archeologia. O niewygodnej przeszłości, niszczeniu wykopalisk i kaplicy na cześć poległych rycerzy z Romualdem Odojem, emerytowanym starszym kustoszem Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie
Romuald Odoj pracował przy pierwszych pracach archeologicznych po II wojnie światowej na Polach Grunwaldu
ks. Piotr Sroga /Foto Gość
Ks. Piotr Sroga: Zacznijmy od Pańskiego zainteresowania historią. Skąd się wzięło?
Romuald Odoj: W pewnym stopniu odcisnęły się na moim życiu losy mojego ojca. Przed wojną był on zawodowym wojskowym. W roku 1939 trafił jako jeniec do obozu sowieckiego, ale uciekł i wrócił na Śląsk. Tam został skierowany do przymusowych robót, a potem wcielony do niemieckiej armii. Po krótkim przeszkoleniu został kierowcą. Nie wiem, jakim cudem, ale uciekł i przyłączył się do armii gen. Andersa. Do nas dotarła tylko wiadomość: „Vermisst”, czyli „zaginiony”. Ale w 1945 roku przyszła kartka, rzekomo od kolegi taty, ale napisana jego charakterem pisma. Mama poznała od razu, że napisał ją ojciec. Wiadomość przyszła z Anglii. On sam ostatecznie wrócił w roku 1947.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.