyny znaleziony szkielet z czasów tej bitwy. Mimo że zginęło tu około 20 tys. ludzi, nie znaleziono do tej pory całego szkieletu. Prawdopodobnie panował wtedy zwyczaj palenia zebranych z pola walki zwłok – mówi Werbicki. Postanowiono francuskiemu żołnierzowi urządzić pogrzeb. Ks. Kazimierz Migacz celebrował liturgię żałobną, obecny był także attaché ambasady francuskiej wraz z małżonką. Na razie na grobie stoi brzozowy krzyż, ale planowane jest wzniesienie pomnika. Przed cmentarzem ustawiono także rzeźbę francuskiego dragona, która ma przypominać o tej niezwykłej historii.

Oderwać od komputera

Wystawa została bardzo dobrze przyjęta. Goście hotelowi robią sobie zdjęcia na tle rzeźb, a przy okazji zapoznają się dziejami regionu. Organizatorzy odbierają telefony z podziękowaniami. Pierwotnie wystawa miała trwać miesiąc, ale przedłużono ja do trzech miesięcy, gdyż tak duże było zainteresowanie. Gminny Ośrodek Kultury i Sportu w Pilniku jest miejscem, gdzie powstaje wiele interesujących inicjatyw. Od 1995 roku prowadzi go Józef Mika, artysta rzeźbiarz i malarz. Systematycznie odbywają się tu wernisaże malarskie i rzeźbiarskie. – Za każdym razem jest to wydarzenie artystyczne wysokiej rangi, gdyż zapraszamy także zespoły muzyczne i kabaretowe. Następuje integracja rzeźby, malarstwa, muzyki i kabaretu. Przychodzi zawsze sporo ludzi – mówi Józef Mika. Ostatnio odbyło się kilka wernisaży. Na jednym z nich prezentowano prace Grzegorza Gwiazdy, wykładowcy Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Przyszło ponad 200 osób. Część muzyczno-kabaretowa została przygotowana przez Artura Andrusa, Czerwony Tulipan, Czystych jak Łza, Kapelę Jakubową, Piotra Rosteckiego, Apolinarego Poleka.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.